Bez ciebie (04.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Tooru przestawał się do niego odzywać, bez żadnego wyraźnego powodu ni ostrzeżenia, Kageyama usiłował to zrozumieć. W życiu tego obcego-nieobcego człowieka musiały działać zatajone przed Tobio mechanizmy - i gmatwać a gmatwać.

Usiłował to zrozumieć.

Inna sprawa, że niezbyt mu się udawało.

Kiedy usłyszał "nie chcę teraz towarzystwa", sam chciał z kolei zapytać: "nie chcesz ze mną przebywać?".

Jakby to było takie proste.

To, czego Tooru chce, a czego nie chce, co robi celowo, co przypadkiem - jakby to było takie jasne...

Wiedział zresztą, że może pytać zdrów, szatyn i tak udzieli mu niezrozumiałej, zawikłanej, wymijającej odpowiedzi.

Gdy usłyszał frazes po raz drugi, nie pomyślał o komentowaniu. Wydawało mu się, że trochę tę potrzebę samotności rozumie, a dyskomfort wynikający z tego, że Oikawa się odcinał, to pokuta. 

Mimo że Kageyama nie wiedział, czym zawinił.


Może Oikawa nie umie rozmawiać o uczuciach. Tobio podejrzewał, że sam nie jest w tym dobry - więc jak też mógłby mieć pretensje?

XXX

Gdy obowiązywało trzecie „nie chcę", zobaczył znajomego szatyna w mieście. Bynajmniej nie samotnego.

Wycofał się, odwrócił się, odszedł. Pytania zostawił sobie na później. Do czasu, gdy ochłonie. 

Ten jednak nie nadszedł.

Nie mógł oszacować, jak egoistycznie postępował, złoszcząc się, że Oikawa wychodził ze starym przyjacielem. Pewnie bardzo. Może z góry powinien wiedzieć, że "sam" znaczyło "bez ciebie" i nie obejmowało Iwaizumiego, do którego Tooru śmiał się bez przeszkód również w czasach, kiedy „nie chciał towarzystwa". 

Spotkanie z Hajime nie musiało mieć nawet szczególnego znaczenia, choć pewnie mogły występować inne czynniki, o których nie wiedział. Nie myślał tym niemniej, czy Oikawa mógłby go pospolicie zdradzić.

Był dostatecznie zajęty z samym tym, że do niego Tooru w swych gorszych dniach się nie śmiał, nie zwracał ze swoimi problemami, nawet nie odzywał.

Zaczynał pojmować, jakie to uczucie gdy nie ma się więcej ochoty z kimś przebywać. Ni mówić.

XXX

- Co się z tobą dziś dzieje? – zapytał Oikawa.

Tobio milczał.

Wreszcie brązowowłosy odwrócił od niego spojrzenie i nasunął słuchawki na uszy.

Tobio milczał. Przemówił dopiero w drzwiach, do pleców swojego towarzysza:

- Jestem twoim chłopakiem. Powinieneś być ze mną szczery.

- A nie jestem szczery? – rzucił Tooru, odwracając się do swojego stojącego przed progiem rozmówcy. Przy tym jego wzrok powędrował na o wiele większy dystans, gdzieś w głąb mieszkania tworzącego scenerię.

- Powinieneś mówić mi prawdę.

- A mówię kłamstwa?

- Nic nie mówisz.

- Bo nie ma takiej potrzeby. Już na jednym polu rywalizacji mnie przewyższyłeś. I miałbym teraz pokazać, że w życiu też sobie nie radzę, gdy mój młodszy „kolega" jest taki poukładany? Podziękuję.

Tobio milczał.

Zastanawiał się, czy zrobił coś nie tak.

Czy też z Oikawą coś było nie tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro