Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy (21.12.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Budzik wyśpiewał swoje larum.

Oikawa spał niewzruszenie, Iwaizumi za to przewrócił się z boku na bok z pomrukiem niezadowolenia.

Budzik wreszcie umilkł na wieki.

Minęła jeszcze godzina i Iwaizumi się obudził, wcale nie bez chęci, ażeby spać dłużej. Dopóki nie zerknął na zegarek i zimny dreszcz nie przymknął mu podług kręgosłupa.

Szef go zabije. Będzie martwy, totalnie martwy.

Do tego Tooru owdowieje. A ta sierota się sama nie utrzyma przecież. Kur...

Iwaizumi Hajime miał dość wiele powodów, by żyć, w tym jeden z zasobów ludzkich - włosy w kasztan, takież ślepia, wysoki, irytujący, zło w najczystszej postaci, Oikawowatość. 

Prowadził też brunet rachunek krzywd; tu wymienić by musiał przede wszystkim swojego szefa, podręcznikowy przykład złośliwości.

Wszystkie te czynniki zdążył przeanalizować, gdy rzucał się po mieszkaniu, próbując synchronizować ruchy i w mgnieniu oka odnaleźć swoje rzeczy. Z miernym skutkiem.

Zanim stanął gotowy, zmitrężył jeszcze dobrą chwilę, a Tooru zdążył zwlec się z łóżka i objawić w piżamie.

- Iwa-chan? - zatrajkotał.

W wirze szarpania się z zamkiem od kurtki Hajime wyrzucił z siebie tylko coś, co mniej lub więcej przypominało "mhm?".

- A gdzie mój pożegnalny pocałunek? - westchnął zaspany Oikawa.

Iwaizumi pierwsze słyszał, żeby był do czegoś podobnego zobowiązany. Tyle że nie był w sytuacji do dyktowania warunków. Ani czasu, ani ochoty na dysputy.

Pochylił się zatem do przodu i złożył na ustach szatyna pocałunek.

Tooru, mrugając intensywnie, jakby chciał się obudzić, zacisnął palce na kołnierzyku jego koszuli.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Iwą?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro