3:45 A.M

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przewracam się na drugi bok oraz zaciskam mocniej oczy.

Zaśnij, zaśnij, zaśnij- powtarzam sobie cały czas w głowie.

Nie wiem czy mój brak snu jest już problemem czy też nie? Bo właściwie bezsenność to choroba, ale czy ja jestem chora? Staram nie dopuszczać do siebie takich myśli. Uważam, że spowodowane jest to ciągłym stresem. Już od roku chodzę spać o różnych godzinach.

Bezsenność lub bardziej mój brak snu, cokolwiek. Jest jakby ciągłą walką z myślami. Cały czas myślisz o tym by nie myśleć o niczym. Czujesz jakbyś miał umrzeć z braku snu, ale jakaś siła trzyma Twój mózg i nie pozwala mu zasnąć. Twoje ciało błaga o minutę snu, ale mózg jakby nie mógł się po prostu wyłączyć na chwile.

Do tego jeszcze ten cały chłopak. Na plaży udawało mi się w końcu zasypiać, a teraz przez trzy dni spałam może czterdzieści minut. Codziennie sprawdzam miejsce, które kiedyś było moje. Przez te trzy dni chłopak nadal tam był. W tym samym jebanym miejscu.

Ostatecznie stwierdzam, że nie zasnę już dziś więc po prostu wstaje. Wchodzę do łazienki oraz przemywam swoją twarz wodą. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i westchnęłam. Moje włosy już nie są tak grube oraz ciemne jak kiedyś. Jakby połowa moich włosów wypadła, a ich kolor zmienił się na wyblakły kasztan. Nie chce już wspominać o mojej twarzy. Jest cała blada oraz sina. Oczy malutkie, a wokół nich sińce. Wydaję mi się, ze trochę schudłam. Moje kości na twarzy zaczęły wystawać już naprawdę mocno.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się do drzwi wyjściowych. Wzięłam tylko telefon, słuchawki oraz papierosy. Czego jestem pewna z moich chorób to na pewno uzależnienie od nikotyny. To już nie jest nawet uzależnienie. To jest ogromny mój problem.

Kierując się na plaże prawię się modlę, by nie było na miejscu tego chłopaka. Mam ochotę po prostu poleżeć oraz posłuchać sobie muzyki. Odpalam szluga oraz przymykam oczy wchodząc na plażę.

- Oh, dziękuje- mówię sama do siebie, gdy widzę, że chłopaka nie ma na moim miejscu.

Uśmiechnięta od ucha do ucha poleciałam biegiem na to miejsce. Poczułam napływ energii oraz szczęścia. Udało mi się znów tu być, sama.

Usiadłam na piasku oraz złapałam swoje nogi i przybliżyłam je do swojej brody. Oparłam głowę na kolanach oraz włożyłam słuchawki do swoich uszu. Puściłam jakąś bardzo starą playlistę z moją ulubioną muzyką z przed ponad roku.

W pewnym momencie poczułam jakbym po prostu odleciała.

5:58

- Nie wiem czy ci się to spodoba, ale czemu Ty kurwa tu śpisz?- budzi mnie kogoś rozśmieszony głos.

Otworzyłam oczy jednocześnie je zamykając. Zaczęło robić się już jasno, a ja musiałam naprawdę spać. I dlaczego już nie śpię?

- Jak masz na imię wkurzona śpioszko?- zapytał, a ja dopiero teraz poczułam jak bardzo mnie zdenerwował tym, że mnie obudził.

- Jesteś jakiś popierdolony czy co?- próbowałam się wydrzeć, ale chrypka w moim głosie mi na to nie pozwoliła.

Chłopakowi mina momentalnie się zmieniła. Uśmiech zszedł mu z twarzy, ale za to podniosła się jedna brew. Mogłam w końcu trochę bardziej mu się przyjrzeć.

Jego kosmyki włosów dziś szaleją i są postawione w każdą stronę świata. Jeden opada mu na lewą część jego twarzy. Jego oczy wyglądają jakby ktoś wlał w nie morze. Można powiedzieć, że nawet prześlicznie niebieskie posiada swoje tęczówki. Ma lekko podkrążone oczy oraz popękane usta.

- Zabierasz mi miejsce, a potem jeszcze mnie budzisz- mówię poirytowana siadając. Przetarłam swoje oczy, a gdy je otworzyłam chłopak usiadł naprzeciwko mnie.

- Czy to coś złego? Chciałem cię obudzić przed ludźmi, którzy zaraz zaczną się tu zbierać. Myślę, że nie poczułabyś się dobrze gdybyś obudziła się wśród innych. A z tym Twoim miejscem to już nawet nie zaczynaj.

- Tak, wolałabym obudzić się wokół ludzi niż przy Tobie. Przez Ciebie nawet- prychnęłam zła.

Stanęłam oraz strzepałam piasek z całego swojego ciała. Muszę zacząć brać ze sobą jakiś kocyk, bo moje włosy znów są całe w piasku. Podczas trzepania spodni wypadły mi z kieszeni fajki. Chłopak w tym samym momencie co ja stwierdził, że po nie sięgnie. Niestety był szybszy.

- Oddawaj to!- jeszcze bardziej się na niego wkurzyłam.

- Niby czemu? Taka dziewczyna, a w ogóle o siebie nie dba. Nie martwisz się o zdrowie?- słyszałam w jego głosie mnóstwo sarkazmu.

- Co Cię to obchodzi? Nie jesteś moim ojcem, kimkolwiek nie jesteś- powiedziałam bardzo szybko, jakby dotknęło mnie to co powiedział wcześniej.

Nie sądzę, że jestem hipochondryczką, jednak nienawidzę, gdy ktoś mówi mi, że to co robię może mieć potem jakieś konsekwencję mojego zdrowia. To moje zdrowie i moja sprawa.

Chłopak się zaśmiał.

- Jesteś mocna, ale czemu niby aż tak Cię irytuję co?- zaczęłam się śmiać.

- Jeszcze w ogóle o to pytasz? Sam zadaj sobie to pytanie.

- No właśnie to cały czas się nad tym zastanawiam- wstał by być na mojej wysokości.

Jest chyba o dwie głowy ode mnie wyższy. Nie podoba mi się to, ponieważ czuje się wtedy gorsza nawet w wymianie zdań.

- Oddawaj papierosy- zmieniam temat.

- Odpowiedz to Ci oddam- szantażuje mnie. Westchnęłam oraz przewróciłam oczami.

Złapałam opakowanie mojej rzeczy i próbowałam mu zabrać jednak jest trochę szybszy i mocno je złapał bym nie mogła mu ich wyrwać.

- Oddawaj!

- Odpowiedz- zaczął wpatrywać się w moje oczy, a ja przymknęłam swoje. Nienawidzę kontaktu wzrokowego w taki sposób. Był rozśmieszony moją postawą, dlatego tak bardzo nie chciałam mieć z nim tego kontaktu.

- Powiedziałam już wcześniej więc?- odwróciłam wzrok.

- Ale wytłumacz mi to dlaczego na przykład to Twoje miejsce?- nadal wpatrywał się w moje oczy. Puściłam paczkę z fajkami i się odwróciłam.

- A weź sobie te papierosy- westchnęłam, ponieważ straciłam w tym momencie swoje pieniądze.

- Poczekaj!- złapał mnie za ramię, a mnie przeszły ciarki.

Nikt nie dotykał mnie chyba od pół roku, a gdy już ktoś to zrobił poczułam jakby ktoś oderwał mi rękę.

- Nie dotykaj mnie- powiedziałam to z przyciśniętymi mocno do siebie zębami.

Chłopak podniósł ręce do góry, jakby ktoś miał do niego strzelać.

- Oddam Ci jak powiesz mi jak masz na imię- zmienił swoją ofertę.

Od dawna nikomu się nie przedstawiałam.

- Nicole. Mogę?- odwróciłam się w jego stronę, ponieważ kierujemy się w stronę mojego domu i nie koniecznie podoba mi się, żeby mnie odprowadzał.

- Na pewno?- upewnia się.

- Jezu- wzdycham. - Tak, na pewno.

Chłopak oddaje mi papierosy, jednak nadal nie kieruję się w inną stronę. Nie chcę znów być dla niego niemiła, ale nie wiem co wymyślić, żeby mnie nie odprowadzał.

- Ja jestem Niall- mówi po jakiejś minucie ciszy.

- Okey, gdzie idziesz?- staram się powiedzieć to mile, jednak trochę zadrżał mi głos.

- Odprowadzam Cię.

- Jeżeli chcesz mnie okraść czy cokolwiek to się nie martw. Nie jestem bogata i potrafię szybko biegać- spojrzałam na niego, a chłopak w tym samym momencie się uśmiechnął.

- Nic Ci nie zrobię- zaśmiał się oraz spojrzał na mnie.

Poczułam w tym momencie jakby wsparcie, nie... Nie wiem co to za uczycie, w każdym razie czuje się całkiem dobrze. A parę minut temu go nienawidziłam. Chryste co mi się stało w tym momencie?

- Gwałciciel lub złodziej nie powie ci w prost co chce zrobić więc dzięki za upewnienie mnie- uśmiechnęłam się.

Chłopak zaklaskał w dłonie.

- Brawo, potrafisz się uśmiechać!

Poczułam jakbym zaczęła się rumienić. Ja się uśmiechnęłam?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro