30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Teraz nie będzie po kolei, tak mi jest wygodniej. *

P.O.V. Holly.

Wytarłam krew z buzi Maxa. Nie wierzę, że powiedziałam, że go kocham. To było kłamstwo. Źle się z tym czuję. Teraz mnie się dostanie.

Płakałam przy ciele chłopaka. Nie dlatego bo był pobity, ale dlatego, że teraz będzie gorzej. Wszystko przez Tobiego.  Ale było minęło, nienawidzi mnie. Jestem dla niego niego idiotką. Źle mi z tym.

-Nie płacz, płaczko- powiedział Blondyn wstając z trudem. Zrobiłam to samo. Był odemnie wyższy gdzieś o 15 centymetrów.
-Ja, przepraszam za niego...- zaczęłam przepraszać mojego prześladowce.

-Nie odzywaj się do mnie suko. Ty jak i tamten zapłacicie mi za to- wskazał na krew na swojej bluzce.

Nie powiem bałam się. Cicho przytaknęłam, byłam gotowa na przyjęcie uderzenia, które nastąpiło po chwili. Upadłam na mokrą ściółkę. Załkałam, a blondyn zaśmiał się.

Powoli wstałam, gdyby nie krew na ubraniu Maxa to nikt by nie pomyślał, że został pobity.

-No chodź dziecinko -znowu szyderczy śmiech.

-Max proszę cię, on tego nie zrobił dlatego jak myślisz. Proszę...- mój głos łamał się, a po policzkach spłynęły łzy.

-To dlaczego kruszynko?- podszedł do mnie i uśmiechnął się cwaniacko. Odeszłam kilka kroków w tył.

-och, nie bój się misiu - znowu się do mnie przybliżył. Załkałam smutno. Przyparł mnie do drzewa. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.

-Zostaw mnie.... proszę...- łkałam, gdy on uśmiechnął się. -Proszę...

-Kiedyś o coś innego prosiłaś - przybliżył swoją twarz do mojej. Płakałam.

- Proszę...- powiedziałam żałośnie.

-Nic z tego kochanie, nie tym razem- zaśmiał się w sposób, którego nigdy nie słyszałam. Był on taki tajemniczy, straszny. Miał w sobie nutkę psychopatycznego śmiechu. Po moim ciele przeszły ciarki.

-Boisz się ? - spytał z udawaną
troską.

-Tak, zostaw mnie - szeptnęłam bardzo cicho.

-Och moja mała Holly, niczego się nie nauczyłaś?- spytał z pozbawioną uczuć miną.

Kiwnęłam lekko głową na tak.

Znowu się zaśmiał, a mnie zbierało się na płacz.

Położył swoje ciepłe wargi na moim policzku. Bałam się, znowu to robi. Nie chcę tego...

- macie jedno ostrzeżenie, wyjdźcie z lasu. W tej chwili - Za Maxem stała osoba, której nie spodziewałam się w tym miejscu.

 - Tata? - szeptnęłam cicho...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro