Rozdział 43 - Luca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Salerno, Włochy


Wyszedł z łazienki i podszedł do otwartych szeroko drzwi tarasu. Jasna firanka co chwila wdzierała się do pomieszczenia, wnoszona delikatnym podmuchem wiatru. Biała tkanina przywarła do jego mokrego ciała. Odgarnął ją i wyszedł na taras. Od razu zalały go promienie słoneczne. Spojrzał na podjazd i ujrzał swój motocykl stojący pod wejściem do gmachu. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch i przeniósłszy tam wzrok, zobaczył młodą dziewczynę, która przechodziła trawnikiem w stronę basenu. Wpatrywała się w jego nagą sylwetkę, przez co weszła w leżące na murawie skrzynki. Zorientowawszy się, że spogląda w jej stronę, pospiesznie uciekła wzrokiem i przyspieszyła. Z wczorajszego wieczora niewiele pamiętał, ale jej twarz kojarzył, chociaż nie potrafił powiedzieć kto to jest. Może zajmowała się ogrodem? Albo pracowała w kuchni. 

Południe, najbardziej uciążliwy fragment dnia. Gdyby nie wiatr, nie można byłoby wytrzymać. Wszedł z powrotem do pomieszczenia i spojrzał w stronę ogromnego łóżka na którym leżała młoda brunetka. Szczerze mówiąc nie pamiętał nawet jej imienia. Mówiła coś o ojcu polityku, a willa w której się znajdowali świadczyła o wysokim statusie właścicieli. Nie chciał mieć problemów, dlatego powinien jak najszybciej się ulotnić.

Były rozkojarzony, lecz nie z powodu leżącej w łóżku dziewczyny, która, jeżeli nie wyjdzie zanim się obudzi, najprawdopodobniej będzie chciała, aby został dłużej, a ciąg dalszy go nie interesował. Niemniej rozpraszało go coś zupełnie innego. Połowa sierpnia, wiedział, co to oznacza. Wizja cholernego winobrania i imprezy nie powodowała w nim uczucia euforii. Przyjazd zadufanego w sobie Ethana przy którym puszczały mu nerwy, przez co bez przerwy dochodziło między nimi do jakichś spięć, nie wróżył niczego dobrego. Zupełnym przeciwieństwem był jego brat Ryan, z którym chętnie wybierał się na różnego rodzaju imprezy i dobrze bawił. Jedynie to go pocieszało. Niestety była jeszcze jego kuzynka, chowająca się wiecznie po kątach Rain. W większości sytuacji ledwie tolerował jej obecność. Zawsze tak go drażniła, że miał ochotę najzwyczajniej w świecie odwrócić się i odejść. Z drugiej strony coś go w niej ekscytowało i wyzwalało w nim dziwne instynkty. Miał niejasne pragnienie, aby ją złamać, wywołać u niej jakieś emocje. Rozzłościć, wkurzyć, wzruszyć. Cokolwiek. Żeby chociaż raz jej twarz ujawniła uczucia.

Miała fascynujące oczy, które jako jedyne ujawniały emocje. Niestety ich właścicielka zachowywała się niczym topornie ociosany kołek. I chyba tylko to, że w przeszłości było kilka sytuacji w których przez moment wychodziła z niej prawdziwa diablica, sprawiało, że nie ignorował jej tak zupełnie. Niestety były to zaledwie szczątkowe epizody, zbyt krótkie. Pozostawiające po sobie ogromny niedosyt. I jej oczy, które niemal za każdym razem powodowały, że chciał zobaczyć coś więcej na jej twarzy. Chociażby nikły uśmiech. Aby udowodnić sobie, że nie ma do czynienia z manekinem.

Jego rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Podszedł pospiesznie do szafki nocnej i wziął do ręki komórkę, po czym odebrał zanim nieznajoma, z którą spędził noc, obudziła się.

— Słucham, dziadku — powiedział ściszonym głosem, po czym ponownie wyszedł na taras.

— Musiałem wyjechać — usłyszał i zmarszczył czoło.

— Wszystko w porządku? — zapytał, trochę zaniepokojony tonem głosu dziadka.

— Ethan ma problemy w firmie.

— Nie będę z tego powodu płakał.

— Luca! Wiem, że darzysz kuzyna ogromną sympatią, ale bardzo proszę, tym razem sobie daruj. Ethan ma naprawdę poważny problem. Na tyle poważny, że muszę osobiście tego dopilnować — oznajmił Diego.

— Okej. Ale teraz chyba się pogubiłem. On ma problemy, a ty dzwonisz do mnie? Nie wiem co ci powiedział, ale przysięgam, że tym razem nie mam nic wspólnego z problemami Ethana — zaręczył.

— Tym razem? — zapytał Diego, a Luca stwierdził, że być może powiedział o kilka słów za dużo.

— Dziadku dlaczego do mnie dzwonisz? Chcesz bym poleciał z tobą? O to chodzi? — dociekał.

— Jestem już w Stanach, Luca. Dam sobie radę sam tylko ta sprawa niestety potrwa trochę dłużej. Może nie być nas nawet dwa tygodnie — poinformował, a Luca odetchnął z ulgą.

— Przekładamy imprezę? Czy odwołujemy?

— Zwariowałeś? Musisz sam tego dopilnować. Wiem, że to nie twoje klimaty, ale bardzo zależy mi na tym, aby wszystko odbyło się tak, jak co roku. Po prostu będziesz musiał częściej bywać w domu, to wszystko. Mogę na ciebie liczyć? — zapytał, a chłopak uśmiechnął się pod nosem.

— Oczywiście — potwierdził zadowolony.

Pomyślał, że jeżeli dobrze się spisze i dziadek będzie zadowolony to być może odpuści mu imprezę. Wtedy mógłby zabrać Ryana i wyskoczyliby gdzieś wspólnie. Do powrotu dziadka miałby czas, aby wszystko przygotować.

— Nawet nie wiesz jak się cieszę, chłopcze. Bałem się, że Rain będzie się sama nudziła.

— Ruda? A co ona ma do tego? — Imię dziewczyny zupełnie zbiło go z tropu. Na szczęście jeżeli wszystko pójdzie z planem, to nie będzie musiał nawet oglądać tej niemoty.

— Rain przylatuje do Włoch — oświadczył. — I doskonale wiesz, że nie lubię, jak mówisz na kuzynkę Ruda. 

— Nie rozumiem o co wam chodzi, przecież ona jest ruda.

— Luca! 

— Niech ci będzie. Rain. Zadowolony?

— Stosunkowo — mruknął. — Będziesz musiał się nią zaopiekować.

— Rud... Rain przylatuje za dwa tygodnie, więc nie widzę powodu, aby...

— Przylatuje jutro, chłopcze. Ryan nie mógł się do niej dodzwonić, więc nie ma pojęcia, że nas nie będzie. Jej samolot ląduje rano. Byłoby dobrze, gdybyś po nią wyjechał. Będzie pewnie zmęczona podróżą. Musisz się nią zaopiekować. Jestem pewien, że nie będziecie się razem nudzić — powiedział, a Luca puścił w myślach wiązankę epitetów. Nudzić się z Rain? Nie, oczywiście, że nie. Z Rain nie można się przecież nudzić. Musi być jakieś wyjście — pomyślał spanikowany. Jak z tego wybrnąć? Przecież nie mógł przez dwa tygodnie pilnować tej nudziary. W jej towarzystwie sfiksowałby już po kilku dniach.

— Dziadku, ale...

— Luca, muszę już kończyć. Właśnie wchodzę do windy, a mam niewiele czasu, ponieważ musimy z Ethanem udać się na ważne spotkanie.

— Tylko, że właśnie sobie przypomniałem, że też mam teraz ważne spotkanie i kilka niecierpiących zwłoki spraw do załatwienia i właściwie to nie wiem czy dam radę...

— Dasz radę. Wierzę w ciebie — miał wrażenie, że w tonie głosu dziadka usłyszał lekkie rozbawienie.

— To naprawdę bardzo poważne sprawy — nie poddawał się.

— Oczywiście, Luca. Tylko nie zapomnij. Odbierz Rain z lotniska i zadbaj żeby dobrze się bawiła. Gdybyście mieli jakieś problemy, to dzwoń — powiedział Diego i rozłączył się, zostawiając oniemiałego chłopaka, który wpatrywał się w telefon z wściekłą miną.

— Zadbaj, aby dobrze się bawiła? — powiedział sam do siebie. — Ona i dobra zabawa? Ta kukła nie ma pojęcia czym jest dobra zabawa.

Musiał coś zrobić. Co powiedział dziadek? Ryan próbował dodzwonić się do tej wariatki, ale nie odebrała. Może wysłać sms'a i gdy wyląduje to od razu odleci? Zaklął pod nosem. To niedorzeczne. Co robić? W sumie może niepotrzebnie panikował. Przecież gdy ta niemota przyjedzie i zobaczy, że nie ma dziadka i jej braci to pewnie sama wsiądzie w samolot i odleci. To była prawdopodobne opcja.

— Ona zawsze ucieka — wymamrotał pod nosem, z mieszanymi uczuciami.

Jęknął w duchu i wszedł do pokoju, po czym pospiesznie się ubrał. Spojrzał w lustro i przeczesał dłońmi przydługie, czarne włosy, które teraz były wilgotne. Westchnął ciężko. W jego nieprawdopodobnie błękitnych oczach pojawiła się złość. Mógł zaprotestować. Stanowczo powiedzieć, że nie zgadza się być niańką tej mazepy. Wmanewrowali go w niańczenie nudnej kuzynki. Dwa tygodnie? Chyba zwariowali. 

Usłyszał jakiś dźwięk dochodzący od strony łóżka i pospiesznie wyszedł, a następnie zbiegł schodami w dół i przebiegł przez hol. Gdy wydostał się na zewnątrz od razu podszedł do motocykla. Wsiadł i odjechał. Ruda i dobra zabawa? Chyba zwariowali. Dziadek, Ethan, problem. Ponieważ to jemu dziadek zlecił opiekę nad Rain znaczyło to, że również Ryan został z nimi w Stanach. Inaczej to on zająłby się siostrą. W tej sytuacji mógł zrobić tylko jedno. Uprzykrzyć życie kuzynce do takiego stopnia, że z płaczem wróciłaby do domu. Co prawda dziadek nie będzie z tego powodu szczęśliwy, ale nie zamierzał się z nią ceregielić. Tak. To doskonały pomysł. Zamieni jej pobyt w koszmar do tego stopnia, że nie pokaże się w Salerno jeszcze przez długie lata. To będzie proste. Z jej osobowością to będzie wyjątkowo proste.

W tamtym momencie myślał, że jego plan jest dobry. Nie wziął pod uwagę tego, że wiecznie wypłoszona kuzynka mogła przejść metamorfozę za sprawą pewnego zdarzenia i mężczyzny. I z nieśmiałej, wiecznie stroniącej od ludzi dzikuski, zmieniła się w niepokorną fame fatal, która jego życie zmieni w piekło.

→→→

To ostatni rozdział pierwszej części. Wszelkie komentarze mile widziane.

Kilka informacji. Jeżeli ktoś lubi krótkie historie ta seria nie jest dla niego, ponieważ liczy ona kilka części, w tym momencie nie jestem nawet w stanie powiedzieć ile, ponieważ dzielę tekst. Gatunkowo jest to głównie romans, początkowo, dalej będzie coraz mroczniej. Każdą część cechuje coś innego. Seria jest kompletna. Niektóre rozdziały wymagają gruntownego remontu, chcę też dopisać kilka scen. Jedna z części częściowo dzieje się w Polsce i występują tam postacie, które żyją realnie. To taka ciekawostka. Jednak jak nadmieniłam, jest to długa historia. Nie dla osób, które lubią krótkie, zamknięte historie.

I - 30 sekund

II - Fame Fatal z piekła rodem 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro