Adaptacja (07.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Ostatnio Tooru czuł się co najmniej tak, jakby był matką Tobio.

Czyli – z całym szacunkiem dla tej kobiety – trochę starzej, niż powinien.

Wiedział, że jego partner szybko przyswaja nowe nawyki, a że tego nie uwzględnił, sam już był sobie winny...

xxx

Ale, tak naprawdę, wszystko zaczęło się przez Iwaizumiego, który onegdaj postawił sobie za cel, by uświadomić Oikawę o jego wadach. I zaletach, gdyby ewentualnie się jakieś znalazły. 

Po wielu latach, mając już dwudziestkę i parę na karku, ów uświadamiany doznał oświecenia. Nie bardzo przypadło mu ono do gustu. 

Postanowiwszy obalić choć zarzuty odnośnie egocentryzmu, zapytał Kageyamę, niemal troskliwie, jak mu dzień minął. 

Młodszy mężczyzna nie chciał z początku nic na to odrzec; wprawdzie wspólne praktyki życia na kocią łapę trwały nie od dziś, lecz Tobio takiej fanaberii jeszcze ni nie widział, ni się nie spodziewał.

Ostatecznie – zdał relację, ostrożną i zwięzłą.

Na następny dzień wysilił się na drugie sprawozdanie, a po tygodniu rozluźnił się nieco – nie zapowiadało się, by wszystko, co powie, miało zostać wykorzystane przeciwko niemu.

W następnych tygodniach jął się przyzwyczajać do rozmów podobnego sortu, a więc i mówić trochę więcej, odrobinę swobodniej i minimalnie bardziej emocjonalnie. 

Tooru słuchał. Nie zawsze miał przemożną na to ochotę, tym niemniej - pro publico bono.

Ulżyło mu jednak niemało, gdy Tobio wybył na dni kilka w związku ze szkoleniem.

Rozpieścił chłopaka, rozpieścił tą uwagą... 

A teraz zdecydowanie musi się skupić sam na sobie. Należy mu się. 

xxx

Tylko że odległość nie stanowiła problemu, a telefon nadawał się na narzędzie tortur.  

A po tym, jak usnął słodko, słuchając o nudnej pracy swojego nudnego Kage, Oikawa dostał obrażoną reprymendę:

- Przecież sam mnie tego nauczyłeś. 

Nieprawda. Wszystko przez Iwę. Jak zawsze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro