We play dumb but we know exactly what we're doing

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie będziemy przyjaciółmi, Irwin, nie dzwoń do mnie więcej

Zegarek, który leżał na wprost łóżka, na którym leżałam wskazywał za dziesięć czwartą nad ranem. Nadal byłam trochę zdenerwowana tym na co naprowadził mnie Ashton, ale szczerze nie wzięłam tego zbytnio do siebie. Zawsze mógł być to po prostu głupi żart z jego strony, choć nie wiem w jaki sposób zabójstwo kogoś na imprezie może wydawać się zabawne.

Nie rozumiem ludzi, byłam pewna, że jestem jedną z największych pesymistek i sadystek w tej szkole. Cóż widocznie ktoś mnie wyprzedził. Cokolwiek, wytropię go i powieszę nad kominkiem.

Tylko nie mam kominka...

- Więc może powiesz mi dlaczego zmarnowałaś ostanie półtorej godziny na rozmowę ze mną - jego głos brzmiał nieco inaczej przez telefon, jednak mogłam rozpoznac ten rozbawiony ton

Umieściłam ostatnio Ashtona na pierwszym miejscu na wielu listach: Największy psychopata, Najgorszy nękator o 2 rano i zdecydowanie Najdziwniejsza osoba w moim otoczeniu.

Serio chciałabym załapać co chodzi po tej jego głowie, ale myślę, że jestem zbyt trzeźwa na to. A co jeśli Irwin to jakiś pieprzony geniusz i gubię się w jego twierdzeniach. Zostawmy jednak jego szatański umysł do pisania strasznych historii na halloween.

- Bo mnie zagadujesz, jesteś denerwujący, miałam zły dzień - bo spędziłam go z tobą, dodałam natychmiast w myślach.

Wróciłam do domu około 10, ponownie musząc dotykac tej ohydnej drabinki i słysząc denerwujący śmiech Irwina. Rzuciłam mu wtedy spojrzenie typu: jestem bliska zabicia cię na każdy dowolny sposób. Choć nie wiem czy by mi się to opłacało. Wiecie informacje.

- Opowiedz o tym ...

- Widzisz znów to robisz! - mruknęłam - Zadzwoń do swoich kumpli, którzy wyglądają jak kucyki pony i może im opowiedz historię swojego życia, co?

- Nie wyglądamy jak kucyki pony - zastrzegł od razu

- Wyglądacie - szybko zaprzeczyłam.

Przekręciłam się na brzuch, bo moja pozycja po długim czasie stała się nie wygodna. Rozejrzałam się po pokoju, moją uwagę przykuły okna. Postanowiłam podejść do niego i zasłonić je zasłonami, gdyby ktoś, czytaj Ashton Pieprzony Podgladacz I Wszystko Co Złe Irwin, chciał tu zajrzeć.

Byłam tego na sto procent pewna.

- Ejjj, czemu zasłoniłas?! - niemal od razu usłyszałam jego mruknięcie do telefonu

Westchnęłam

- Irwin weź sobie coś na sen, bo nie mam zamiaru dotrzymywać ci towarzystwa. Słodkich koszmarów

- To niemiłe, Sparks

- Niemiła to ja zaraz będę, Irwin

- Ok. Słodkich snów, do zobaczenia Alison

- Oby nie

Szybko rozłączyłam się, nie chcąc aby Ashton znów mnie naciągnął na kolejną godzinę rozmowy o tym jak bardzo się różnimy. A tego się nie da ukryć.

***

- ALISON CAROLINE SPARKS musimy porozmawiać

Poniedziałek rano to najgorsza pora  w całym tygodniu, może zaraz po całej niedzieli, to jest jakieś gówno. Jeszcze po tonie Jennifer można wywnioskować, że będzie przeprowadzać wywiad środowiskowy. Umrę tego dnia.

Chcę być pochowana w spodniach jak coś, i oczywiście w mojej bluzce ze stonesami.

- Czego chcesz kobieto z szopą na głowie? - spojrzałam na nią, choć przypuszczam, że i tak wyglądałam gorzej

Zgdanijcie kogo Irwin wczoraj nękał telefonem co pięć minut od północy. Podpowiedź, nie mojego sąsiada.

Choć byłam bliska przeprowadzenia się do niego i wyrzucenia za okna wszelkich urządzen elektronicznych jakie posiadałam. Obiecuję, że podbiegnę do niego z nożem, jak go dziś spotkam.

- Ann widziała cię z Ashtonem w sobote wieczorem - jej wzrok był bardziej świdrujący niż to urządzenie u denysty, zaczynało mnie przerażać

W tym momencie oprócz zastanowianiu się jak to coś się nazywa, zaczęłam poważnie rozmyślać nad tym, czy nie powinnam jej powiedzieć o całej sprawie.

Być może, powinnam to zrobić teraz niż gdy sprawy zbytnio się skomplikują i będzie za późno, a czuję, że tak będzie.

- Co mamy pierwsze? - spytałam

- Nie zbywaj mnie tylko mów - złapała mnie za ramię

- Powiem, tylko potrzebuję czasu. Co mamy pierwsze?

- Angielski - westchnęła

- I świetnie, idziemy do CafeMoon, musimy pogadać.

Wziełam wdech, zmieniając kierunek z szkoły na centrum miasta.

Nie wiem jak to będzie i czy mi uwierzy, ale cóż, po ylu latach byłam jej coś winna. I myślę, że tak będzie lepiej o ile mi uwierzy.

- Czekaj nie rozumiem, więc jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Ashton? - Jennifer spojrzała na mnie uważnie

Siedziała na przeciw mnie przy małym stoliku, w kącie, w naszej ulubionej kawiarni CafeMoon. Musiałyśmy nie zostać zauważone, bo właśnie zaczęły się nasze lekcje, a w tej szkole nie można mieć przyjaciół.

Jen chyba mi uwierzyła, choć ja sama nie wiem czy wierzyłam, a to było tak pokręcone i brzmiało absurdalnie. Gdzieś  pomiędzy granicą wyobraźni a rzeczywistości. Całkowicie powalone.

- Nad tym myślę, wiesz trudno cokolwiek od niego wyciągąć, a myślę, że on sporo wie - stwierdziłam

- Wiesz to jest raczej dziwne, zwłaszcza, że jeśli dobrze to odebraliście to ktoś chce cię zabić, Ali ty nie masz na tyle problemów, żeby ktoś chciał cię mordować. Może powinnaś to zgłosić... Może Ashton robi sobie tylko żarty z tymi telefonami... Ale ten ktoś  na imprezie u Candice... Nie wiemy kto to jest, a jeśli to było celowo zaplanowane i Ashton to jakiś psychopata? Alison musimy coś zrobić! - spojrzała na mnie niemal krzycząc, a ja natychmiast skarciłam ją wzrokiem.

Ta, monolog Jen idealnie odwzorowywał moje myśli ostatnio. Historia w ogóle nie trzymała się razem, a fakty wyciągane bezpośrednio gmatwały ją jeszcze bardziej.

- Stop, Jen, powinnyśmy zobaczyć jak spraw się rozwinie a potem działać. Póki co nic się nie stało

Sama chciałabym wierzyć w to co mówię, ale było trudno. A mówiłam, bo cóż to trzeba było powiedzieć. Ale ze mnie hipokrytka, po  czesci, ale nie bede sie obrazac. Ludzie robia gorsze rzeczy, dlatego nie lubie ludzi, bleh.

- Nie jestem pewna, wiesz nawet jesli to zart, to moze powiedz rodzicom - nachylila sie nad stolikiem, w dalszym ciagu wpatrujac sie we mnie.

- Sluchaj, nie chce sluchac mantry o tym, ze nie powinnam chodzic na imprezy na ktorej sa osoby, ktorych nie znam. Ja dziekuje, poradze sobie Jen... - ucielam, bo uslyszalm dzwonek mojego telefonu

Obie podskoczylysmy na swoich krzeslach, jakbysmy byly na czyms zlym przylapane. Modlilam sie, zeby zadna nauczycielka nie zadzwnila do rodzicow, ze nas nie ma.

Choc, nic nie mowiac,  raczej nie mam takich problemow- pomijajac nauczycielke biologii, geografii, matematyki, fizyki i wf - jestem nienaganna. Obiecuje.

Westchnelam, kiedy zobaczylam napis na wyswietlaczu, ale moje zaprogramowane oczy specjalnie na ta osobe, przekrecily sie o pelne kolo.

- Kto to? - zapytala Jennifer, zdziwiona moja mimika, a jednoczesnie troche wystraszona, ze to moze byc moja mama

- Ksiaze z bajki - mruknelam i przesunelam pasek na ekranie, zeby odrzucic polaczenie

Calkowicie wystarczylo mi nekanie mnie codziennie o 2 w nocy, zeby jeszcze teraz z nim gadac. Jesli byla jakas bardzoooo cienka nic porozumienia wtedy nad 7-eleven to teraz absolutnie zostala zerwana i Irwin okropnie dziala mi na nerwy. Musze zmienic telefon. Koniecznie

- Czemu nie odbierzesz?

Jennifer wygladala na nieco rozczarowana. Przerzucila swoje brazowe wlosy za plecy. Nie przyznalam jej tego, oczywiscie, ale wygladaly dzis wyjatkowo dobrze. Zreszta nie wiem czego ona czasem od nich oczekuje. One nie zyja prawda? Tak rozmyslanie o wlosach nalezy do moich priorytetow dnia. Zaraz po kawie i przynajmniej jednej piosence The 1975. Just girly things. Zobaczycie kiedys bede prowadzic vblog. Pierwszy filmik bedzie nosil nazwe: 101 powodow, przez ktore trafilam na terapie. Ashton Irwin bedzie na drugim miejscu. Zaraz po Matty'm Healy'm oczywiscie

- Bo go nie lubie?

Spojrzalam na nia jakby to bylo oczywiste, ale calkowicie spodziewalam sie glebokiego przemowienia teraz z jej strony. Czasami mam wrazenie, ze Jen traktuje chlopakow, ktorzy sa blizej nas jak swietosc. Zaloze sie, ze pisalaby o nich piosenki, gdyby to tylko bylo w jej stylu. Albo gdyby ktoras z nas umiala spiewac. Woah to by bylo szalenstwo.

- Jasne, Wiec dlaczego... - przerwala na chwile, prawdopodobnie by zbudowac napiecie i wygarnac mi wszystko lacznie z tym, ze gdy mialam 7 lat obcielam jej lalce wlosy, bo mialam zamiar byc wielka fryzjerka, nie nic - Odbierasz od niego telefony w nocy i chcialas z nim rozmawiac w sobote. Wiesz czemu nie chcesz zglosic tej sprawy? Bo masz nadzieje, ze to utrzyma cie blisko niego - pewnie wyprostowala sie na krzesle i ulozyla glowe na prostych dloniach

- Jedna odpowiedz - pokrecilam glowa z lekkim rozbawieniem - Nigdy nie idz na psychologie

Usmiechnelam sie, ale jednoczesnie zastanowilam sie gleboko, co wiecie nie jest moja mocna strona, czy moze nie ma racji?

Nie, nie ma opcji, zeby mnie cos ciagnelo do tego psychopaty. Choc... Absolutnie nie.

Jesli bylby ostatnim ciastkiem na ziemi, nawet bym go nie tknela. A to oznacza naprawde wiele. Serio

- Przynaj, ze mam racje

- Dzis nie jest twoj dzien... Do cholery!

Moj telefon ponownie zadzwonil. Ponownie ten sam numer, oczywiscie, tylko psychol bedzie probowal az do skutku, czyz nie? Wiec tak Ashton zalicza sie do jakies grupy swirnietych ludzi. W sumie ja tez, ale zalozmy, ze na pierwszy rzut oka tego po mnie nie widac... (Ale widac jak cholera)//

- Odbierz! - Jen ponaglila mnie, a jej ton naprawde brzmial despotycznie, absolutnie przerazajaco

- Dobra - uleglam, bo wiedzialam, ze i tak zadzwoni jeszcze raz, i jeszcze, i 2327248234234 razow kiedy nie odbiore - Czego Irwin?

- Tez mam nadzieje, ze masz dobry dzien Alison - ulyszlam najbardziej irytujacy dzwiek nr 3, zaraz po dzwieku pisania kreda po tablicy i Rebecce Black.

- A ja mam nadzieje, ze ty nie. I ze wygladasz jak zombie, taka mam nadzieje

- Jestes urocza, kochanie. Ale nie mam dzis czasu na plotki, wiec przejde do  konkretow.

- A ja myslalam, ze porozmawiamy o nowej piosence Justina Biebera, arcydzielo, powiem ci

- Przeslucham pozniej. Musisz dzisiaj do mnie przyjsc

Zasmialam sie na glos

- Nie - zakonczylam to szybkim slowem na koncu - Musialabym byc niezle na haju zeby do ciebie dobrowolnie isc

- Wiec sugerujesz, ze najpierw mam cie opic? Bez problemu, o 8 tam gdzie w sobote

Brzmial naprawde bardzo wiarygodnie i to mnie zaczelo przerazac. Aczkolwiek nie ma takiej sily, ktora by mnie zmusila by do niego pojsc

- Mamy wazne informacje. Luke po ciebie przyjdzie...

- Ze kto?

Wtf, z czym niby on do mnie wyjezdza, nie wiem kim jest Luke i nie mam pojecia gdzie w ogole Ashton mieszka. I nie chce wiedziec, szczerze. Wyobrazam sobie wielki zamek na odludziu, otoczony mgla i potezna marmurowa brama, ktorej brama skrzypi bardziej podloga u mojej babci. Jest ogromny i w jednej z sal stoja organy, prz ktorych siada przybierajac czarny dlugi plaszcz i nagrywa muzyke do horrorow.

No dobra moze przesadzam.

- Wysoki, blond wlosy, kolczyk w wardze ....

- Ten goracy, niezla opcja, ale moja odpowiedz brzmi nie

- Po pierwsze, goracy to moge tu byc ja - zasmial sie na  co ja wywrocilam oczami, ponownie - A po drugie, badz gotowa o 7. Wyciagnie cie sila, ale i tak przyjdziesz, Sparks

- Zobaczymy... - odparlam wiedzac ze nigdzie i tak nie pojde

- Poza tym, Sparks, czemu nie jestes w szkole, tylko w CafeMoon?

Jego glos brzmial, jakby bawil sie naprawde dobrze, a ja natychmiast zaczelam sie wokol rozgladac probujac zlokalizowac, gdzies pare brazowych oczu, doleczki, i poczochrane wlosy. Irwin jednak byl krok przede mna, znow...

- Pieprz sie, psychopato

Szybko sie rozlaczylam odkladajac telefon na stolik, nie wiedzac czemu chowajac twarz w dloniach i zaczynajac sie smiac

- Wszystko ok?

- Irwin jest tak samo walniety jak ja

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro