× day 2 - nyo amepol ×

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

hej kocham je
nadal nie zasnelam więc mozna to liczyć jakos drugi dzień z rzędu ok na razie wychodzi xD
eeeee chciałam spróbować w nyo Polskę bo wszyscy ja idealizują ale nwm nie umiem tez xD

***

Jako personifikacja kultury swojego kraju, Felicja była przesadnie dumna i pewna siebie. Uwielbiała wszystko w swoim kraju - tradycje, stroje, ludzi, muzykę. Mogłaby o tym mówić bez końca, choć rozmówca by miał się, zanudzić na śmierć.

Dlatego też nie mogła znieść, kiedy jakaś zaledwie dwustuletnia lalunia, bez gustu i prawdopodobnie mózgu, tak głośna i przyciągająca wzrok, zaczęła coraz częściej pojawiać się na jej terenie i ściągała na siebie całą uwagę Europy.

Niesprawiedliwe. Nie zasłużyła. Felicja była zdecydowanie lepsza i rzecz jasna, z całą pewnością nie nudniejsza i na pewno nie przestarzała.

- Hej, Alice... Myślisz, że mam zmarszczki?

Nie martwiła się, tylko upewniała.

- Felicjo, nadal wyglądasz na młodszą od niej - odparła znudzona już tym wszystkim blondynka.

- Ale ona mnie nie obchodzi... Ej, czy to siwy włos?

- Nadal są idealnie blond.

- Może powinnam ubierać krótsze spódniczki.

Felicja nadal się zastanawiała nad swoim życiem. Jak ktoś mógł uważać tę Amerykę za jakąś lepszą? Od niej!

Denerwujące...

*^*

Coś się zmieniło.

Felicja miała mnóstwo czasu na przemyślenia. Właściwie może to nic złego, że Amelia dopiero rozwijała swoją kulturę i była trochę inna.

Nie musiała być przecież idealna, a na pewno nie od razu.

A jak tylko stanęła tak blisko Felicji, to mogła zauważyć, jak uroczo się uśmiechała. I zawsze miała śliczne spinki w kształcie gwiazdek. Felicja sama by takie chciała.

A najgorsze - albo najlepsze, nie potrafiła się zdecydować - było to.

- Hej, Fela. Gwiazdy są dziś piękne. Kocham gwiazdy. Ale ty jesteś piękniejsza.

Co za oklepany tekst. Żałosne. Czy nie stać jej na więcej?

Ale w życiu nie czuła się tak zmieszana.

Nie rozumiała, czemu Amelia się tak zachowywała, skoro Felicja zawsze była do niej negatywnie nastawiona i za bardzo się z tym nie kryła.

A zapytana tylko wzruszyła ramionami.

- Podobasz mi się, co w tym dziwnego?

- To, że jesteś dziewczyną.

- Tak? - Amelia spojrzała w dół. Na swoją bluzkę z dekoltem głębszym niż Morze Bałtyckie. - Całkiem normalną. To co?

- Ale obyczaje...! A nie, pewnie nie wiesz, co to jest, prawda?

- Aaa chyba słyszałam kiedyś... No żartuję! Wiem. Ale to nudne. To co?

Nie wiedząc, co zrobić, Felicja zwyczajnie wyszła.

Po czym dostawała wiadomości.

Mnóstwo wiadomości.

Więcej próśb o wyjście gdzieś, bezsensowne smsy typu „ej“, a nawet przeprosiny.

Felicja czuła się z tym dziwnie. Może powinna się zgodzić. Może powinna zaakceptować jej dziwną osobę i to, że kiedyś trzeba oddać rolę najcudowniejszej personifikacji komuś innemu.

A komplementy z jej strony bywały naprawdę miłe i choć często niezbyt kreatywne, to odczuwała je inaczej niż te, które dostawała przez całe życie. Żaden mężczyzna, młodszy czy starszy, nie sprawił nigdy, przez ponad tysiąc lat, że czuła się tak wyjątkowa i może naprawdę kochana.

Czas sie pogodzić. Z Ameryką. Z sobą. Z uczuciami.

Zadzwoniła do niej i - niespotykane, ona, najbardziej pewna siebie ekstrawertyczka - nieśmiało coś wybąkała o spotkaniu i zakupach. Entuzjastyczna reakcja sprawiła, że strach i niepewność zniknęły. Trochę.

- Wiesz, uwielbiam twoje sukienki, ale może byś chciała coś, emm... mniej tradycyjnego?

- Ale kocham tradycję! - zaprotestowała Felicja z uśmiechem na ustach.

W życiu się tak dobrze nie bawiła. Nie licząc tego, gdy w jej ręce wpadała butelka z wódką, ale nieistotne. Na trzeźwo.

- Czasem warto otworzyć się na coś nowego, słońce.

- A-ha-ha, po prostuuu, nie jesteś gotowa na widok moich nóg!

- Oj, jestem. Całe życie.

- Co?

- Co? Chodź. - Amelia złapała ją za dłoń. - Wiem, gdzie chcę iść, nie zawiedziesz się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro