dzień 12 - poranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Hinata
Obudziłem się koło 4. Byliśmy prawie na miejscu. Spojrzałem w prawo. Kageyama jeszcze spał. Nie chciałem go budzić, ale zebrałem się i szturchnąłem go lekko. Chłopak przetarł oczy i przytulił mnie.
- Dolecieliśmy, prawda? - spytał.
- Yhm... - potwierdziłem.
- Uwaga, proszę o zapięcie pasów. Zaraz będziemy lądować. - rozległ się głos w głośnikach. Wszyscy postąpili tak jak nas poproszono i po chwili wylądowaliśmy.

Wyszliśmy z samolotu, jednak nie byliśmy tam, gdzie powinniśmy. Mieliśmy wylądować w jakimś dużym mieście, a znaleźliśmy się w jakiejś dżungli.
- Kageyama-chan, co jest? - przytuliłem go.
- Nie wiem, Hinata-chan... Chyba wylądowaliśmy nie tam, gdzie mieliśmy.
- To prawda, mieliśmy wylądować w Nowym Jorku. - wtrącił Sugawara. - Najwyraźniej będziemy musieli iść z buta, bo paliwo się skończyło w samolocie. Bierzcie plecaki i idziemy. - jak powiedział, tak zrobiliśmy i koło 6 nad ranem wszyscy byli gotowi do wędrówki przez bliżej nieokreślony teren.
- Uhh... Musimy się pospieszyć, zostały nam jeszcze 2 godziny drogi, a mamy być na lotnisku za 75 minut. - zawołał Daichi. On pierwszy włączył nawigację w swoim telefonie. Trochę zdziwiło mnie, że jest tutaj zasięg, ale bez zbędnego gadania przyspieszyliśmy tępa. Nasze kroki niosły się po rozległych terenach odbijając się echem od wysokich drzew.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro