(24.01.2017)
Akaashi obudził się zadowolony, ba, szczęśliwy. Spędził słodką noc w objęciach Koutarou nie tylko na odpoczynku, a samo wspomnienie na nowo budziło rozkosz.
Przez chwilę było mu dobrze.
Potem zaś się odwrócił i spojrzał w oczy leżącego obok niego partnera - źrenice spoczywały niestrudzenie na osobie bruneta, przepełnione niedowierzaniem.
- Wszystko w porządku? - upewnił się młodszy osobnik.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś - oświadczył konfidencjonalnie starszy. - Nie wierzę, że mnie tak nazwałeś.
Jak?
To pytanie natychmiast zaszczyciło umysł Keijiego, ale wolał w pierwszej kolejności gruntownie się zastanowić.
Jak?
Przecież nie nazwał go żadnym innym imieniem.
Prawda?
To wykluczone. Bo i skąd? Jakim?
- Bokuto-san - podsunął piastun tego tytułu. - To powiedziałeś, Keiji. Idziemy do łóżka, a ty... tak formalnie, uch. - Koutarou przewrócił się na drugi bok, plecami do rozmówcy. - Przeraża mnie, jak bardzo mi się to podobało. Czy to już fetysz? - jęknął. - Co jest ze mną nie tak?
Akaashi przesunął się i przytulił do pleców atakującego.
- Bokuto-san? - spróbował szeptem, czyniąc z tych słów prawie pieszczotę.
Jego chłopak zdawał się zapominać o temacie-rzece swojej anormalności i kierować myśli na inne tory.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro