sirens calling
- Nudy - usmiechnelam sie, wiedzac, ze zdenerwuje Jennifer, ktora od rana paplala, ze to bedzie wspaniala impreza
Nie wiem czego jej tam Candice naopowiadala, ale Jen jej skutacznie uwierzyla. A impreza, coz jak kazda inna.
Jennifer tylko zmierzyla mnie wzrokiem i puscila te uwage mimo uszu.
Rozejrzalysmy sie wokol.
Mnostwo znajomych ze szkoly, w roznych sytuacjach. Az szkoda myslec. Gdyby wziac kamere i nagrywac to od poczatku do samego konca to polowa tych ludzi na drugi dzien miala by wiecej niz przerabane za to. Coz.
Muzyka leciala z glosnikow, i bylam pewna, ze byla wybrana przez Nasha, znajomego Candice, zawsze organizowal skladanki na jej imprezy. Umcy, bumcy, rozumiecie.
Jedzenie, a raczej jego resztki, pomimo tylko 30 minut od rozpoczecia lezaly gdzies na podlodze. W tym samym czasie na stole tanczyla jakas para. Um, probowala tanczyc.
- Spojrz, Nash - Jen zlapala mnie za reke i skierowala wzrok na chlopaka po drugiej stronie sali
Rozmawial z kims trzymajac w reku drinka.
Jego brazowe wlosy byly zmierzwione, a niebieskie oczy wpatrywaly sie w rozmowce. Mial na sobie biala lekko rozpieta koszule, a krawat wygladal jakby byl szarpany przez kazda dziewczyne na imprezie. So hot, Nash
- To moze zamiast szczypac mnie w reke do niego podejdziesz - spojrzalam na nia dobitnie i druga reka sciagnelam jej z mojej.
- Ale ja nie...
Zaczela cos mowic, ale pchnelam ja w jego kierunku. Ponagliłam ją wzrokiem i obserwowalam jak do niego podchodzi. Ta dziewczyna jest czasem bardziej pokrecona niz ja. A to juz jest naprawde wyczyn.
Usmiechnelam sie patrzac na nich, a po chwili wylapalam Candice sposrod tlumu.
Westchnelam i pzedzierajac sie przez ludzi dotarlam do niej.
- Jestes - usmiechnela sie i lapiac mnie za ramiona zaczela sie kolysac w rytm muzyki.
- Tak, jednak - odparlam
- Zgadnij kogo udalo mi sie sciagnac - jej oczy blysnely, oznajmiajac, ze znow przekroczyla sama siebie
- Nie wiem, uswiadom mnie - westchnelam
- Ashton - sciszyla glos i mrugnela okiem
Niezle, zwlaszcza, ze Ashton wydawal sie osoba, ktorej nie zalezy aby zachowac jakiekolwiek kontakty. A jednak.
Nie rozmawialam z nia dluzej, bo juz po chwili wmieszalam sie w tlum tańcząc i gdzies ja zgubilam. Bylo juz lepiej niz na poczatku. Mijajalam osoby z klasy i znane, mniej wiecej, twarze ze szkoly. Muzyka nie zmieniala rytmu, a wszyscy wokolo wydawali sie mocno w nia wczuci.
Wydostalam sie z tlumu z usmiechem na twarzy i stanelam obok wysokiego stolu, na ktorym rozlozone byly drinki i reszta alkoholi. Ja naprawde nie wiem, jak ta slodka Candice to robi, ale jej imprez nigdy sie nie pamieta, i to za sprawa tego wlasnie.
Usmiechnelam sie.
- I jak? - spytalam katem oka widzac, ze Jen stanela obok mnie
- Goraco, jak zawsze - odparla
- Jesli mi powiesz, ze nie wyciagnelas go na randke to mi wstyd za ciebie
Spojrzalam na nia wyczekujaco, a Jen popatrzyla przez chwile na tlum i zwrocila swoj wzrok ponownje na mnie
- RAZ - ponaglilam ja w strone tlumu.
Ta dziewczyna jeszcze sie musi sporo nauczyc, pomyslalam.
Stalam z drinkiem w dloni przygladajac sie jak ponownie podchodzi do Nasha. Jesli teraz tego nie zrobi, obiecuje, bede ja dreczyc przez nastepny tydzien. Coz, i tak to robie.
Nie moglam uslyszec o czym mowia, bo pomimo glosnej muzyki wiekszosc osob rozmawiala glosno, albo krzyczala,albo spiewala, albo spiewala krzyczac.
Wpatrujac sie w ich dwojke uslyszalam glos i mnie zmrozilo.
To byl ten glos.
Szybko odstawilam kubek i odwrocilam sie w poszukiwaniu jego pochodzenia.
Albo to albo zwariowalam. W sumie to tez mozliwe.
Objelam wzrokiem kawalek sali i wypatrywalam twarzy. Nigdzie nie moglam zlokalizowac tego tonu.
Podeszlam blizej nadsluchujac i obserwujac uwaznie wszystkich.
W koncu moj wzrok zatrzymal sie we wlasciwym miejscu. Tak mysle.
Ta osoba byl Ashton.
***
Stal tam pod sciana, ubrany w dopasowane czarne spodnie i bluzke z nadrukiem Nirvany. Rozmawial z Candice.
Zlosc zebrala sie we mnie i upewniajac sie, ze w mojej torebce znajduje sie co potrzeba podeszlam do ich dwojki.
- Hej, Cand, moge ci na chwile przeszkodzic ? - usmiechnelam sie najbardziej falszywie, jak bylo mnie stac.
Candice nieco sie zdziwila, ale jedynie wzruszyla ramionami i odeszla.
Odwrocilam sie w strone Ashtona i spojrzalam z wsciekloscia
- A my musimy porozmawiac - oznajmilam.
Obserwowalam jego reakcje, ale jedyne co zrobil to sie usmiechnal. Nic poza tym.
Pociagnelam go za koszulke, w jakies miejsce gdzie bedzie mniej ludzi
- Od razu przechodzisz do czynow - zasmial sie
- Chyba rekoczynow - odparlam
Stanelismy po drugiej stronie sali za filarem, gdzie nikogo nie bylo.
Spojrzalam na niego czekajac na wyjasnienia
- Co? - rowniez obdarzyl mnie spojrzenjem
- Czekam na wyjasnienia
- Co mam ci wyjasnic,Alison?
- Nie zgrywaj glupka, ty juz dobrze wiesz. Myslisz glupku, ze mozesz do mnie dzwonic tak sobie o 2 w nocy i mowic co mam robic.Nawiedzac mnie w snach, a potem pojawiac sie w szkole i mnie obserowac. Jestes jakims psychopata? - wrzasnelam i bylam wdzieczna muzyce, ze ciagle dudnila glosno.
- Mowisz, ze o mnie snisz? - powiedzial, a w jego glosie mozna bylo wyczuc nutke kokieterji
- Do ciebie w ogole cos dociera, czy tylko brzęczy ci w uszach jak mowie?
Jak gadanie do sciany, tylko sciana sie nie usmiecha i nie jest taka irytujaca. Cholernie irytuajca. Pomyslalam, ze mam do czynienia z idiota XXI wieku.
- Zazwyczaj rozumiem co do mnie mowia - powiedział bardziej poważnie, a ja westchnęłam zdenerwowana i sfrustowana
- Wkurzasz mnie wiesz, i nie mam ochoty spędzać z tobą czasu, ale cóż, jesteś idiotą, który dzwoni do mnie codziennnie w środku nocy i chcę wyjaśnień. Co ty tutaj w ogóle robisz? - zaczęłam sama się plątać, wzburzona tą całą sytuacją
- Myślałem, że szybciej się domyślisz, aczkolwiek miałem nadzieję, że w ogóle do tego nie dojdzie
- Niby dlaczego? Niezłą zabawe miałeś ze mnie, co?
Ught, jakbym go teraz zaczęła okładać, przysięgam byłby martwy
- Uwierz, zabawa była najmniejszą częścią tego wszystkiego - mruknął
- Czego wszystkiego?
Spojrzałam na niego czekając na odpowiedź. Jego mina wreszcie zrobila sie powazniejsza i wygladal na zamyslonego. Wlasnie mialam uslyszec odpowiedz, kiedy wszyscy uslyszelismy dzwiek syren policyjnych, a w oknach zaczely migotac czerwono niebieskie swiatla.
W pokoju zaczal sie poploch, a ludzie zaczeli uciekac w roznych kierunkach, aby uniknac policji. Krzyczeli cos niezrozumiale, a ja patrzylam na nich ze zdziwieniem.
Wtedy uslyszalam krzyk Candice i szybko obejrzalam sie za siebie.
- Jest martwy - krzyknela, a w jej oczach pojawily sie lzy
Drgnelam i spojrzalam na podloge. Czy to krew?
Co tu sie stalo? Minela doslownie chwila, kiedy wszystko nagle sie zmienilo. Bylam zdretwiala wpatrujac w rozpaczajaca Candice. Nie wiedzialam co robic i co by bylo gdybym byla w jej sytuacji
- Co do cholery ....
Nagle poczulam mocne szarpniecie za reke, a moje serce zabilo szybciej kiedy zauwazylam, ze Ashton ciagnie mnie gdzies na gore
- Puszczaj mnie, psychopato - wrzasnelam gdzies w polowie schodow
Wtedy tez uslyszalam, ze ktos rozwalil drzwi, a policjanci znalezli sie w srodku. Odruchowo drgnelam na glosny lomot.
Ashton spojrzal na mnie z zacieta mina
- Chcesz miec klopoty?
Nie odpowiedzialam, wiex kontynuowal ciagniecie mnie na gore. Koedy uslyszal, ze na dole robi sie coraz glosniej, a jeki Candice draznia coraz barzziej bebnki przyspieszyl kroku i szybko pchnal ostatnie drzwi na lewo na koncu korytarza.
Patrzylam na niego ze zdziwieniem i niepewnoscia. A co jesli naprawde jwst psycholem i mi xos zrobi? Nie powinnam mu ufac. To mozecie mi odpuscoc, jestem tego swiadoma
Przekrecil klucz od wewnetrznej strony a nastepnie podszedl do okna uchlajac je do gory. Spojrzalam na niego jak na rasowego idiote.
- To jest twoj genialny pomysl? - spytalam
- Jeszcze mi za to podziekujesz
Powiedzial patrzac mi w oczy i wyciagajac do mnie dlon.
Zawahalam sie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro