(07.01.2017)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Akaashi się skrzywił. 

Chyba musiał już mieć zdegradowany słuch; na tej zasadzie, na której degradują się nerwy ciała, jeżeli notorycznie są stymulowane w jednym punkcie, by wreszcie stać się nadwrażliwe nawet na najlżejszy dotyk. 

Keiji ostatnio wszak napełniał się zirytowaniem z powodu najcichszego pogłosu, jakby takowy brzmiał mu w uszach niczym seria z karabinu.  Dzisiaj zdradzał oznaki, że szaleje w nim prawdziwa burza. Lubo starał się tego nadmiernie nie okazywać, to się czuło, zawieszone w powietrzu. 

Nawet Bokuto skapitulował i poszedł spać. Nie raczył jednak spać spokojnie, zamiast tego przewracał się co rusz z boku na bok. Ku malejącemu dodatkowo zadowoleniu Akaashiego, zdradzanemu przez coraz mocniej zagryzione wargi oraz coraz intensywniejsze, masochistyczne popukiwanie palcami w zaścielone papierzyskami biurko. 

Koutarou w końcu się zbudził, na szczęście, bo ułożył się przynajmniej w bezruchu, na brzuchu, z twarzą zatopioną w poduszkę. Wytrwał tak trochę, licząc do dziesięciu; dotarł tym niemniej ledwo do pięciu i już nie mógł czegoś nie wystękać pod nosem. 

Keiji odwrócił się, obejrzał, a to tak, że po egzorcystę dzwonić. 

- Słucham? - spytał chłodno.

Nie poznawał go Bokuto ostatnio, widocznie presja edukacyjna przekroczyła udźwig bruneta. Leżący niemrawo wydobył z siebie jeszcze jakąś odpowiedź, lecz i ta nie dała się w gruncie rzeczy zidentyfikować w kategorii słów. 

- Mów do mnie w poprawnym japońskim - odparł Akaashi szorstko, po czym już jego towarzysz umilkł na dobre, przytłoczony nieprzyjemną, nerwową atmosferą.

Po godzinie nie zależało to piekielne napięcie, doprawdy, ni krztynę, toteż słysząc ciche kroki nad sobą, Koutarou spodziewał się tak noża pod żebrami, jak czegokolwiek innego. 

Cmoknięcie w czoło na przeprosiny też pewnie gdzieś tam na liście zajmowało miejsce. 

A/N

Uwaga, notatka marudniejsza cokolwiek, przydługa, oj, przydługa. 

Przyznaję. Jestem w fazie "chrzanię, nie robię". A zaległości - nie szkolne... na szczęście? Życiowe bardziej - rosną w oczach, duh. Ta, kryzys twórczy, tym razem szczery, bo poprzedni był raczej krachem na giełdzie życia. Także uprzedzam, że mogę mieć opóźnienia we wszystkim - jeszcze większe, tak. Coś napisałam, acz nie są to pomysły z górnej półki mojej wyobraźni, obawiam się, hm. Poważnie się zastanawiałam, czy tę pracę publikować. Mam nadzieję, że bez natchnienia, a z uważniejszą korektą trzyma poziom. 

Ciemna strona Akaashiego. Czy coś. Fifty shades of gray. I media jako wynagrodzenie. 

Niby może by przerwa od pisania dobrze zrobiła, ale boję się odzwyczaić i nie móc wrócić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro