Danse macabre (16.12.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Padał deszcz.

Podobno w życiu bywa posępnie.

Podobno smutek to część życia, aż do śmierci, o której najświeższych  żniwach trąbią media, jakby na przypomnienie człowiekowi, że daleko mu do wieczności. 

A pogodzić się przecież trudno i ze smutkiem, z z przemijaniem - tymczasem ani obejść, ani przezwyciężyć. 

- Myślisz czasem o śmierci? - zapytał Oikawa, patrząc to w okno, to na wnętrze pokoju. 

Iwa-chan zerknął na niego doprawdy nieprzyjaźnie, jakby temat był dla niego niby czerwona płachta. 

- A to co znowu? - spytał szorstko. - Co ci odbija? Oczywiście, że nie. 

Pewnie był właśnie jak ta płachta. Tooru nie od dziś miał podejrzenia, iż Iwa-chan bał się trudnych tematów; czując, że sobie z nimi nie poradzi, nie rozstrzygnie, uciekał. I chciał zabrać Oikawę ze sobą w tej ucieczce, starał się, jak potrafił. 

Szatyn jednak zawsze myślał za dużo - pewnie taki stan utrzyma się... aż do końca, ach tak.

Rozważał zbyt wiele, zbyt ciężkich koncepcji. Każdemu dane jakieś przekleństwo, jemu takie. 

Deszcz bębnił o szyby. 

Oikawie było jakoś smutno. I tak, dumał o umieraniu. I nie, nie było w tym nic z planu działania, nic prawie zresztą osobistego także, czysta filozofia. Choć w dalszym ciągu przygnębiająca. 

Naszła go jeno refleksja, że gdyby przyszło mu umierać, śmierć powinien mieć dość lekką. 

Nie bez kozery na co dzień spoglądał na Hajime i zastanawiał się, czego więcej od życia można chcieć. Bywał smutny. Ale spełniony, a karty w talii miał dobre. 

To jedno. A z drugiej strony - odchodzić od człowieka, którego tak kochał, nie może być lekko. Czyli umrzeć też nie.

Żyć dalej. Chyba to musiał zrobić, to było wyjście. A przynajmniej tego chciał.

Nawet jeżeli bywało gorzej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro