dzień 9 - poranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Hinata
Obudziłem się na Kageyamie. Wtuliłem się w jego tors. On chyba już nie spał, bo pogładził mnie po głowie.
- Hej... - mruknąłem.
- Witaj śpiącą królewno. - odpowiedział na co podniosłem głowę i spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Serio? Naprawdę? Dlaczego. Dlaczego!!?
- Nie jestem królewną! - fuknąłem, robiąc obrażoną minę.
- Czemu nie? - czarnowłosy uniósł brew w zaciekawieniu.
- Bo jestem chłopakiem na przykład? - odpowiedziałem, nie mając lepszych argumentów.
- I?
- I nie chcę być dziewczyną!
- Mmmm... Ładnie byś wyglądał jako dziewczyna.
- A tak wyglądam brzydko? - schowałem głowę w poduszce, bo było mi smutno.
- Oj Shouyou no... - Tobio podjął próbę załagodzenia sytuacji.
- Idź sobie. - byłem obrażony. Nie dam się tak łatwo.
- Tak wyglądasz uroczo i najładniej jak się da słonko... - stwierdził Kageyama.
- W dalszym ciągu sobie idź. - warknąłem, trzymając młodszego za rękę, żeby jednak nie udało mu się pozostawić mnie samego.
- Najpierw musisz mnie puścić... - to była prawda, której nie pozwalałem dopuścić do siebie.
- Nie. - odpowiedziałem, na co Kageyama zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło, zabierając mi poduszkę.
- Oj no nie fochaj się już... - poprosił, widząc moją naburmuszoną minę. Zaczął głaskać mnie po głowie, prawdopodobnie po to, aby się ogarnął i przestał być obrazowym. Cóż... Co innego miałem zrobić, aniżeli się poddać? Dotyk rozgrywającego był taki... Przyjemny... I delikatny... Na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Odwróciłem się na bok i wtulilem w Kageyamę mocno. Tak jakby, dałem się ponieść potędze snu i praktycznie zaraz już spałem. Nie mam zielonego pojęcia ile czasu minęło, ale wiem, że jakimś cudem wylądowałem potem na rowerze, który pędził do szkoły, trzymając się kogoś kurczowo od tyłu i mając dwa plecaki na plecach. Musiałem być półprzytomny, kiedy Tobio mnie obudził wcześniej. Kiedy jadłem śniadanie pewnie również nie byłem dobudzony. A kiedy się pakowałem... No! Wtedy z pewnością w połowie znajdowałem się już w krainie jednorożców, czy innej waty cukrowej. No i tak nie obudziłem się do końca aż do treningu siatkówki po południu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro