Do następnego razu (15.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drażnił go.

Oj, drażnił ten Tobio.

Dostał się taki na studia – nie wiadomo jakim cudem i po co – i cóż z tego?

Musiał pracować ciężko w edukacyjnym kieracie – i cóż z tego?

Oikawa zaniedbywania swojej osoby nie miał zamiaru puścić płazem. Nie wiedząc jeszcze, co przedsięweźmie, zaprzysiągł już, że sprawy w stanie obecnym nie pozostawi.

Jeśli Kageyama znów zasnął przed jego przybyciem i nie da się, na dobitkę, obudzić metodami konwencjonalnymi – to choćby i z łóżka czy skądinąd szubrawca zrzucić, byle mieć ów słodki posmak zemsty.

xxx

„Po prostu nie śpij" – czarował w myślach. – „Mam ochotę porozmawiać i się przytulić."

Ku swojej uldze, ze strony pokoju dziennego padło niemrawe „cześć" – senne niemożebnie, ale lepsze niż nic i wstępnie Tooru satysfakcjonujące.

W przypływie wielkopańskiej łaski szatyn zabrał głos, plotąc z jakim takim entuzjazmem o wszystkim i o niczym. Rozkręcił się szybko, a zamilkł nie prędzej, jak nakrył „rozmówcę" na drzemaniu na podłodze, z podręcznikiem i kapitelem na futonie.

- Niech cię coś trafi – fuknął tuż nad czarną czupryną, nim potrząsnął skatowanym studentem. – Jesteś po prostu okropny, nieczuły.

Tobio mruknął coś we śnie czy półśnie; nie było to w każdym razie zaprzeczenie, więc Oikawa powinien się czuć legitymizowany do złoszczenia się dalej.

Musiał zbyt nisko się pochylić oraz na zbyt długo zatopić spojrzenie w twarzy z podkrążonymi oczami, wszakże słabego ni pobłażliwego charakteru nie miał, a rozczulił się, złagodniał.

- Połóż się już – zakomenderował, kiedy któreś potrząśnięcie poskutkowało i potrząsany zamrugał z odrobiną przytomności.

- Nie, nie, ja jeszcze trochę... - mruknął Kageyama i sumiennie próbował wskórać coś więcej ze skryptami.

Jak przekonał się Tooru, wróciwszy z kuchni z herbatą, doprowadziło to tylko do następnego odpłynięcia w niewygodnej pozycji.

- Nie lubię cię – odparł, narzucając na ramiona uśpionego młodzieńca koc. – Bardzo cię nie lubię. Następnym razem już poważnie coś ci zrobię.

Tym razem tylko przysiadł obok i delikatnie się wtulił. 

A/N 

Myślałam, że będę, dzięki temu wyzwaniu, pamiętać, jaki jest dzień. Niekoniecznie w odniesieniu do tygodnia, ale choćby dzień miesiąca. Gdzie tam. Dzisiaj już byłam przekonana, że mamy 16 listopada. 

Czas mnie nie obowiązuje, jestem poetą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro