she's so damn cold like 20 below

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obserwowalam jak moje notatki z historii przelatuja caly pokoj i obijaja sie o sciane.

Głupie, trudne, bezsensu, niepotrzebne, całkowicie bezużyteczne....

Boze, co za idiota kosi trawnik caly dzien, czy nasz sasiad nie ma ciekawszych rzeczy do roboty? Od dobrej godziny probuje sie skupic nad tym czyms i nic. Walic to, w sumie juz walnelam.

Zapewne nie raz, w głowę, stąd taki charakterek.

Czuje, ze moja psychika ucierpiala w ciagu ostatniego tygodnia. Jestem jeszcze bardziej psychiczna niz bylam, ale powiem wam, ze dobre dwa dni nie pilam kawy, i to byl chyba moj blad.

Jakis musialam popelnic.

Ughqywhs popelnilam wiele bledow.

Znow zaczynam gadac do siebie. Ma ktos numer do dobrego psychiatry?

- Alison, ktos do ciebie! - uslyszalam krzyk mojej mamy z dolu

Matko Boska, czy ja nie moge miec chwili spokoju? Obiecuje jesli to bedzie Jennifer, ktora wpadla zeby dodac cos do swojego wczesniejszego monologu to mocno tej dycyzji pozaluje. Czemu ludzie mają zawsze tyle do powiedzenia. Niech sobie pozakładają blogi, czy coś. Choć większość z nich tam mówi tylko o brokacie i innych pierdołach.

Założę kiedyś bloga...

Szybko jednak zerknelam na zegarek i uświadomiłam sobie,że w glebi duszy wolalabym zeby to byla ona.

Mialam skryta nadzieje, ze padlam ofiara kolejnego zartu Ashtona. Te zarty nie byly zabawne, wcale.

Nawet nie zawracajac sobie glowy tymi glupimi  notatkami z lekcji, najwyzej Tones mnie zabije. Szczerze to wiele razy juz to zrobil,  wiec teoretycznie jestem tylko pieprzonym duchem. Irwin lepiej sobie uwazaj, pomyslalam.

Jak zwykle liczylam schody schodzac na dol, i jak pewnie wiecie, ich liczba nigdy sie nie zmieniala. Nie trzeba byc geniuszem zeby tego nie zauwazyc. Kiedys tez gralam w klasy, tak na schodach, ale niefortunnie o malo sie niezabilam pewnego razu i od calego miesiaca juz tego nie zrobilam. Wieczny zal.

Podnioslam glowe odrywajac wzrok od swoich stop, i sama nie wiedzialam jak mam zareagowac na to co zobaczylam

Byl wysoki, blond i goracy. Pfff, ale byl tez znajomym Ashtona wiec, automatycznie zrezygnowalam z jakich kolwiek znajomosci z nim.

Ale bedzie ciezko, pff, pieprzony Irwin.

- Idziemy? - widzac mnie usmiechnal sie bezczelnie, przez to zwrocilam uwage na kolczyka w jego wardze.

Ught, przestan glupku, albo znajdziesz na mojej liscie osob do zlikwidowania.

- Nigdzie nie ide - pokrecilam glowa i usmiechnelam sie ironicznie

- Ash, nie lubi czekac, chodz Sparks, twoja mama jest za drzwiami, nie rob scen - spojrzal na mnie wymownie, a ja westchnelam, bo wiedzialam, ze ma racje

Nie lubie jak inni maja racje, pieprzcie sie wszyscy. Mój kolejny bład

- Chwila

Nie chcialam isc, ale aktorzy z Teatru Wielkiiego w Moskwie, jak sama nazwa mówi umieją robić sceny,a tego chciałam uniknąć. Moja nauczycielka rosyjskiego moze sie im co najmniej klaniac. Jak nam wszystkim. Tez jest swirnieta, co nie jest jakas nowoscia wsrod nas.

Noz, blyszczyk, telefon, mascara, gaz pieprzowy, pilniczek, sluchawki, scyzoryk. Czyli niezbednik kazdej dziewczyny przebywajacej przy gupie psychopatow. Ewentualnie niezbędnik Alison Sparks, to jakbym całe życie czekała na ten dzień. Nie podoba mi się to.

Chwycilam torbe i zeszlam na dol, jasne przedluzajac czas, liczac schody.

- Mamo jestem pod telefonem, jesli nie wroce do 9 dzwon po komandosow - krzyknelam

- Ali, jest poniedzialek - glowa mojej mamy wylonila sie zza drzwi

- To wazne mamciu -  usmiechnelam sie do niej

- No w porzadku. Bawcie sie dobrze - rowniez odpowiedziala mi usmiech mierzac bacznie Luke'a

- O ile przezyje - szepnelam, zeby nie uslyszala

Luke zachichotal cicho i powiedzial

- Do widzenia, milego dnia.

Na jego  twarzy pojawil sie uroczy, niewinny usmieszek, na ktory oczywiscie sie nie nabralam, bo jestem ponad bande tych geniuszy pod wodza wielkiego wodza Irwina. Z pewnoscia. Szamani

- Nazwisko - powiedzialam po pewnym czasie.

Konczyl sie maj i pogoda mnie naprawde zaskakiwala. Jak wiele rzeczy wokol, ale bylo ok, dopoki nie padalo, wiatr nie robil gniazda z moich wlosow, a snieg nie pomylil por roku. Zwykle to robil. Glupie jakies

- Co? - spojrzal na mnie nieco zdziwiony

Przez jakies 5 minut szlismy calkowicie w milczeniu, wydajac sie, ze oboje jestesmy zamysleni. W sumie  zawsze jestem, jakby nie bylo. Niektórym też by się przydało.

- Pytam o twoje nazwisko - powtorzylam nie odrywajac wzorku sprzede mnie

- Zastanawiasz sie czy pasuje do twojego?

Tak moje marzenie to poślubienie chłopaka, który przyjaźni się z chłopakiem, którego nie lubię, z którym idę, choć nie chcę. Rozumiecie mnie? Ja absolutnie nie.

Ponownie glupi umieszek... Czy wszyscy maja ten glupi syndrom Ashtona? Wiecie uwazajac sie za ponad to i komentujac to bezczelnym usmiechem. Chociaz nie jestem pewna czy syndrom Ashtona to wlasciwa nazwa... To brzmi jakbym wszystkich chlopakow poronywala do niego. Matko, nienawidze nienawidze nienawidze Irwina.

- Tak tak sie zastanawiam - kiwnelam glowa z ironia w tonie

- Luke Hemmings, pasuje?

- Jak ulal, Hemmings

- Ash mi o tym wspominal Sparks

- Widzisz, zalapales aluzje, w przeciwienstwie do Irwina, ma z tym problem

- Nie jest taki glupi - wtedy doszlismy do jednopietrowego domu poloznoego przy koncu mojej ulicy. Juz wiem, czemu Ashton zawsze wie kiedy mam zapalone swiatlo a kiedy nie, chyba sie przeprowadze - To tu

- Oh zdecydowanie, jest najmadrzejszym psychopata jakiego znam - kiwnelam z uznaniem, a Luke przepuscil mnie pierwsza w drzwiach do srodka, punkt dla niego

Ponownie zauwazylam jego usmiech, kiedy stanelam oko w oko z samym psychopata, o ktorym mowa.

- Dobry, Sparks

- Byl dobry dopoki do mnie nie zadzwoniles - przyznalam zjadliwie - Potem pojawil sie Hemmings i bylo przez chwile uroczo - falszywy usmiech - Ale teraz jest zle, znow

Ashton obrzucil mnie ciekawskim spojrzeniem a potem przeniosl swoj wzrok na Luke' a. Tak, pobieramy sie....

Choć wolałabym zobaczyć Luke'a w czarnym garniuturze niż w białym. Matko, moja sadystyczna część mnie przeszła mój mózg.

- Mniejsza o to, mam cos co cie zainteresuje... - powiedział po chwili

- Jest dosc interesujacy

Tego grania na zwolke nauczylam sie na geografii, widzicie szkola sie przydaje. Uczcie sie kretactwa, a dobrze w zyciu wyjdziecie. Zlota mysl nr 231231, aka 23 powod przez jaki  trafilam na terapie. Serio od jutra zaczynam chodzic.

Mysle, ze Ashton byl dosc wkurzony o to w jaki sposob mowilam o Luke'u, aczkolwiek chcialam mu tylko troche poszarpac nerwy. Nie jest okej, kiedy nie pozwala mi sie spac i nie jest okej, kiedy jeden chlopak wnosi tyle szumu do twojego zycia. I nie mówię tutaj o wielkiej love story rodem z piosenek Taylor Swift.

Wtedy zauwazylam, pierwszy raz, jak Ashton przekreca oczami, co wydalo mi sie zabawne, glownie dlatego, ze ja to robie caly czas

- Nie rob tego, to moj trik, Irwin. Przejdz do konkretow, moja mama zadzwoni po komandosow o 9 - oznajmilam i podazylam za nim, prawdopodobnie do salonu.

Dom wokol byl duzy (i nie wcale to nie byl zamek na odludziu, otoczony mgla i potezna skrzypiaca brama, fakt, troche sie pomylilam), umalowany w stonowane kolory, glownie odcienie brazu w polaczeniu z bialym. Pomieszczenia wydawaly sie wielkie, ale dosc puste, znaczy staly w nich meble i inne pierdoly, ale nie stanowily one jakby ich glownej czesci. Tak jak wtedy gdy budujesz w simsach ogromny pokoj, a potem jest on calkiem pusty, bo nie masz czego w nim ustawiac. Moze Ashton jest postacia wirtualna? Kto wie....

- Wiec poszperalismy tu  i tam, takie dziewczece plotki...

- Bylo was wiecej - przerwalam mu zanim zdazyl skonczyc

Rozejrzalam sie w okol, bedac w salonie. Plazmowka, pewnie nie zarobiona uczciwie, skorzana kanapa, pewnie wykradziona ze skepu, wielkie okna wpuszczajace do srodka mnostwo swiatla, pewnie wstawili je poprzedni lokatorzy, ktorych wywieziono do Rosji, a poza tym wszystko co w normalnym pokoju moze byc.

- Ta, pojechali po pizze - machnal reka odwracajac sie do mnie - Chcesz ciastka?

- Chcesz mnie otruc, wstretny podgladaczu? - zasmialam sie - Dziekuje za uprzejmosc, mow co wiesz

- Ladnie dzis wygladasz - wyszczerzyl sie niczym ludzie w sklepie widzac schab bez kosci w przecenie na swieta

- Irwin prosze cie, miejmy to za soba. Oboje wiemy, ze nasze towarzystwo nie jest nam na reke - westchnelam i usiadlam na skradzionej kanapie, myslicie, ze zejmia odciski mojego tylka i bede posadzona o kradziez?

- Ja tam bardzo lubie twoje towarzystwo Sparks. Ale jesli chcesz zastosowac terapie wstrzasowa...

- Moj terapeuta wezmie to pod uwage - kiwnelam glowa

Ashton stal opierajac sie o wielka, potezna komode, obitej z ciemnego drewna, ktora zapewne tez byla spakiem emigrantach do Rosji. Biedni wlasciciele. Natomiast Luke nie przekroczyl progu, opieajac sie o  futryne,

W sumie czulam sie osaczona w pewien sposob, bo nawet jakby planowala uciec, to bez plecaka odrzutowego, raczej nie daloby rady. A zgaduję, że moja puderniczka nie ma opcji: zadzwoń po Jerry'ego. Ught, ja  w sumie nie używam pudru..

Ash wygladal powaznie dzis,i to zaczelo mnie zastanawiac. Zazwyczaj jest bardziej sdystansowany do sprawy. Albo w ogole ja zlewa. To bylo w jego stylu. Albo tak mi sie zdawalo. Irwin nadal byl pieprzona zagadka.

- Zalozmy, ze wiesz jak dziala czarne pudlo, czyz nie? - rzucil mi ukradkowe spojrzenie, za ktore chcialam wziac ta jego kradziona plazme i z calej sily przywalic - I zalozmy, ze ogladasz wiadomosci

- Tylko na wos - ucielam

- Niech bedzie, wiec musisz wiedziec kto to Haunter

- Ta, dzieki niemu dostalam 4 zamiast 3, niesamowity gosciu

Prawda, że nie lubię narzekajacych ludzi w wiadomościach więc i samych wiadomości, ale z powinności oglądałam je w każdy wtorek wieczorem. Walić to, że nic nie rozumiałam. Aczkolwiek sprawa z Haunterem i jego popularnymi morderstwami w Sydney była dość popularna w ostatnich miesiącach, a kolo zaczęło się zacieśniać.

- Moze tak, wyobraz sobie, ze ten ktos jest w Sydney z jednego powodu, zeby dopasc kogos tylko po to aby sie zemscic - nakreślił mi niejasno sytuacje

- Mow dalej

- Przez osobe, ktora zalozmy zawiodla jego zaufanie, wydajac jego polozenie policji. Wiec, zalapalas ta bajke Sparks

To nie była bajka, bo nie zawierała alegorii i kontrastu... Tak mówi moja nauczycielka

- Nie jestem glupia. Irwin. Zostaje jeden element, kim ta osoba jest

Ashton wzruszyl ramionami, jakby mowiac: coz myslalem, ze bedzie gorzej, po czym spojrzal na Luke'a, a ten na niego. Niewymowne dawali sobie jakies sygnaly, ktore cos nie tak trudno bylo rozszyfrowac.

- To jest najciekawsza czesc - Ashton zmienil swoja pozycje i w koncu spojrzal na mnie, nasze spojrzenia sie spotkaly, gdy czekalam na odpowiedz - Bo to osoba jest Mike Sparks

Cos jakby mnie scisnelo, gdy tylko Ashton wymowil imie mojego brata.

- Zartujesz, prawda? To nie jest zabawne - natychmiast wstalam i obrzucilam spojrzeniem ich dwojke - Wiem,ze dobrze sie bawicie, ale to jest karalne.

- Alison to nie jest zabawa - Luke pierwszy raz od poczatku rozmowy wlaczyl sie do niej

Poczulam sie jak uwieziona w klatce z dwoma psychopatami, ktorzy lada chwila beda mnie chcieli pociachac na kawaleczki, a potem wrzucic do oceniu. Jak te glupie ptaki w klatce na plastyke,za ktore za kazdym razem dostawalam 5. Karma wraca...

- Alison, ochlon

Ashton zalozyl rece i westchnal, wygladajac jak spokojna, pieprzona tafla wody w jeziorze. Ale ja nie bylam. Spokojnie moglabym wyjsc z siebie i stanac obok, albo zaczac sie palic. Moj mozg byl przegrzany. Chcialam tylko wrocic do domu

- Nie, nikt nie przyjezdza ot tak sobie i po tygodniu miesza w moim zyciu bardziej niz ludzie, ktorzy sa w nim caly czas - odparlam, probujac skryc moj wybuch, niekoniecznie moja mama musiala nas slyszec - Nie dzwon do mnie wiecej, bo narobie ci problemow. Trzymaj sie ode mnie z daleka

Zmierzylam w strone drzwi, nawet nie muszac sie szaropac z Hemmingsem, ani nie slyszac juz ani jednego slowa Irwina. Cale szczescie.

Jesli sie nie mylilam, a bylam pewna, ze nie, powinni mi dac teraz spokoj, ewentualnie doniose na nich na policje o nekanie. Teraz widzialam jak bardzo mialam tego dosc, i jak bardzo dalam sie wkrecic.

Przeciez to psychoza, nawet jak na mnie. 

***

Minal tydzien odkad ostatni raz rozmawialam z Irwinem, a nawet prawie, ze gdy go widzialam. Nie dzwonil, ale moj sen nadal nie byl spokojny, wiedzac, ze coraz wiecej psychopatow chodzi po osiedlach. Ashton i jego szurnieci przyjaciele  byli najlepszym dowodem.
Powiedzialam o sprawie Jen ale jak moglam uwazac jej zdanie bylo teraz zbedne, choc calkowicie potrzebne. Rozumiecie to?

Ja tez nie, ale tak musi byc.

Tak czy inaczej....

W czwartek wieczorem moj telefon zadzwonil 4 razy zanim mialam zamiar go odebrac. Wychodzę z założenia. ze jak ktoś czegos chce to zadzwoni drugi raz, albo trzeci. Ewentualnie 4, jesli mam zly humor.

Od kilku dni jest taki dzień. O ile to ma sens

Wnerwiona w koncu odebrałam telefon. Matko, Jennifer, nie chcesz ze mna teraz rozmawiac.

- Czemuuuuuuuuuuuuuuuu nie odbierasz, Alison?! - od razu wrzasnęła mi do ucha, ona nie jest osobą zbyt cierpliwą, ja zresztą też, ale ja jestem jeszcze złośliwa

- Nie mam nastroju, mów czego chcesz - mruknęłam, chwytając pilot i zmieniając kanał

Mój Boże, tak trudno zrozumieć, że nie można puszczać dwóch różnych sezonów Plotkary w jedym czasie na dwóch różnych kanałach. Taki ze mnie hardcore... Powinnam się uczyć z pewnością.

- Bo mam do ciebie prośbę, ale najpierw muszę ci powiedzieć, że.... Idę z Nashem na randkę - po tym następuje długi pisk, wiec na chwilę odłożyłam słuchawkę od ucha

Nieźle, nieźle, Jennifer zaczyna się rozkręcać. Znaczy Jen zawsze jest na tyle rozkręcona jakby nałykała się kolorowych tabletek, pięc razy dziennie

- Cieszę się razem z tobą - próbowałam udać entuzjam na tyle na ile mogłam, bo wiedziałam ile to dla niej znaczyło, mogła gadać cały dzień o tym chłopaku więc tak wypadało

Tak, mam jeszcze jakieś zasady kultury osobistej, choć są czasami tak znikome, że ich nie ma. Też się czasem nie rozumiem, nie martwcie się.

- Jest jeden problem - dodała po chwili nieco spokojniej

OO, to oznacza kłopoty. Jennifer, tak jak i w sumie ja, jest największym szczęściarzem wśród pechowców, ewentualnie największym pechowcem wśród szczęściarzy.

- Jen?

- Musisz mi pomóc. Co byś powiedziała na podwójną...

- Nie - odparłam zanim zdążyła nawet dokończyc

Nie bawię się w takie rzeczy. Nawet jeśli chodziło o Jennifer, poza tym nie miałam z kim, a nie chcę trafić na jakiegoś kujona, czy kogokolwiek. Bóg wie z kim Nash się przyjaźni

- Proszę cię, Ali. Błagam..... - zaczęła jęczeć mi do ucha

Czy ludzie nie mogą mi dać spokoju chociaż na jeden dzień, jakby nie patrzeć to ziemia nadal by krązyła w okół słońca, nawet gdybym jeden dzień była off. Ugh nienawidzę ludzi

- Ja też cię proszę..

- A pamiętasz ten raz, kiedy pomagałam ci na teście i dostałaś 5 a ja 2, albo wtedy gdy poszłam na twoją randkę z Danem, żeby cię udawać, bo się rozmyśliłaś?

Dobra, było kilka sytuacji w których i ja potrzebowałam pomocy i w sumie byłam jej to winna, ale to jakieś okropne

- Tak pamiętam, ale ...

- Ale? Alison, proszę cię...

- Z kim?

- Nie będziesz zadowolna... Ale obiecaj, że się zgodzisz

Westchnęłam i się przeciągnęłam. Ta kobieta nie pozostawia mi wyboru

- Ok,ok, obiecuje

- Ashton Irwin

- Jennifer! Nie sądzisz, że wymagasz trochę za dużo? - wrzasnęłam nagle podrywając się z kanapy jak poparzona

Same wspomnienie imienia tego psychopaty sprawiało, że miałam ochotę zacząć krzyczeć, rozbijać wazony i nawet rzucić pilotem w przystojnego Eda Westwicka na moim tv teraz.

Doprowadził mnie na taki skraj szaleństwa, że miałam ochotę wyskoczyć przez szklane drzwi, jak to kiedyś zrobił brat naszej nauczycielki. Pewnie też znał Ashtona Irwina

- Kochanie wszystko w porządku?

Moja mama widocznie zaniepokojona moim wrzaskiem (też bym była zaniepokojona mając takie dziecko) przystanęła na schodach

- Tak, mamuś, rozmawiam z Jen - uśmiechnęłam się

Nie chciałam mieszać ją w tą sprawę, Ashton to jakiś świr więc nie było co ją martwić, prawda? Poza tym, przeciez to typowe problemy nastolatek.. Ta, sama sobie nie wierzę.

- W porządku, masz coś do prania, bo wstawiam?

- Nie, wszystko już wrzuciłam, dzięki

Kiedy weszła z powrotem na górę, ponownie przyłożyłam komórkę do ucha.

- Proszęę

Mogę się założyć, że przez ten moment jaki rozmawiałam z mamą, mruczała mi to samo przez telefon. Przecież gdy jej odmówię, będzie strzelała focha do końca życia, a najgorsze jest to, że Jen nie robi tego często więc jak ją już trzepnie to nawet ja się boję... Ale jeśli się zgodzę, to będę musiała... Nie, nie przechodzi mi to nawet przez myśl

- Jennifer zrozum to, proszę - usiadłam ponownie na kanapie, nie mogłam się zobaczyć z tym psycholem, nie mogłam

- Alison, jesteś moją przyjaciółką i wiesz ile to dla mnie znaczy...

Westchnęłam i ponownie usiadłam na kanapie. Chcwyciłam pilot i wyłączyłam przygotowywania do ślubu Blair z tym palantem, aby chwilę trzeźwo pomyśleć. Co samo w sobie nie było moją mocną stroną. Nie można mieć wszystkiego co się chcę.

Ale jestem jej to winna, i pieprzyć to sumienie i niechęć słuchania jej zawodów miłosnych przez następne pół roku.A niedługo zacznie się lipiec więc będę spędzać z nią 24 godziny na dobę przez 7 dni w przeciągu całych dwóch miesięcy.

Najwyżej ucieknę oknem

- Będziemy tego żałować, obie, zobaczysz - powiedziałam zjeżdżając z tonu, rezygnując

- Kocham cię, Ali. Masz u mnie darmową kawę w CafeMoon przez tydzień.

- No ja myślę - lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy - Jen, skąd ten pomysł z Irwinem w ogóle? - spytałam ciekawa, bo to było coś co nasuwało się od razu

- Ale obiecaj, że się nie rozmyślisz - zastrzegła od razu

- Dobra, dobra

- Bo wiesz, założyłam się z samą sobą i przegrałam .. - ta zakłady typu: jeśli teraz nie zobaczę czerwonego auta to oznacza, że jestem w ciąży nie zawsze się sprawdzały, aczkolwiek Jen była sumienna w stosunku do nich i były pomocne tam w jakimś aspekcie, niech jej będzie - I musiałam iść do niego. Nie wiedziałam, że mają plany na piątek, więc zaproponowałam podwójną randkę. Bałam się, że jesli Ashton się nie zgodzi to Nash też, a wiedziałam, że cię lubi więc...

- Musisz być bardzo ważną osobą jeśli zgadzam się na to głupstwo - przekręciłam oczami i skierowałam się na górę do swojego pokoju - To kiedy ma być to przedstawienie?

- Jutro.

- Pozwól, że się rozłączę zanim wybuchnę niepohamowanym atakiem złości - powiedziałam prawie, że przez zaciśnięte zęby

Tak mało czasu na psychiczne przygotowanie się do zobaczenie Irwina

- W porządku, miłego dnia i kolorowych snów

- Nie musisz być na siłę miła. Jestem ci to winna

-W porządku. Do jutra, paa - jej głos brzmiał melodyjnie jak nigdy

Założę się, że zaraz wyjdzie na zewnątrz i będzie śpiewać z ptakami niczym królewna śnieżka podczas sprzątania domu 7 facetom. Nie wiem ile grzybków halucynków musiała zjeść, żeby być z tego zadowoloną. Whateva.

Rozłączyłam się i westchnęłam.

Zapowiada się ciekawe jutro, i przerażające, nawet na mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro