10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIE PODOBA SIĘ, NIE CZYTAJ



Pov Hoodie

Leżałem w łóżku. Nie zagram więcej w tą chorą grę. Nigdy więcej.

Chociaż... Ciekawe jak się kończy. Muszę się odstresować.

Zacząłem szukać w biurku kolorowanki antystresowej. Może mi pomoże...? Kurde.. Trudne to xD . Odłożyłem to daleko, daleko ode mnie. Boże... Ale mnie się nudzi. To pewnie Jezus miał już ciekawsze życie.

Nuuuuudy. Może poczytam cytaty? Idealnie! Muszę tylko jeszcze wykraść Tobi'emu telefon. Zeszłem na parter. Brunet siedział przed kompem i grał w tą grę. Czy on chce mieć zjebanie mózgowe?

Podeszłem do niego jak najci
szej umiałem. Jeszcze troszeczkę a jego telefon będzie mój.

-aaaaaaaaaaaa!- Toby podskoczył a ja dostałem zawału.

-Co ty tu robisz?! - wydarł się na mnie.

Leżałem na podłodze. Dzwońcie na pogotowie, proszę. Umieram. Tracę przytomność! Umarłem.

-Hoodie? Wszystko ok???

-Coś ty mu zrobił?

-Co ja? Co ja!

-Dobra tam. Hoodie! Wstawaj! Nie udawaj!

-Hoodie? Może nie żyje?

-Idź po pape a nie

-Ale...

-Toby!

W tym momęcie podskoczyłem i udawałem węża rzecznego. Chłopaki odskoczyli ode mnie z strachem w oczach. Jak oni komicznie wyglądają.

-Masky....

-Toby....

Czy oni chcą porozumiewać się telepatycznie?

Po chwili oboje stali nade mną wściekli. Ojojojojojojojokjojjoj czyżbym miał trafić do alcatras?

Też wstałem, nie chciałem być niższy od nich. Chyba nie zbyt fajne mają myśli. Chyba trzeba będzie uciekać. Będę jak struś Pędziwiatr!  Patrzyli na mnie jakbym ich zabił. Jej może naprawdę to zrobiłem?

Zaczęli się do mnie skradać. Jej xd o co im chodzi?

-1... 2... 3... - what the fuck?

-Hoodie... Lepiej uciekaj. - zaśmiał się Toby.

Zaczęłem iść powoli w kierunku drzwi wyjściowych. Czemu ja?

Gdy miałem już wychodzić Masky zaczął biec w moim kierunku z nożem nad głową. Tra la lalala lalaalal. Czemu muszę uciekać? No nie wierzę. Za dużo wułefu.

Biegłem przez cały las. Zatrzymałem się dopiero wtedy gdy zobaczyłem Jeffa bawiącego się w lekarza. Kurde. Z deszczu pod rynnę.

•••••••

Wiem krótki ale nie mam weny, jeszcze mam zły dzisiaj dzień. Może dla otuchy jakaś gwiazdka albo komentarz?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro