18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIE PODOBA SIĘ, NIE CZYTAJ


pov Masky.

Nie, to nie jest prawda! To wszystko przez slendera! Przez te głupie światła! Głupi kierowca! Mógł się zatrzymać, ale po co?! Lepiej przejechać moją księżniczkę!

- To jest niedorzeczne! Mogłeś ją uprzedzić!- krzyczałem na Papę.

Załamany usiadłem na kamieniu w parku. Slenderman stał przy drzewie, patrząc jak cierpię. Chciałbym teraz być z Tif. Mógłbym zabrać jej ból na siebie... Nawet nie wiem, w jakim jest stanie. Mam ochotę wszystkich zabić.

*brawo Tim, chcesz mścić się za swoją nieudolność*

*dziękuję moja debilna podświadomościo!*

Otarłem twarz z potu, pomyśleć, jak stres męczy człowieka.

Toby.. Ona wyjdzie z tego.

Spojrzałem z żalem na beztwarzego mężczyznę.

-A jeżeli nie?

Trzeba wierzyć

Wiara! Tak napewno ona mi pomoże! Jeżeli lekarze nie dadzą rady to na nic mi wiara!

-Chcę do niej iść - wydukałem.

Papa chwilę myślał.

Dobrze, w nocy przeteleportuje cię do niej

Mimowolnie uśmiechnąłem się.

-Dobrze

Weszłem głębiej w park, wracając tym samym do domu. Jedyne co się teraz liczy to jej życie i noc. Czemu to nie może być gra? Masz tam wskazówki i restarty.

Upadłem na dupę, ale jak?

-Sory Masky ale nie mam czasu!- szybko wstała i uciekła Shadown. Zachowuje się jak dziecko, przecież jeżeli się spóźni ma kwadrans studencki! No trudno. Dziewczyna Jeffa zniknęła wśród drzew.

Ej no... Papa dawno nie zadawał nam nic, on coś knuje! Rozgryzę go... Myśl Tim, myśl

*jakoś ci to nie wychodzi*

*zamknij się głowo*

Czemu ja mówię do siebie?

*bo masz nie równo pod sufitem, i nikt takiego kogoś jak ty nie pokocha*

*Japierpapier zamknij się zły Masky*

Moja podświadomości ma rację, nikt nie pokocha kogoś takiego jak ja. Jestem mordercą i wariatem, tak to wygląda. Ona chyba nawet mnie nie pamięta. Czemu boli mnie coś wysoko po lewej stronie? To nie jest normalne... Ale chyba się....

-Widziałeś Tobiego?- przybiegła do mnie Clocky niszcząc mój monolog. Dzięki.

-Nie, a co?- powiedziałem od niechcenia

-Z tego co słyszałam znowu jest wolny, czyli ten debilny demon nie będzie mi przeszkadzać!- Zaśmiała się psychicznie.

Dobra cofam swoje słowa, ona jest wariatką.

-Aha, czyli chcesz by popełnił samobójstwo?- zobaczę coś...

-Nie, Boże! Nigdy nie chciałam takiego czegoś dla niego!- widać było, że przejęła się tym.

-To nie nachodź go i w ogóle - Toby, jesteś mi coś winny za ochronę od Clocky.

-Postaram się - na jej twarz wpłynął smutek.

*brawo Masky, niszczysz dziewczyną marzenia*

*zamknij się suko*
.dobra, mam dość podświadomości

-To pa - powiedziałem i poszłem do chatki.

Chwila wolności, zapach świeżego drewna i.... Kurwa Offenderman!

-Skąd się tu wziełeś?- powiedziałem zachowując bezpieczną odległość, której praktycznie nie ma.

-Chciałem się pobawić z moimi ukochanymi Proxy!- na jego twarz wpłynął chytry uśmieszek.
Poprawił koszulę, czy co on tam ma i zaciągnął krawat.

-Aha, super, tyle że nikt nie ma czasu - powiedziałem i chciałem uciekać przed nim.

Odwróciłem się i wyszedłem z salonu, jeszcze trochę i będę wolny...

-Słońce ...- mo i bam, jego macka przytrzymała moją nogę i wyglebałem się.

-Pomocy! Slender! Byle kto! Pomocy!- krzyczałem,

-Nikt cię nie słyszy...- powiedział ten zbok.

-Pomocy! Gwałcą! Pomocy!

Off podniósł mnie nas ziemię. Już po mnie...

-co się tutaj dzieje?- do domu weszła... Holly, to sobie nagrabiła.

Offender póścił mnie

-Już ciebie nie potrzebuje, choć tu mała...

-Uciekaj!- krzyknęłem, po czym widziałem jak ucieka z domu a za nią idzie Off. Kurwa...

Próbowałem wstać, ale to wszystko na nic. Głupia noga, musi akurat teraz przeszkadzać?

-aaa- usłyszałem krzyk Dziewczyny. Co ja zrobiłem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro