Rozdział 11 - Rozterki
Rain obudziła się późnym popołudniem kompletnie zdezorientowana gdzie jest. Po chwili poderwała się gwałtownie z łóżka.
— Paul — szepnęła, a złapawszy za telefon, wybrała numer do człowieka z ochrony, który go pilnował.
— Czy wszystko w porządku? — zapytała.
— Oczywiście. W razie kłopotów zadzwoniłbym do pani — usłyszała.
— Czy pan Tucker miał jakieś wizyty?
— Nikogo nie było od czasu pani wyjazdu — odpowiedział.
— Dobrze. Proszę nadal nikogo do niego nie dopuszczać, a w razie jakichkolwiek prób skontaktowania się z nim, proszę mnie natychmiast informować — powiedziała zdecydowanie.
— Oczywiście.
Teraz, gdy wiedziała już, że z Paulem wszystko w porządku, odprężyła się. Planowała wrócić jeszcze tego dnia, ale w obecnej sytuacji postanowiła zostać nieco dłużej. Chciała sobie wszystko przemyśleć. Wiedziała, że nie ma szans na to, aby w jakikolwiek sposób zdecydować o czymś za Paula. Początkowy zamysł o wyjeździe z nim, w tej chwili nie wchodził już w rachubę. Paul zdecydowanie wyraził swe zdanie, że nie chciał jej obecności. Jednak ona pragnęła mu jakoś pomóc. I jeżeli nie chciał żeby pojechała z nim, to trudno. Ale musiała namówić go na wyjazd w jakieś bezpieczne miejsce.
Rain nie miała zamiaru wracać do swego poprzedniego życia. Nie po tym, co się stało. Teraz powrót do wielkiego, pustego domu, byłby niemożliwy do zniesienia. W tym momencie samotność byłaby dla niej czymś strasznym. Mogłaby spędzać czas z Ryanem, albo wyjechać z Ethanem, ale wiedziała, że zarówno przebywanie z przyjaciółmi Ryana oraz życie jego imprezowym życiem, jak i prowadzenie firmy razem z Ethanem, nie byłoby tym, czego teraz pragnęła. A pragnęła odnaleźć siebie. Teraz, gdy już się przebudziła, postanowiła zrobić wreszcie coś dla siebie. Postanowiła wyjechać. W niewiadomym kierunku. W poszukiwaniu... Paula? Po prostu nie wróci do domu. Być może pojedzie do Diego. Nie chciała teraz myśleć gdzie się uda. Ponieważ nie chciała myśleć o tym, gdzie jej nie będzie, a nie będzie jej z Paulem.
Wyjeżdżając w pośpiechu, nie zabrała ze sobą żadnego bagażu, a teraz nie miała nawet nic do przebrania. Wsiadła do taksówki i pojechała do sklepu. Weszła do pierwszego, jaki zobaczyła. Wystrojone ekspedientki popatrzyły na nią nieuprzejmie. Miała na sobie jasne dżinsy, biały podkoszulek oraz czarną bluzę z kapturem.
Jej uwagę przykuła sukienka, którą widziała na manekinie. Poprosiła o nią, a ekspedientka przyniosła ją do przymierzalni. Sukienka była piękna. Długa i ogniście czerwona. Jedwabny materiał idealnie przylegał do skóry, gdy ją zakładała. Duży dekolt i odkryte plecy, sprawiały wrażenie, że czuła się prawie naga, ale było to przyjemne uczucie. Sukienka była idealna na wieczory i uroczystości, nie nadawała się do noszenia na co dzień, ale bardzo jej się spodobała. Rain oprócz sukienki, kupiła również dwie pary butów, kilka bluzek i spodni. Na końcu dostrzegła też śliczną zieloną sukienkę. Fikuśnie uszyta, na ramiączka, luźna i krótka, z przewiewnego materiału. Rain była zachwycona zakupami. Miała ochotę na dalsze, ale było już późno i była strasznie głodna. Zadowolona wróciła do hotelu. Przebrała się w zieloną sukienkę, włosy upięła wysoko. Do tego czarne sandałki na wysokim obcasie. Spojrzała w lustro.
— Chyba polubię zakupy — powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
Następny dzień Rain zaczęła od telefonu. Ochroniarz powiedział jej, że nic się nie wydarzyło, co ją uspokoiło. Chciała załatwić wszystko jak najszybciej i wrócić już do Chicago. Spodziewała się, że mogą wystąpić jakieś komplikacje, jednak w biurze adwokata wszystko poszło tak jak zaplanowała. Chciała znaleźć dla Paula miejsce, w którym byłby bezpieczny, a tylko jedno takie miejsce przychodziło jej do głowy.
Każdego lata razem z mamą wyjeżdżały do domu w Minnesocie. Spędzały tam kilka tygodni. Zawsze same. Martha powtarzała jej, że ten dom będzie należał do niej i że zawsze, gdy będzie jej źle to będzie mogła tam się schronić. Matka rozumiała ją oraz szanowała jej ucieczkę w ciszę. Czasem wydawało się jej, że mama wie o czymś, o czym ona nie wie. Tak jakby była chora i tylko Martha wiedziała, na co. Od jej śmierci, Rain nigdy nie wróciła w tamto miejsce. Pomimo, że była jeszcze dzieckiem, gdy matka ją tam zabierała, pamiętała doskonale czas, który tam z nią spędziła i nawet na samą myśl o wyjeździe tam samej, robiło jej się przykro. Rain kochała to miejsce. Spędziła tam cudowne chwile i tylko tam czuła, że żyje. Wtedy wszystko się zmieniało. Była kimś innym. Zwyczajną dziewczynką, która spędza wakacje ze swoją mamą. Gdyby pojechała tam z Paulem, byłoby zupełnie inaczej, ale przecież nie pojedzie tam z nim. A teraz nie chciała nawet o tym myśleć.
Rozmowa z adwokatem przebiegła dość szybko. Rain otworzyła tajne konto. Nie chciała, aby jej bracia dowiedzieli się w jakikolwiek sposób o Paulu. Wszystkie wydatki, które związane były z domem, skierowała na te konto. Odebrała też od adwokata klucze, które dla niej przechowywał.
Przed powrotem do hotelu weszła jeszcze do paru sklepów i kupiła kilka rzeczy. Nie mogła sobie odmówić tej przyjemności. Wchodząc do apartamentu, wyczerpana całym minionym dniem, wiedziała, że najtrudniejsze jeszcze przed nią. Musiała zadzwonić do braci i powiadomić ich, co się z nią dzieje. Od czasu, gdy wyszła z domu, tylko raz zadzwoniła do Ryana i poprosiła żeby krył ją przed Ethanem, nic mu jednak nie wyjaśniając. Wiedziała, że Ryan zrobi wszystko, o co go poprosi.
Gdy wyszła na taras był już wieczór. Rozsiadła się wygodnie w wielki, wygodnym fotelu. Przed sobą miała widok na pięknie oświetlony Manhattan. Zamówiła wcześniej butelkę szampana i teraz delektowała się jego smakiem. Choć starała się uwolnić od myśli o Paulu, nie potrafiła, czuła się tak, jakby nie była na swoim miejscu, jakby czegoś jej brakowało. Chciała do niego zadzwonić i choćby usłyszeć jego głos. Ale postanowiła z tym zaczekać. Z samego rana miała samolot i już tylko kilka godzin dzieliło ją od powrotu. Jednak, gdy o tym myślała, wiedziała, że oznacza to również, iż coraz mniej godzin ma do pożegnania się z nim. A o tym wolała nie myśleć. Wybrała numer Ryana. Odebrał prawie od razu.
— Rain, wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony, zanim jeszcze zdążyła się odezwać. — Miałem właśnie do ciebie dzwonić.
— A dlaczego miałoby być nie w porządku? — zaśmiała się.
— Przed chwilą wrócił Ethan. Jego adwokat zadzwonił i powiedział, że kontaktowałaś się z jakimś lekarzem. Mówił, że byłaś w szpitalu.
— To nie tak — Rain zaklęła pod nosem.
— Powiedź tylko, że nic ci nie jest.
— Oczywiście, że nic mi nie jest. Owszem, kontaktowałam się z lekarzem i byłam w szpitalu, ale to była przysługa. Ze mną wszystko w porządku. — Ryan milczał. — Jesteś tam?
— Jestem.
— To, dlaczego się nic nie odzywasz? — dociekała.
— Ponieważ chciałbym wiedzieć coś więcej, ale nie zapytam gdyż i tak mi nie odpowiesz — powiedział, a ona roześmiała się.
— Ktoś po prostu potrzebował mojej pomocy. To wszystko — odparła, choć wiedziała, że to i tak nie zaspokoi ciekawości Ryana. — Słuchaj, obiecuję, że opowiem ci więcej, jak tylko się zobaczymy.
— Na serio? — Ryan był szczerze zdziwiony obietnicą Rain, która zazwyczaj chętnie słuchała jego opowiadań, ale sama niewiele mówiła. — A kiedy wracasz? — zapytał.
— Właściwie to dzwonię właśnie w tej sprawie — powiedziała szybko. — Jest z tobą Ethan?
— Jestem na tarasie. Wolałem cię uprzedzić, że wie o całej sprawie.
— Dzięki braciszku. Teraz idź do niego, bo chciałabym porozmawiać z wami oboma — poprosiła, a po chwili usłyszała jak Ryan mówi coś do Ethana. Za moment usłyszała ich obu.
— Rain, wszystko z tobą w porządku? — zapytał Ethan.
— Najzupełniej. Już wyjaśniłam Ryanowi, że klinika i lekarz to była przysługa.
— Rain, masz natychmiast mi wszystko wytłumaczyć. Gdzie ty właściwie teraz jesteś? — zażądał.
— Wszystko ci wytłumaczę jak się zobaczymy...
— Gdzie jesteś? Pojadę po ciebie — przerwał jej.
— Ethan, posłuchaj mnie. Gdy się zobaczymy to porozmawiamy. Teraz przez jakiś czas mnie nie będzie. — Domyślając się, że Ethan będzie chciał zaprotestować, dodała szybko: — Postanowiłam wyjechać na jakiś czas.
— Na jakiś czas? — Ethan był wściekły.
— Jesteś w więzieniu? — Ryan znalazł oczywiście bardziej niecodzienne wyjaśnienie, a Rain zaśmiała się.
— Nie opowiadaj bzdur, Ryan — wrzasnął Ethan.
— Słuchajcie mnie — Rain przerwała im, nadal się śmiejąc. — Nic mi nie jest. Nie siedzę w więzieniu. Chciałam po prostu pobyć trochę sama.
— Nie dość ci tu daliśmy spokoju? — Ethan był nadal zły.
— Ethan, wiesz, że to nie tak — przerwała mu. — Zatrzymałam się w hotelu. Byłam wczoraj na zakupach. Kupiłam sobie śliczną, czerwoną sukienkę i spędziłam cudowny dzień — Obaj milczeli. — Chciałabym pobyć trochę sama. Wiem, że potrafisz to zrozumieć Ethan. Zawsze się starałeś.
— Wiesz, że mógłbym w każdej chwili dowiedzieć się gdzie jesteś?
— A ty zdajesz sobie sprawę, że w każdej chwili mogłabym już być gdzie indziej? — powiedziała butnie, a Ethan milczał. — Jestem w Nowym Jorku. Możesz zrobić z tym, co chcesz.
— Kiedy wrócisz? — Głos Ethana był już spokojny.
— Nie wiem. Ale na pewno spotkamy się u Diego.
— Przecież to dopiero za dwa miesiące — krzyknął Ryan i po chwili zwrócił się do Ethana. — Pozwolisz jej?
Panowała cisza. Prawie widziała minę Ethana. Była to dla niego bardzo ważna decyzja. Z jednej strony martwił się o Rain, a z drugiej strony wiedział, że podjęta teraz decyzja, będzie miała duży wpływ na relację między nim, a siostrą, do której nigdy nie mógł dotrzeć.
— Obiecasz mi, że pojawisz się u Diego? — zapytał po dłuższej chwili.
— Tak — odparła rzeczowo.
— W takim razie pozwolę jej na to — zwrócił się do Ryana.
— Tylko chciałem się upewnić. — Po chwili dodał: — Rain, a może chcesz żebym z tobą pojechał?
— Nie Ryan, myślę, że da sobie radę bez ciebie — powiedział Ethan. — Rain, tylko obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała — zwrócił się już do siostry.
— Obiecuję.
— Rain, na serio kupiłaś sobie czerwoną sukienkę? — zapytał ze śmiechem Ryan.
— I zieloną i niebieską i jeszcze kilka innych ładnych rzeczy. Ale ta czerwona jest po prostu cholernie seksowna — powiedziała, po czym rozłączyła się, co spowodowało, że zarówno Ethan jak i Ryan, stali teraz wpatrując się w telefon z niedowierzaniem.
— Jesteś pewien, że to była nasza mała siostrzyczka? — wydusił Ethan.
— Mam nadzieję, że tak — powiedział Ryan, a później obaj spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem.
Rain spała niespokojnie. Całą noc dręczyły ją złe sny. Wciąż miała wrażenie, że nie jest sama w pokoju, że obok łóżka ktoś stoi. Rano obudziła się cała spocona oraz wystraszona. Wzięła prysznic i pojechała taksówką na lotnisko. Ledwo zdążyła na samolot. Lot tym razem trwał krócej. Rain była podekscytowana myślą, że już niedługo zobaczy się z Paulem. Droga do szpitala dłużyła się niemiłosiernie. Stali w korku prawie godzinę, a gdy już dotarła na miejsce, dosłownie wbiegła do szpitala. Na korytarzu minęła ochronę. Mężczyzna poinformował ją, że Paul jest na badaniach, więc wchodząc do pokoju wiedziała, że go w nim nie ma. Stojąc na środku sali zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Usiadła na fotelu przy oknie. Wtuliła się głęboko w oparcie fotela, tak, że jej drobna postać ginęła w wielkim siedzeniu. Obok leżała bluza Paula. Rain podciągnęła nogi i otuliła się nią. Otoczona jego zapachem w wygodnym oraz miękkim fotelu, zasnęła. Czuła się bezpiecznie, tak jakby to on przy niej był i obejmował ją. Rain po raz pierwszy od wyjazdu, spała spokojnie. Była szczęśliwa, że już niedługo zobaczy Paula. A później niech się dzieje, co chce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro