6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIE PODOBA SIĘ, NIE CZYTAJ.





Pov Samanta

Biegłam przez las. Jak najszybciej do domku. Nie chcę tu już być!

Za mną podążała Tiffany. Kurde... Holly tam została. No trudno, da sobie radę. Po chwili poczułam ból w głowie i upadłam. Jakaś osoba usiadła przy mnie i zaczęła przeklniać. Otworzyłam oko. Osoba z Białą maską i brązowymi włosami, a przy niej stała druga osoba z czarną kominiarką i czerwonymi oczami... Boże.

-Sa...- przy mnie znalazła się siostra. Patrzyła na nich ze strachem w oczach. Nie dziwię się. Też się ich boję.

-Kim wy jesteście?- spytał chłopięcy głos. Który z nich to powiedział? Oni są dziwni...

-A wy?- spytałam, tak, tak... Pokonuje Chuck'a Norisa

Chłopak w masce wstał i podszedł do kominiarki.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Fuck. Pewnie mama się martwi.

Na ekranie był numer Holly, czyli jeszcze żyje.

Zanim zdążyłam odebrać ona stała obok mnie i coś krzyczała. Wielkie mi halo. To było tylko chwilowe zagubienie siostry. Nic wielkiego.

-A więc... Kim jesteście?- spytał któryś z nich. Czemu oni nie mogą zdjąć tych masek?!

-A wy?- spytała się Tiffany.

Chłopaki spojrzeli na siebie.

-Pierwsze wy.- powiedzieli.

-Dżem truskawkowy!- zaczeła drzeć się Holly. Gdzie ona widzi dżem?? To jest ważne pytanie.

-Gdzie jest mój mąż?- spytałam się jej.

-Tam!- wskazała na bluzę jednego z chłopaków. No tak... Na bluzie było coś co wyglądało jak dżem, ale chyba nim nie było... Chociaż...

-Nie jestem dżemem!- obraził się chłopak w kominiarce.

Tiffany zmierzyła go wzrokiem, a drugi chłopak zaczął się śmiać, za co dostał patelnią w łeb. Skąd oni mają patelnię?

-Auć! To boli!- bronił się chłopak w masce.

Wszystkie się śmiałyśmy, dopóki nie zostałyśmy przestraszone przez kogoś tam. Nie wiem kogo.
-A co tu się wyprawia?- wśród nas pojawił się trzeci chłopak. Miał na twarzy jakby chustę, a na oczach pomarańczowe gogle. Jego ubiór był brudny od jakiejś mazi. Na plecach miał toporek jak i w ręce. 

-Dżem!!!- zaczeła drzeć się Holly. Chłopak widocznie się wkurzył. Zza pleców wyciągnął siekierkę. Kufa, nie fajnie. Teraz miał dwie w rękach.

-Kurde... Spokojnie. Żyjmy w pokoju bracia i siostry!- zaczęłam ich uspokajać. Nie musi dojść do rozlewu krwi

-ona już mnie zaczyna wkurwiać. - taaa, a myślisz że co ja mam codziennie?- Pomyślałam.

-Toby, to tylko dziecko. - skomentował któryś z pierwszych dwóch chłopaków.

Holly szybko podeszła do nich obojga. Już mają przerąbane.

-Który to powiedział?- spytała.

-Ja.

-Czyli?- hahahhaha.

-Masky.

-Nie, bo Hoody.

O luju, oni mają takie dziwne imiona. XD

-Czyli?- Holly zaczynała się denerwować.

-Chili to jest papryka i jest bardzo ostra - Zaśmiałam się

Siostra prychneła.
Patrzyłam na nią z uśmiechem. I nie tylko ja, chłopak przy mnie też się śmiał, jak i Tiffany. Jeszcze brakuje tutaj jednorożca tęczowego który ma na głowie iluminati z okularami i papierosem.

- który w końcu to powiedział?- powiedziała brunetka.

Do przodu wyszedł chłopak z maską i ukłonił się. Wszyscy się śmiali.

-Ty?- spytała. Wiem już co chce zrobić. No to będzie beka.

-Tak, ja, madam.- zaśmiał się, a Holly zmarszczyła nos.

Chwilę stała i patrzyła na chłopaka z białą maską, po czym z całej siły kopnęła go w klejnoty. Chłopak pisnął i położył się na ziemi turlając się. Pod nosem przeklinał. Siostra Zaśmiała się i kucnęła przy nim mówiąc:
-Nigdy-mnie-nie-obrażaj. - wstała z triumfem. W tym samym czasie  chłopak z siekierami zaczął klaskać, a chłopak w kominiarce śmiać.

-Holly, Sam, wracajmy już, proszę - powiedziała Tiffany.

-OK - odpowiedziałam.

Zostawiłyśmy ich samych sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro