(02.02.2017)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byli razem dwa tygodnie.

Pierwszego dnia Yaku czuł się, prawda, urzeczony, na duszy zrobiło się na jakiś czas dość lekko i słodko, więc nie wadziło mu nic. Nawet absurdalne przesłodzenie w rozmowach z Lvem i owa osobliwa aura ich zakochanej dwójki.

Drugiego dnia już tak, drugiego dnia już miał się z pyszna. I czuł głupio za pierwszy dzień. Zdystansował się i trochę pounikał Haiby; jednorazowo zmniejszył wspólnie spędzany czas do treningu i powrotu do domu.

Trzeci dzień, ku bezbrzeżnemu Morisuke zadowoleniu, upłynął bez rewelacji, ani zbyt słodki, ani gorzki.

Czwartego dnia jego telefon jął się zacinać od nadmiaru wiadomości w krótkim czasie. Piątego dnia natomiast zablokował numer swojego chłopaka.

Toteż szóstego dnia Lev był bardziej nieznośny niż zwykle.

Siódmego dnia Yaku zgodził się na odblokowanie. Kiedyś.

Ósmego dnia zaczął się martwić o przyszłość. Może to dla tego, że nie spotykał się z Haibą. Bo dziewiątego dnia, na randce, porzucił przyszłość na rzecz teraźniejszości - oraz tego kochanego (w jakiś indywidualny sposób), słodkiego, choć spóźniającego się palanta.

Dziesiątego łaskawie odblokował numer Haiby, obiecując zblokować go raz jeszcze, jeżeli zajdzie potrzeba. I odrobinę, w głębi serca postresował się obiadem z rodzicami Lva - zdarzeniem nadchodzącym.

Jedenastego odkrył, że rodziciele Haiby to mili państwo normalnego wzrostu, skąd prosty wniosek, że Lev musi być adoptowany. Przez grzeczność zachował to dla siebie.

Dwunastego dnia wpadli do niego do domu Morisuke; osiemnastolatek prędko stwierdził, że sam też musi być podrzutkiem i dlatego nie wykształcił takiej jak jego rodzice odporności na irytującą stronę samozwańczego asa.

Trzymasty, czternasty - złudne chwile spokoju.

Przez te czternaście dni mógł się kwalifikować zapewne zarazem na najszczęśliwszego i najbardziej wkurzonego człowieka na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro