Would you kiss me goodnight?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na lóżku, tępo wpatrujac sie w kolorowe, swiecace cyferki na zegarku, lezącym na biurku.
Stwierdzilam, ze Ashton musi byc gdzies w polowie drogi i nie moglam sie pozbyc uczucia, ze cos pojdzie naprawde zle.

Było za dwadzieścia 10, co sprawiło, że kompletnie oszalalam, bo uwazalam to za dzielo diabla. Dosłownie. Nie chcę mówić czemu.

Chcialam cos zrobic i kurwa nosiło mnie w tą i z powrotem w domu Ashtona, ale oczywiście zostałam tu uziemiona z Calumem. Ash uważa, że z moim szczęściem Haunter zabilby mnie zanim zdazylabym wyjsc z domu. Ashton. Ashton tez by mnie zabil.

Ale zwariowalam, tak czy inaczej. I to nie byla wariacja na widok Iana Somerhaldera bez koszulki. Zamknieta I zalamana.

Jak te pieprzone ananasy w puszcze. A ja nie jestem owocem do cholery.

Dość szybko nam się udało rozwiązać zagadkę. Tak, wiemy, że już coś z nami nie tak. Mamy ten umysł zabójcy. Haunter porwał Jennifer i prawdopodobnie ma zamiar rozprawić się z tym wszystkim w naszej najbliżej galerii handlowej, która wyjątkowo jest zamykana w piatki godzine wcześniej. Cóż za genialny pomysł, że też twórcy American Horror Story jeszcze na to nie wpadli.

Boże, ta myśl mnie zabija.

Znów wstałam i zaczęłam chodzić. Zrobiłam się bardziej psychiczna, niż to było zamierzone. Musiałam stąd wyjść. Musiałam znaleźć jakiś równie psychiczny sposób, aby się stąd wydostać.
Nie było to jednak takie proste, bo Calum idealnie robił za niańkę. Nie wiem jaki w tym miała cel reszta kucyków Ashtona, ale ich zapłata musiała być cholernie wysoka. Wyobrażacie sobie pilnować jakieś upierdliwej dziewczyny, która w dodatku wygląda jakby wszystkie choroby fizyczne i psychiczne na nią spadły w jednym czasie.

- Usiądź sobie, Alison, nie wyjdziesz stąd- Calum wydawał się spokojny jak cholera

Chciałam mu coś szybko odpowiedzieć, ale ugryzłam się w język, bo było by to jakieś niemiłe. Teraz nie jest czas na bycie emo. Co jeśli coś się stanie Jennifer? Musiałabym wtedy też coś sobie zrobić, nie wyobrażam sobie tego w żadnym wypadku. Ona nie miała z tym nic wspólnego.

Dobra, koniec tej imprezy. Miałam plan, jest moc.

Chwyciłam szklankę, w której była woda, która niby miała mi coś daći niby idąc, jak to ja, potknęłam się i wylałam ją centralnie na ubranie chłopaka. Nie, nie byłam aż tak niezdarna, to było celowe. Załóżmy.

- Boże, wystarczy tych nieszczęść- usiadłam na podłodze i udając wielką rozpacz, zaczęłam płakać.

Łatwo grało się dziewczynę niespełna rozumu, jeśli faktycznie tak było.

- Uspokój się, proszę- westchnął - Zmienię to szybko - stwierdził.

Głupiec... W każdym bądź razie uroczy i Beyonce. Mniejsza o to.

Kiedy tylko zauważyłam, że nie ma go w pobliżu wyjęłam z kieszeni klucze do garażu, które zwinęłam już wcześniej na wieczne oddanie(tu przykład eufenizmu) i pędem udałam się w stronę drzwi. Spodziewałam się tego, że będą zamknięte. Bogu dzięki udzieliło mi się coś z włamywacza, bo zostawiłam wcześniej uchylone okno w kuchni.

Narobiłam mnóstwo hałasu i pewnie Calum już to zdążył zauważyć, więc musiałam się streszczać. Klucze prawie wypadły mi z rąk, gdy patrzyłam na garaż, bo to byłoby niemożliwe. Całe szczęście wiele szybciej nawinęło mi się auto, zapewne Caluma, być może.

Modliłam się żeby ten przycisk otworzył samochód i choć raz moja prośba została wysłuchana.

***

Nie pamiętam drogi.

Jechałam jak na złamanie karku, naginając każdy przepis tylko po to, żeby nie było za późno. A już dawno miałam wrażenie, że tak jest.

Zaparkowałam jakiś kawałek dalej, a resztę drogi pokonałam biegiem. Myślałam, że umrę, ale wiem, że to jedyne co mi zostało, więc co za różnica? Nie wiedziałam jak się dostać do środka. Spędziłam więc najdłuższą minutę życia zastanawiając się nad tym. W końcu jednak mój umysł postanowił działać.

Strach przed utratą, Jennifer, Ashtona, czy choćby Luke'a, albo Rainbow Dash był większy niż cokolwiek, więc tak, adrenalina zasłaniała mi właściwy obraz całej tej sprawy.

W ciemnościach podziemnego parkingu spróbowałam odnaleźć schody. Przez krótki ułamek sekundy moje ciało chciało wybrać windę, ale nie przesadzajmy. To niezabawne. Pamiętacie,gdy nazwałam wyścigi idiotyzmem, przez które mogłam stracić życie? No tak, więc co miałam powiedzieć teraz?

Stąpałam powoli po schodach, z bijącym sercem, mając nadzieję, że na nikogo tu nie wpadnę. Choć szczerze spodziewałam się ludzi Hauntera przy wejściu. To było przecież oczywiste. Było tak ciemno, że z każdym krokiem miałam wrażenie, że nie wiem dokąd idę, albo po prostu już straciłam wzrok.

To było okropne. Nigdy się tak nie cieszyłam, jak wtedy, gdy dotarłam na pierwsze piętro. Poznałam je jedynie dostrzegając święcące przyciski windy po drugiej stronie. Poza tym było cholernie ciemno. Oczywiście z jednej strony to dobrze, bo nikt mnie nie powinien dostrzec. Ale wiecie, ja też nic nie widziałam.

Postanowiłam więc iść dalej po omacku przy ścianie, choć wtedy szybko pojawiło się pytanie: DOKĄD DO KURWY NĘDZY MAM IŚĆ?! H&M? Forever 21? 7-eleven do cholery?

Nie wiedziałam, a serce biegło sobie gdzieś z myślami i nie dało się ich dogonić, prostując, byłam bliska załamania tu w tym miejscu. Ewentualnie mogłam skapitulować, może uratowałabym ludzkość, a za rok kończę szkołę i nie wiem co chcę robić w życiu, więc może...

Kurwa.

Zanim nawet zdązyłam jakoś sformułować moje myśli, ktoś zatkał mi dłonią usta i powalił na ziemie. Mogłam być na sto procent pewna, że to ktoś od Hauntera, albo i sam wielce zainteresowany. Prosiłam tylko o mocne uderzenie w głowę zanim cokolwiek się zdąży stać.

Chwila moment...

Wykorzystując pakiet ostatnich chwil wbiłam się moimi zębami wampira w dłoń napastnika, a swoimi szponami, tak, to nie są tipsy, chwyciłam nadgarstek. Mało efektowne, ale zadziałało.

-Hemmings ty idioto - westchnęłam, kiedy byłam już pewna

-Kurwa, Alison, nie miało cię tu być- powiedział, a było to o wiele za głośno, więc mocniej ścisnęłam jego dłoń.

-Cicho- przypomniałam mu- Jak to widzisz?- spytałam, gdy zlazł ze mnie, a ja już nie wpijałam się w jego ręce. Biedaczek, wiem, że to boli.

- Nie widzę kurwa! I Haunter nie będzie największym problemem, jak Ashton się dowie, że Calum cię wypuśćił

- Wypuśćił...Nieważne, nie pierdól tylko mów co się dzieje

W tym momencie oboje zamilknęliśmy, bo usłyszeliśmy kroki z prawej strony. Nie drgnęliśmy ani o centymetr, nadal leżałam na cholernie brudnej posadzce w pierdolonym centrum handlowym.

Poczułam się tak podirytowana, że chciałam pozabijać ich wszystkich w tym momencie i skończyć z tym, bo zaczynałam być zmęczona. Sytuacja wymknęła mi się z ręki i nie, nie podoba mi się to. Patrzyliśmy w czarną przestrzeń, która wydawała się być pusta i niekończąca. Nie dostrzegając żadnego ruchu, stwierdziliśmy, że my też nie możemy być widoczni. Luke dał mi znak i powolnym, cichym krokiem ruszyliśmy w przeciwną stronę.

Nie wiem, czy tak rozsądnie było trzymać się ściany. Byliśmy centralnie na celowniku.

-Muszę go złapać- szepnął Luke, a ja pomimo słabego naświetlenia spojrzałam na niego, próbując odkryć, czy z jego mózgiem wszystko w porządku, bo ten pomysł był idiotyczny.

-Że co?! Hemmings, opanuj swoją blond czuprynę

-Im mniej osób tym lepiej. Poza tym tak się umówiliśmy...

-Luke ty przecież nie zabijesz człowieka- przekręciłam oczami

-Ale mogę ogłuszyć.- tu następuje dwukrotne przekręcenie oczami.

Niby jak Luke Hemmings mógł zrobić komukolwiek coś złego? Przecież ten kolczyk w wardze to chyba najbardziej szalona rzecz, na jaką pozwolił sobie w życiu. Czy jego rodzice o tym wiedzą? Czy są świadomi, że przyjaźni się z synem psychola? BOŻE, czy oni są świadomi?

Sparks opanuj się i powstrzymaj go, zanim zrobi coś za co będzie się musiał się spowiadać, mówi mi mój zdrowy rozsądek, którego zresztą nie mam, ale po prostu tak myślę, oks?

Luke jednak odsuwa się tak szybko, że nie potrafię go zlokalizować i zmusić moich zwłok, aby go złapać. Przysuwam się więc do ściany i próbuję wytężyć słuch, żeby go jakoś zlokalizować. Ale nie, jego nogi modelki są bardzo ciche, jakie do cholery buty on założył? Baletki?

Robię się nerwowa, gdy nie wyczuwam go w okół, a podświadomość mi mówi, że ten ktoś nadal się tu czai. I mogę być tego pewna, gdy słyszę plask na przeciwległej ścianie.

Nawet nie myślę, czy to Luke, czy ktoś inny, ale pierwszy obraz miga mi w głowie, więc rzucam się pędem, nie zważając, że mnie słychać, bo dyszę jak ranny mamut. Już widzę, jak muszę popełnić samobójstwo obok Hemmingsa a cały plan bierze cholera, ale kurwa nie mogę go przecież zostawić. Mały bezbronny Lukuś.

- Lucas, ty imbecylu- słyszę czyiś zduszony, urwany szept.

W pierwszej chwili zatrzymuje się w pół kroku, jednak potem rejestruje do kogo należy ten głos. Boże, Beyonce, całe szczęście.

-Jezus, Calum, sorry stary- Luke wzdycha i odciąga obie ręce od ściany, do której przyciska twarzą biednego Caluma.

Tylko mi brakuje, żebym musiała wyzbierać jego zęby stąd i przykleić mu na superglue. Oh, gdyby Jen tu była postanowiła by coś mądrego. Do kurwy nędzy, JENNIFER!

-Jeśli wszystko w porządku, to przepraszam, ale kurwa muszę ratować piękną i psychola z rąk ojca jego... Jezu, co właśnie powiedziałam- westchnęłam i przyłożyłam dłoń do głowy.

Tak, najlepiej jakby teraz zaczęła mnie boleć na tyle mocno, że umrę sama z siebie. Może okresik? Sprawdzian z matmy?

- Alison jesteś niesamowicie głupia- stwierdza Calum(a to nie jest dla mnie nowością).

-Ktoś musi- wzruszam ramionami.- Poza tym, zrobiłbyś to samo...Chyba, że tak naprawdę jesteś po stronie Hauntera, ale tego nie radzę, bo Hemmings już zasmakował moich szponów.

Co ze mną nie tak? Czy ja próbuję przedłużyć ostateczny koniec? Czy to z powodu strachu, braku jedzenia, przemęczenia czy co? Za dużo pytań nasunęło mi się po tym wypowiedzeniu.

Słyszę krótkie westchnięcie Caluma i z bliska mogę zobaczyć, jak porozumiewawczo patrzy na Luke. Ja natomiast obserwuje ich i próbuję nakłonić do zrobienia czegokolwiek. Mam nadzieję, że oni będą choć po trochu bardziej ogarnięci niż ja, bo jeśli nie to mamy trzech nieogarów, razem, w jednym centrum handlowym, po zamknięciu z seryjnym mordercą i po prostu spoglądamy na siebie, bo kurwa nie wiemy co robić.

-Dobra, chodźmy.- wzdycha Cal- Gdzie oni są i jaki masz plan, DZIEWCZYNO, KTÓRA UKRADŁA MOJE AUTO, SKAZAŁA MNIE NA ŚMIERĆ Z RĄK IRWINA I ZALAŁA MOJĄ ULUBIONĄ BLUZKĘ?

Wywrócenie oczami numer 3.

Nie odzywam się jednak, bo fakt, że nie mam żadnego planu, nie stanowi zbyt dobrej opinii dla mnie w tym całym bałaganie.

-Gdy ostatnio widziałem Asha, biegł na ostatnie piętro. Nie wiem jak, ale jego mózg działa sprawnie.

- W porównaniu do twojego- dogryza mu Cal,a Luke się zatrzymuje i patrzy na niego tą miną: czego mama nie zobaczy, o to mama zła nie będzie.

-Dobra stop. Musimy uratować po prostu tą dwójkę i pozbyć się tego psychola- mówię stanowczo, jakby to nie było oczywiste, jednak było tak proste jak spisanie wypracowania z internetu.

-A jak zamierzasz się pozbyć Hauntera, przepraszam?

-Nie mówiłam o Haunterze.

Spoglądam na ich dwójkę, chcąc odczytać ich miny, jednak ciemność mi to utrudnia. Sarkazm zawsze i wszędzie. To trochę przerażające, ale mój dziadek zawsze mówi: śmieję się, bo co mi zostało? i uważam to za idealne motto całej tej wyprawy. Nic mi już nie zostało.

-Ty i Irwin jesteście tak samo spierdoleni- mruczy Beyonce, a ja muszę się powstrzymać, żeby nie zachichotać i donieść wszystkim w całej Australii o naszym położeniu.

Zmarłego bym obudziła.

Dochodzimy do końca piętra, a tam musimy być bardziej ostrożni, bo cała ściana przednia jest oszklona i dochodzą z niej światła uliczne. Bogu dzięki Sydney jest oświetlone jak choinka w Boże Narodzenie, to bardzo pomocne. Chciałabym podziękować mamie, pani ze spożywczaka, kotu babci mojej koleżanki, której brata poznałam, gdy wyprowadzał swojego żółwia Skarpetę, pewnego ciepłego poranka o godzinie 11, gdy oboje mieliśmy 10 lat, a później padał deszcz.

-O cholera- szepta Luke, a ja szybko próbuję odnaleźć źródło tego jakże brzydkiego słowa okalającego jego usta. Tak zaczerpnęłam to od mojej nauczycielki angielskiego, też wyczuwam podtekst.

Patrzę jednak na nieznanego mi faceta, którego twarz wydaje się zupełnie rozwalona i nie muszę sprawdzać, aby wiedzieć, że nie żyje. Szybko odwracam wzrok, bo wiem, że mogłabym zemdleć, jeśli patrzyłabym dłużej. Zazwyczaj tak nie mam, ale tej nocy wolałam nie ryzykować

-Drzwi zostały zamknięte. Zabiję te sukę, zanim minie 10 minut, dobrej zabawy.

Patrzę na chłopaków i wydaje mi się, że to co słyszę jest o wiele gorsze od tego co przed chwilą zobaczyłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro