Day #20 - shopping together

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship; Daniel-Andre Tande x Johann Andre Forfang

-Skarbie, musimy iść na zakupy. Nie mamy nic w lodówce. - zawołał Johann, zamykając lodówkę. Sięgnął po plik kartek i zaczął notować rzeczy potrzebne do kupienia. Z salonu dobiegł go głośny jęk i ciche mruczenie. - Nie słyszę co tam mruczysz, kotku. -dodał głośno, kierując się do dużego pomieszczenia. Na kanapie w kolorze cappuccino przykryty szarym miękkim kocem leżał, a raczej rozłożył się partner Johanna, Daniel. Po ukończeniu Turnieju Czterech Skoczni skoczkowie dostali kilka dni wolnego i mogli nieco poszaleć. I jesli myślicie, że Tande to król parkietu i nocnych melanży to jesteście w błędzie. Blondyn wolał zaszyć się we wspólnym mieszkaniu, zalegając na kanapie i oglądając Słodkie Kłamstewka czy SKAM.
- Zamierzasz tak leżeć cały dzień? - wzrok Forfanga przeskakiwał z telewizora, gdzie akurat leciał czwarty sezon Kłamstewek, na Daniela, który ze znudzoną miną obserwował to co się dzieje na ekranie.
- Owszem. I tak nie mam nic konkretnego do roboty. - odpowiedział ze zblazowaną miną, przeciągając się. Koc nieco się z niego zsunął, ukazując jego niebieski dres z pomarańczowymi paskami. Johann podparł swoje biodra i rzucił mu znaczące spojrzenie.
- To już będziesz miał coś konkretnego do roboty. Idziesz ze mną na zakupy. - oznajmił muz zadowoloną miną, ściągając koc z partnera. Ten rzucił mu mordercze i pełne wyrzutu spojrzenie. Nie zamierzał się ruszać z kanapy za żadne skarby świata. Zwłaszcza jeśli miałby iść na zakupy z Johannem, który potrafił być często męczydupą.
- A muszę? - wyjęczał, wywracając oczami.
- Musisz, a teraz zbieraj dupę w troki i wychodzimy. - Johann wyszedł zpomieszczenia, by się ubrać.

***
- Johann, musiałeś mnie tutaj zaciągać? Poradziłbyś sobie beze mnie. - byli w pobliskim sklepie spożywczym od zaledwie kilku minut, a Daniel już jęczał i działał mu na nerwy. Johann uważnie wpatrywał się w listę zakupów, starając się ignorować partnera.
- Tak,musisz. Podaj mi z tamtej półki mąkę. - powiedział, sam sięgając po kilka jogurtów z lodówki. Wrzucił je do wózka, skreślając pozycję z listy. Blondyn podszedł do półki, szurając nogami i po chwili wrócił z mąką.
- Dziękuję, skarbie. Jesteś niezastąpiony. - Forfang pocałował go w policzek i pogłaskał po nim. Tande nieco się rozpromienił, obejmując chłopaka w pasie.
-A co będę miał z tego, że poszedłem z tobą na zakupy? - spytał,całując niższego w zagłębienie szyi. Ten zachichotał i lekko szturchnął w bok.
- Zrobię nam pyszną kolację. Co ty na to? -Johann uśmiechnął się do niego słodko, odsuwając się, by sięgnąć po zgrzewkę wody. Danielowi mina zrzedła. Miał nadzieję na coś innego.
- Tylko kolację? Ja mam ochotę na coś innego. -zajęczał, lekko tupiąc nogą. No zachowywał się jak dzieciuch.
-Jak będziesz się tak dalej zachowywać to niczego w nocy nie dostaniesz. - Forfi wiedział co chodzi po głowie jego ukochanemu.Same kosmate myśli. Blondyn zrobił niepocieszoną minę i powlókł się za Johannem i wózkiem wypełnionym produktami.
- Jesteś okrutny. - odburknął, wkładając do wózka kilka jabłek.
- Aty leniwy. Musiałem cię w końcu z domu wyciągnąć. Poza tym wracamy niedługo na zawody i nie będziemy sami. A zakupy to taka miła rutyna, którą robię tylko z tobą. - Johann w końcu zlitował się nad ukochanym i pocałował go czule w usta.
-Słodziutki jesteś jeśli chcesz. - mruknął Daniel, oplatając ramiona wokół jego sylwetki.
- Wiem, a teraz idź po jakieś słodkości i lody. Ja skoczę po wino. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro