now it's 3 in the morning

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zawahalam sie.

Ostatecznie jednak slyszac odglosy wchodzenia po schodach chwycilam go za reke.

Ashton pociagnal mnie, pozwalajac pierwszej przejsc przez okno. Probowalam wyczuc grunt, ale jak sie okazalo, byl tam maly podest i szybko stanelam prosto. Ashton zrobil to zreczniej i od zewnatrz przymknal okno.

Wtedy oboje uslyszelismy, ze ktos napiera na drzwi od pokoju na Candice, wiec stanelismy przy scianie i powolnych krokiem przesunelismy sie na prawo. Moje rece drzaly, a serce bilo o wiele szybciej niz zazwyczaj.

Ashton zlapal mnie mocno za reke,a ja spojrzalam na niego. Jego brazowe oczy wygladaly na godne zaufania, ale wciaz nie wierzylam mu zbytnio. Nie po tym wszystkim.

Jakims cudem udalo nam sie przejsc dom wokolo i dotrzec do drabiny

Niefortunnie, policjanci i nastolatkowie krecili sie przy wejsciu.

Spojrzalam w ich strone upewniajac sie, ze nas nie widza.

Candice rozmawiala z funkcjonariuszem i wygladala na bardzo roztrzesiona.

Momentalnie zrobilo mi sie jej szkoda.

- Powinnismy jej pomoc - szepnelam w strone Ashtona, choc nie myslalam, zeby dobieglo to jego uszu

- Nie mozesz pomagac innym, dopoki nie pomozesz sobie - stwierdzil przyblizajac sie

Odwrocilam glowe w jego kierunek zaintrygowana jego slowami.

Czy to mialo sens? W koncu wydawalo mi sie, ze to Candice potrzebuje pomocy, a nie ja.

Zaczęłam doszukiwać się drugiego dna w jego słowach.

Nie mialam jednak na to wiele czasu, bo Ashton szybko pociagnal mnie za reke i poprowadzil do drabiny. Spojrzalam na niego niepewnie.

- To jest taki dobry pomysl?

- Zaufaj mi

- Moge ci co najwyzej wybuchnac smiechem w twarz - odparlam calkowicie powaznie.

Zaufac? Zwlaszcza po tym, ze sam do mnie anonimowo dzwonil zeszlej nocy i kazal przyjsc? Moze realizuje swoj szatanski plan?

Ashton tylko spojrzal na mnie wzrokiem typu: nie rob scen.

Przekrecilam oczami i podazylam za nim.

Wolalabym umrzec zamiast schodzic po tej sliskiej drabinie jeszcze raz. To bylo jakies chore, wszystko dzialo sie tak szybko i bylo jakby naciagane.

Wtedy sobie cos uswiadomiam i momentalnie optrzytomnialam.

Czy to nie to nie bylo dziwne, ze na imprezie. na ktora mnie namawial zebym przyyszla, kogos zamordowano, a teraz jestem calkiem sama obok niego?

Dreszcz mnie przeszedl po plecach, kiedy stanelismy pod domem obok siebie i spojrzalam na niego.

- Czego wlasciwie ode mnie chcesz? - spytalam probujac zachowac bezpieczna odleglosc, o ile jakakolwiek odleglosc byla bezpieczna.

- Z czasem wszystko sie wyjasni

- Chce odpowiedzi teraz? Co z tymi telefonami?

Nerwowo na niego spojrzalam, ale wtedy uslyyszelismy glosy dochodzace z bliska.

Ashton zareagowal lapiac mnie ponownie za reke i pociagnal gdzies za ogrod Candice. Stamtad zza krzakami wyszukal furtki i odgarniajac galezie dal mi pierwszej wejsc. Zdziwiona i zdenerwowana szybko wyszlam poza posesje, a po chwili oboje zaczelismy biec. Nie wiedziala dokad. Po prostu ciagnal mnie za soba, a ja probujac lapac oddech podazalam za nim.

Zwolnilismy dopiero, gdy znalezismy sie w sporej odleglosci od domu Candice.

Stanelismy przy parku, wpatrujac sie za siebie i probujac uspokoic oddechy.

- Skad... skad wiedziales o tym przejsciu?- spyytalam ponownie zdenerwowana jego wiedza

Candice nigdy o tym nie wspominala, nawet gdy bylysmy mlodsze i bawilysmy sie w jej ogrodzie. Zreszta, nie jestem pewna, czy ona sama o tym wiedziala.

- Nic wielkiego - westchnal

- Chyba sobie ze mnie zartujesz

- To wjscie na posesje, nie do lazienki Candice

- Dzieki, bede pamietac zeby jej o tym wspomniec - wysapalam - Powiesz mi teraz, co do cholery to znaczy?

- Teraz jest 3 rano i powinnas juz wracac do domu - odpowiedzial patrzac na zegarek

Serio? On mnie bedzie zbywal pozna pora? Czlowiek, ktory dzwoni do mnie codziennie oo 2 rano?

- Pieprz sie, Irwin i nie dzwon do mnie wiecej - wkurzona mruknelam i skierowalam sie za park, aby dotrzec do domu

- Milej nocy, Sparks

Jak ja go juz teraz nienawidze. Wiedzialam, ze chlopak ze snu w prawdziwym zyciu to nic dobrego

***

***

- Pieprzony telefon - mruknelam do siebie po nieudanej probie ignorowania irytujacej melodii.

Obiecuje zabije tego kogos, kto jeszcze sie nie naczyl, ze mnie nie wolno budzic. Zwlaszcza w weekend.

Zdenerwowana podnioslam sie i przylozylam telefon do ucha

- Czego?!

- Alison, matko, ty zyjesz... - przekrecilam oczami, slyszac glos Jennifer - Widzialam cie przez chwile z Ashtonem, a potem was obu nie bylo i zaczelam myslec, ze moze jest jakims psychopata...

Psychopata to najmilsze z okreslen jakim go obdarzylam w mojej glowie. Ashton zdecydowanie przekroczyl wszystkie normy w ciagu jednej imprezy.

- Opanuj sie, Jen i wroc do ogladania swojego serialu - odparlam zmeczona

- Alison czy ty jeszcze spalas?

- Jasne, ze nie...

- Jest 12, Ali

- Jest sobota, Jen. Daj zyc

Nie jestem pewna, czy Jennifer cierpiala na bezennosc, ale czasami bylo to serio uciazliwe. W dodatku jest osoba dosc zlosliwa, wiec jest w stanie obudzic mnie o szostej rano by zapytac o jakas pierdole, ktora sasiad mojej ciotki babci robil o 21;23 piatego grudnia 2010 roku gdy padal snieg.
Nie przesadzam.

- Jen, widzimy sie jutro, wytrzymasz? - ziewnelam chcac zakonczyc rozmowe

- Bylas w koncu z Ashtonem ? - spytala

Nieco sie orzezwilam i pomyslalam chwile. Gdy jej to wszystko powiem i jeszcze dodam, ze to on do mnie wydzwania to przeprowadzi ze mna 24 godzinny wywiad, nie odstapi na krok i rozpowie calej szkole ubarwiajac pewne szczegoly

- Um, nie. Potem gdzies zniknal... - sklamalam majac nadzieje, ze to kupi

- Ali, tam kogos zabito, boje sie, ze on moze miec z tym cos wspolnego. Przesluchiwali Candice ale stwierdzili, ze jest zbyt roztrzesiona. Duzo osob sie wsypalo. Wszyscy pewnie poniosa konsekwencje, oczywiscie, jesli pili. Cale szczescie jestem czysta, ty tez?

To sie zrobil problem z glupiej imprezy. Biedna Candice, musi teraz miec niezly balagan w swoim zyciu. Po czesci przez nas.

- Wiesz, Jen, spiaca jestem, pogadamy jutro ok?

- No w porzadku, do jutra.

Rozlaczylam sie.

Spojrzalam pusto za okno.

Czy Ashton rzeczywiscie mial cos z tym wspolnego?
Musze sie tego dowiedziec..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro