Eleven

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem niesamowicie wkurzony.
Po raz kolejny w ciągu dwudziestu czterech godzin, Lucy podniosła mi ciśnienie. Ta kobieta dosłownie doprowadza mnie do szału!
Brunetka z baru była w moim typie i liczyłem na coś więcej z jej strony, ale na horyzoncie musiała pojawić się ona i wszystko spieprzyła. Ugh. Co za okropny typ!
Idę wkurwiony w stronę hotelu. Może to dziecinne, ale potrzebuję wyżalić się Zaynowi. Choć ten pajac uwielbia jej towarzystwo, to tym razem mam nadzieję, że stanie po mojej stronie.
Trzaskam drzwiami i zastaję przyjaciela rozwalonego na wielkim łóżku oglądającego jakiś program w telewizji.
-Ocho wyczuwam kłopoty- odzywa się i jednocześnie podnosi.
-Czy ty wiesz co ta wariatka zrobiła?!
-Nie, ale chętnie posłucham.
Z powrotem się kładzie i zakłada ręce za głowę uśmiechając się przy tym jak debil.
-Bajeruję sobie na luzie pewną brunetkę. Wszystko szło idealnie. Już się umówiliśmy na potem, a tu nagle przysiada się Lucy i wpierdala nam się do rozmowy. Oczywiście nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie zaczęła mnie obrażać. No i koniec końców, odstraszyła mi Olivię. Kurwa. Myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. Co za babsko!
Chodzę po pokoju z jednego kąta w drugi wyklinając byłą żonę.
-Trzeba przyznać, że nasza Lucy ma charakterek- rechocze.
-No to niech swoje humorki trzyma dla innych, nie dla mnie.
-Ale tak się akurat składa Stary, że ona najbardziej ciebie lubi wkurzać.
-To niech sobie zmieni hobby i się ode mnie odwali!
-Chcesz wiedzieć co ja o tym wszystkim sądzę?
Przystanąłem i popatrzyłem na niego niepewnie, a następnie ledwo zauważalnie przytaknąłem.
-Otóż, uważam, że ty Harry Stylesie nie jesteś całkiem obojętny dla Lucy Windson.
Prycham.
-Zmarnowałem tylko czas przychodząc tu do ciebie, bo od początku wiedziałem, że nie ma sensu się ciebie radzić.
Ruszyłem w stronę drzwi, ale zanim wyszedłem, usłyszałem słowa Zayna.
-I ona tobie również. Przekonacie się o tym obydwoje wkrótce.
Co on może do cholery o tym wiedzieć? Nawet nigdy w poważnym związku nie był. Ba. Chyba nawet dziewczyny nie miał. Więc niech się teraz kurwa nie wymądrza.
Wracam na plażę, a najlepiej w stronę przybrzeżnych budek, gdzie najłatwiej wyrywa się panienki.
Nadal jestem jeszcze lekko wkurzony, lecz poprawia mi się humor, gdy zauważam Lucy. Znaczy mój nastrój ulega zmianie, nie ze względu na jej widok, tylko na mój plan w ramach zemsty.
Dziewczyna próbuje się przypodobać jakiemuś facetowi z deską, który moim skromnym zdaniem, wygląda jak pedał. No błagam, spójrzcie na niego. Typowy laluś. Chyba po naszym rozstaniu poważnie popierdoliło jej się w głowie.
Zostawiłbym to tak jak jest, lecz sytuacja z rana mi na to nie pozwala.
Zmierzam w stronę pary z wielkim uśmiechem na buzi. Już po chwili obejmuję brunetkę i całuję ją przelotnie w usta.
-Cześć kochanie, szukałem cię dosłownie wszędzie i nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
Oczy Lucy o mało nie wylecą z orbit, jej chłoptaś natomiast lustruje mnie wzrokiem.
-Zostawiłaś mnie samego w łóżku z poważnym problemem. I nie mówię w tej chwili o niczym innym, tylko o moim wielkim kutasie.
Specjalnie łapię się za krocze, aby narobić jej większego wstydu.
-O Boże- zakrywa twarz dłońmi.
-Oj przepraszam, gdzie moje maniery? Lucy, kotku, przedstawisz mi swojego nowego kolegę?
Czuję jej palący wzrok na sobie.
Ale przecież ja się świetnie bawię.
-Jimmy.
-Harry, czyli mąż tej seksownej pani.
Podajemy sobie ręce.
-Wiecie co? Ja już sobie pójdę, nie będę wam przeszkadzał.
-Jaka szkoda Jack. Fajny koleś z ciebie.
-Chodź już- warczy Lucy.
-Jaka napalona.
Spycha moje ramię i odwraca się do mnie przodem.
-Czy ciebie popierdoliło?
Uhuhu. Jest wkurzona.
Wkurwiona Lucy oznacza przeklinającą Lucy.
Pochylam się nad jej uchem.
-Zemsta jest słodka, skarbie- szepczę i odchodzę zostawiając ją osłupiałą.
_______________________________________
Jak wakacje? :)
Ja jestem jeszcze w domu :c
Do następnego w niedzielę xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro