Day #6 - making fun of one another

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ship; Michael Hayboeck x Maciek Kot


-To nie było wcale zabawne. - warknął Maciek, idąc pospiesznym krokiem wzdłuż korytarza hotelu, w którym się zatrzymali. Idący obok Piotrek, jego najlepszy przyjaciel podśmiechiwał się z niego,mając wciąż w głowie pranka jakiego zrobił chłopak Kota –Michael. Nie spodziewał się, że Austriacy potrafią robić pranki ito całkiem niezłe. Można się tego było spodziewać po niektórych Słoweńcach, Norwegach czy Niemcach, ale team Austria? Pełni niespodzianek. Młodszy Kot zacisnął dłonie w pięści, niemal biegnąc do swojego pokoju, by zmyć z siebie to coś, czym oblał go Hayboeck. Czy był zły? To było niedopowiedzenie. On aż płonął wściekłością. Każdy kto go znał, wiedział, że porażki czy niepowodzenia brał bardzo do siebie i nie lubił jak ktoś z niego żartował. Te dwie rzeczy wyprowadzały go z równowagi i długo trzymał w sobie urazę. Żyła już współczuł Michaelowi. Chłopak nie wiedział co go czeka. Duet Maciek i Pietrek znany był zrobienia dowcipów innym. Wszyscy to wiedzieli, lecz biada temu, kto odwdzięczał się tym samym. Doszli w końcu do pokoju i Maciek przejechał niecierpliwie kartą, by uniknąć sytuacji, gdzie ktoś mógłby zauważyć w jakim stanie dotarł do budynku. Wystarczająco się najadł wstydu przed Austriakami i Polakami. I na co mu był ten wypad?
- Idę się umyć i przebrać, a jak tu przyjdzie Michael to powiedz, że go zamorduję. I niech mi na oczy się nie pokazuje.- syknął, znikając w drzwiach łazienki.

Kilkanaście minut później rozległo się ciche pukanie do drzwi. Piotrek domyślił się, że to blondyn. Otworzył drzwi. Miał rację. Przed drzwiami stał Michael z dłońmi w kieszeniach i niepewnym uśmiechem na twarzy.
- Jest może Maciek? - spytał, kalecząc imię Polaka.
-Jest, jest, ale w bojowym nastroju hehe. Ja uciekam i życzę ci powodzenia w poskromieniu kocura. - zaśmiał się Żyła i wyszedł z pokoju, idąc z znanym tylko sobie kierunku. Michael został sam w pokoju, przysłuchując się odgłosom dochodzącym z łazienki.Postanowił na razie się nie odzywać, by nie prowokować Polaka.Usiadł na jednym z łóżek i cierpliwie czekał, aż ten wyjdzie z pomieszczenia. Musiał go jakoś ugłaskać. Nie spodziewał się jednak, że Kot aż tak zareaguje na jego małego pranka. No, ale ktoś musiał w końcu go utemperować. Kilka minut później woda przestała lecieć i z łazienki w samym ręczniku wyszedł Maciek.Gdy ten zobaczył Michaela, natychmiast zaatakował swojego partnera.
- I co? Zadowolony jesteś? Ty masz szczęście, że udało się to zmyć. - tu przeczesał swoje mokre włosy palcami,które już nie nosiły śladu maziastej paciaji.
- No przepraszam cię, no. - blondyn wstał i podszedł do chłopaka, lecz ten nie dał się nawet dotknąć. - Ty myślisz, że jak pocałujesz i wymacasz to wszystko będzie okej? Nie ma mowy. A teraz wynocha z pokoju, bo chcę się przebrać. - Maciek niemal siłą wypchnął Hayboecka za drzwi, które potem zamknął na klucz.

***
Michael nie spodziewał się co może się stać dnia następnego. Odkąd Maciek go wypchnął z pokoju, ten nie widział swojego ukochanego.Stęsknił się nieco za nim i pragnął w końcu mieć go w ramionach. Ale znając upór i zawziętość Polaka to nie zanosiło się na to w najbliższym czasie. Będzie musiał coś zrobić, by go przeprosić. Nie może się przecież gniewać w nieskończoność.Gdy szedł pewnym krokiem w stronę stołówki, by zjeść śniadanie,a potem udać się na trening, nie dostrzegł, że nad wejsciem wisi wiadro z niewiadomą substancją. Już miał przekroczyć próg, gdyż znienacka poczuł jak zimna ciecz oblewa go od góry do dołu. Wrzasnął ile sił miał w płucach.
- MACIEJ KOT, DO MNIE, BO POŻAŁUJESZ!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro