dzień 2 - popołudnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Hinata

Dziś nie chciało nam się robić obiadu, więc poszliśmy do restauracji. Wybraliśmy jakąś niedaleko. Podobno mieli tam wyśmienity ramen. Cóż, należało się dowiedzieć, czy ludzie mówią prawdę... Poza tym i tak to było najbliższe miejsce sprzedające jedzenie. Weszliśmy do ciekawie przystrojonego lokalu. Kolorystyka mimo wszystko jednak ograniczała się do ciepłych odcieni brązu i przyjaznych dla oka, zielonych dodatków. Znajdowało się tam też dużo roślin, a na środku stała malutka fontanna. To miejsce było niesamowite! Wybraliśmy sobie stolik przy oknie. Miejsca przy oknach zawsze są najlepsze! Zamówiliśmy po ramenie z krewetkami w tempurze oraz po porcji sushi z ogórkiem. Wszystko było wyśmienite, ale pozostał pewien niedosyt, więc postanowiliśmy z Kageyamą pójść na gorącą czekoladę. W pijalni zamówiliśmy dwa duże kubki - jednen z napojem o smaku piernika, a drugi o smaku szarlotki. Gdy byliśmy w połowie picia naszych "deserów" do kawiarni weszli Sugawara i Daichi. Rozejrzeli się dokładnie, czy nie ma nikogo, kogo znają, ale nie zauważyli nas, z pewnością dlatego, że siedzieliśmy w ciemnym koncie lokalu. Było to jedyne wolne miejsce, kiedy przyszliśmy, a od tego czasu minęła już dłuższa chwila...
- Ciekawe co oni tu robią? - spytałem.
- Nie wiem... - odpowiedział Kageyama. Stwierdziliśmy, że będziemy się przyglądać ich poczynaniom, bo czemu by nie? Zobaczyliśmy, że dwójka siada przy stoliku i coś zamawia. Po chwili zaczęli rozmawiać. Następnie wydarzyło się coś niewiarygodnego. Pocałowali się. Daichi i Sugawara. No to mamy rodziców Karasuno. Szybko zrobiłem zdjęcie, aby potem wysłać je do Noy'i, chociaż przez pewien czas miałem dylemat, czy rzeczywiście to zrobić... Może kapitan i wice kapitan drużyny sobie tego nie życzyli? Chyba nie powinienem o tym myśleć za dużo. Nic mi to nie da, a jedynie namiesza w głowie. Nikt z Karasuno raczej nie jest przeciwko tego typu związkom, więc problemu być nie powinno, a jeśli będzie, to wezmę go na swoje barki. Dopiliśmy z Tobio nasze napoje i niezauważeni wybyliśmy z pijalni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro