Ferie dzień 9 - popołudnie i wieczór

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Hinata
Wyszliśmy z domu. Byliśmy już radośni i najedzeni. Złapałem wyższego za rękę i z sankami ruszyliśmy na górkę, która miała być gdzieś niedaleko. Szkoda tylko, że nie ma tam jakiegoś szybszego dojścia, aniżeli przez środek rynku. To jest to, czego nie cierpię w miastach... Wszędzie są zabudowania i nie ma lasów, którymi można się przejść... Co prawda są parki, ale to zdecydowanie nie to samo... Głupie miasta... Ale i tak je uwielbiam... W lato wyglądają tak ślicznie... Albo na wiosnę, kiedy drzewa w parkach kwitną... Tak... Po jakimś czasie znaleźliśmy się na górce.
- Wahh, ale ładny widok! - zawołałem, a Kageyama, który objął mnie od tyłu przytaknął cicho.
- Pomyśl, jak by to tu wyglądało w lato... - rozmarzył się.
- Mhm... - wyobraziłem to sobie... Musi być pięknie, ale na wakacje mam inny plan, gdzie zabrać mojego chłopaka... Ah... Jak to pięknie brzmi! Mimo wszystko jednak przerwaliśmy tą wspaniałą chwilę i polecieliśmy zjeżdżać na sankach... Niedługo śniegu miało już zupełnie nie być, a my musieliśmy wykorzystać go jak najlepiej! Tak więc resztę popołudnia spędziliśmy na zabawie w śniegu.

Pod wieczór byliśmy już zupełnie wymęczeni i głodni. Wciąż z uśmiechami na twarzach postanowiliśmy pójść na obiad do jakiejś restauracji niedaleko. Nie była ona droga, a my mieliśmy czas (i brak chęci do własnego gotowania). Weszliśmy do środka, zamówiliśmy jedzenie, zjedliśmy i już w pełni zaspokojeni wyszliśmy, kierując się w stronę naszego wspaniałego hotelu. Nie było jeszcze aż tak późno, więc weszliśmy do naszego pokoju i usiedliśmy na kanapie.
- Co robimy? - spytałem.
- Mmm... Powinien teraz lecieć jakiś mecz siatkówki... - stwierdził czarnowłosy, po czym wziął pilot i włączył telewizor. Resztę wieczoru spędziliśmy wgapiając się w ekran i studiując ruchy ludzi grających. Kiedy mecz się skończyliśmy od razu ruszyliśmy się wykąpać, a poszliśmy spać. Oczywiście jak zawsze razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro