5:07 A.M
Wyszłam z klubu trzymając swoją wypłatę za ten miesiąc. Pięćset sześćdziesiąt dolców- może wydawać się, że to całkiem sporo jednak czterysta znika za czynsz. Trochę ponad sto dolców na miesiąc dla osoby palącej oraz z brakiem umiejętności kulinarnych to dość mało.
Podchodzę do wpłatomatu i z torebki wyciągam kartę płatniczą. Całe szczęście, że nie muszę nic płacić za kartę, bo bym się nie wyżywiła. Wpłacam większość na konto i chowam portfel do torebki. Wyciągam papierosy i wzdycham bo jest ostatni.
Idąc w stronę domu kieruję się do całodobowego sklepiku. Kobieta, która w nim pracuje chyba jest najmilszą osobą na świecie. Przychodzę tam tylko na jej zmianie. Czyli w nocy.
Otwieram drzwi, a charakterystyczny dzwonek rozbrzmiewa na cały sklep.
- Dzień dobry- uśmiecham się do pani za ladą.
- Dzień dobry, jak dobrze widzieć Cię uśmiechniętą- odpowiada, a ja znów uświadamiam sobie, że się uśmiechnęłam.
Dziś przed pracą udało zasnąć mi się w moim łóżku na cztery godziny. Dawno nie czułam się, aż tak wyspana.
Zarumieniłam się i sięgnęłam po batonik oraz odgrzewaną pizzę z lodówki. W tym samym momencie ktoś wszedł do sklepu. Nie zwróciłam na to uwagi i podeszłam do kobiety.
- Poproszę jeszcze paczkę czerwonych Marlboro - kobieta westchnęła i sięgnęła po papierosy.
- Kiedy to rzucisz kochanie?- zapytała, a ja spuściłam wzrok.
- Też jestem za. Nicole powinnaś to rzucić- odpowiada ktoś za moimi plecami.
Gdy się odwracam widzę przed sobą blond czuprynę oraz uśmiech Niall'a. Co on tu robi, do tego o tej godzinie?
- Oh błagam, na razie nie planuje- kończąc mówić odwracam się do sprzedawczyni i chwytam paczkę.
Wyciągam pieniądze i daje kobiecie, która jest totalnie w szoku. Musi być, bo zawsze byłam sama, bez nikogo. A teraz pojawia się Niall, nie wiadomo skąd i dlaczego. Mogłaby pomyśleć, że to ktoś po prostu mi obcy, ale musiał powiedzieć moje imię?
- Dziękuję bardzo oraz życzę dobrej nocy- powiedziałam i nawet nie spojrzałam kobiecie w oczy.
- Poczekasz na mnie przed sklepem?- pyta nagle blondyn, gdy mam już dłoń na klamce.
- Nie- odpowiadam oschle.
Wychodzę i szybkim krokiem kieruję się do swojego domu. Chce się przespać, chociaż spróbować.
- Poczekaj!- słyszę krzyk chłopaka i w tym samym momencie jeszcze bardziej przyśpieszam.
Niestety on postanawia podbiec do mnie i złapać znów moje ramiona. Tym razem nawet mnie odwrócił. Jego oczy znów były zaszklone i przerażająco ładnie niebieskie.
- Nie bądź dla mnie taka.
- Taka czyli jaka? Nie znaliśmy się, nie znamy i nie będziemy znali- mówiąc to strzepuję jego dłonie z moich ramion. Odwracam się i idę znów w stronę swojego celu, łóżeczka.
- Nicole- mówi już trochę zdenerwowanym głosem.
Nie potrzebuje znajomych, przyjaciół, kogokolwiek.
- Niall- naśladuje go i odwracam się w jego stronę.
- Czemu nie chcesz się ze mną zapoznać?
- A czemu Ty chcesz się zapoznać ze mną?- dopowiadam pytaniem na pytanie.
Chłopak podchodzi do mnie i znów łapie moje ramiona.
- Nie wiem, po prostu czuję, że chce Cię poznać- odpowiada, a ja poczułam jakby coś mnie uderzyło w twarz.
Poczułam znów jakby fala czegoś miłego mnie otuliła. Otworzyłam usta i już miałam coś powiedzieć, ale mnie zamurowało i nie wiedziałam czemu.
- Czemu zmieniłeś do mnie nastawienie? Jeszcze nie dawno chyba chciałeś mnie zamordować za to, że jestem jebnięta- przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.
- Oh- przewrócił oczami- Nie o to chodzi. Byłaś niemiła dla mnie to ja dla Ciebie też. Po za tym nadal nie rozumiem czemu wkurzyłaś się na tamto miejsce, kiedy miałaś do wyboru milion innych.
- No właśnie, innych.
- Widzisz- mówi chuchając mi w twarz- Dlatego chciałbym cię poznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro