(06.02.2017)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Spadaj - mruknął Yaku, trącając opierającego się o bok jego łóżka Lva stopą. Nie zadziałało. Jego towarzysz pozostał na dotychczasowym miejscu nawet wówczas, gdy osiemnastolatek zarzekał się, iż traktuje swoje żądania poważnie i oczekuje ich spełnienia. 

Westchnął. 

- Nie chcę cię tu, drapaczu chmur - kontynuował. - Won. Lev. Won. 

Haiba mruknął coś pod nosem, nie przeszkadzając sobie tym niemniej ni odrobinę bardziej w nicnierobieniu. 

- Lev? - ponowił Morisuke. 

- Słucham? - odparł na to wyższy chłopak, oglądając się już z zaangażowaniem na pogrążoną w kołdrze osobę libero. - Potrzebujesz czegoś?

- Jakkolwiek doceniam chęć, naprawdę nie uważam, żeby siedzenie tutaj ze mną było dobrym pomysłem. - Yaku złapał się protekcjonalnego nieomal tonu. - Zarazisz się, tyle z tego będzie. 

- Okej. - Rozgrywający jął wreszcie podnosić się na równe nogi. - To pójdę ci zrobić herbatę.

A zatrzymawszy się na chwilę w drzwiach, dopełnił:

- A co do zarażenia się... trudno. Razem w zdrowiu i chorobie, prawda?

Morisuke opadł na poduszki, jakby załamał się i utracił resztki sił.

- To tylko przeziębienie - westchnął. - Poza tym nie przypominam sobie, żebym brał z tobą ślub.

Ale głupiego nie przegadasz. 

A/N

Trzymajcie za mnie kciuki, bo dzisiaj chyba do osiemnastej w szkole będę siedzieć. A wrócę, to bym coś jeszcze napisać chciała, jeśli mi tylko sił starczy. Duh.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro