(05.02.2017)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Oi, Yaku - odezwał się Kuroo. Jakoś poważnie, aż jasnowłosy bez zwłoki podniósł na niego spojrzenie. Kapitan jednak nie kontynuował, zamiast tego zaciekle skrobiąc się po tyle głowy i mrucząc pod nosem "hm" w kilku wydaniach dźwiękowych.

Morisuke nie naciskał i wobec wątpliwego rozwoju konwersacji wrócił do powtórnego układania rzeczy w torbie, która ani myślała dać się zapiąć. Zdążył zgrabnie poskładać strój treningowy, zanim Tetsurou doszedł do ładu z tym, co chciał właściwie wyrazić.

- Czy coś się stało między tobą a Lvem?

Zapanowała cisza - przysięgłoby się - niezręczna. Potem Yaku, niezbyt zatroskany, dokonał cudu zapięcia zamka błyskawicznego, więc nierozproszony poświęcił pełnię uwagi wypowiedzianym właśnie słowom.

- Nie. Dlaczego? - odparł, z początku ani nie wiedząc, ani nie próbując się domyśleć, co leżało u podstaw wybrzmiał pytania. Dopiero gdy Kuroo nie udzielił mu odpowiedzi przez okazalszy moment, koła zębate w jego głowie jęły się obracać, produkując domysły. Zwieńczyło to zmarszczenie brwi. - Lev ci powiedział, że złamałem mu żebro?

- Chyba nie. A złamałeś?

- Nie sądzę. W każdym razie mu nie wierz.

- W porządku - odparł Kuroo ugodliwie. - Ale Lev akurat nic mi nie powiedział. To raczej... czy ty go unikasz?

- Trochę, niekiedy - przyznał Yaku lapidarnie, zmuszając bruneta do zastanowienia się, czy wypada dalej interweniować.

- Nic się nie stało, a go unikasz? - upewnił się Tetsurou.

- Jego miłość przeszkadza mi w treningu.

- Jego miłość przeszkadza ci w treningu - powtórzył z nieznacznym niedowierzaniem. - Yakkun, gdzie ty masz serce?

- Po właściwiej stronie - odparł libero. - I to nie znaczy, że będę patrzył, jak próbuje mi zaimponować, bezowocnie, a tym bardziej nie dam się ściskać za każdym razem, gdy mu się uda. To wprawdzie nieczęsto, jednak nadal...

A/N

Mmm. Co ja tworzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro