Lewą nogą (18.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie lubił Kageyamy. Wcale. 

Naprawdę, ale to - n a p r a w d ę.

Bo to okropny człowiek był, na dodatek z okropnym wyrazem twarzy. 

Jak Oikawa zaobserwował, gdy już pogłębili relację do tego stopnia, iże oskarżony sypiał u niego albo na odwrót - rzeczony nawet we śnie straszył marsową miną. 

A jeszcze ten gangsterski plaster. Tooru osobiście mu nalepił, tak jak przedtem, obok różnych rozmaitości, osobiście rozciął mu skórę i otłukł nieco twarz, kasując otworzonymi gwałtownie drzwiami. Wolałby któregoś z tych dwóch nie zrobić, coby partner nie wyglądał jak po bójce. 

Litości. 

- Weź mi tę dłoń z biodra, żebym mógł się przesunąć. Bo jak patrzę na tę twoją ekspresję, to mam wrażenie, że coś mi w życiu nie wyszło - syknął szatyn. 

Pierś, o którą opierał głowę, unosiła się oraz opadała w rytmie sennym, co kazało mu przypuszczać, że Tobio śpi. Albo bardzo zgrabnie udaje. 

Oikawa zdecydowanie preferował wstać. Miał mrowie lepszych rzeczy do roboty niż wylegiwanie się. Nie wiedział jeszcze co, ale niechybnie zaraz się dowie, tylko stanie na nogi. 

Przesunął się, delikatnie wysuwając się z trzymających go objęć, wydął wargi jak nadąsane dziecko i dalej w najlepsze mamrotał do siebie. 

- Jesteś beznadziejny - stwierdził, by wskutek tego skonfrontować się z Kageyamowym spojrzeniem spod oka. Nie przejął się zbytecznie; ot, wreszcie dotarł sygnał. 

Leniwie wyciągnął dłoń, zakręcił na palcu kosmyk kruczych włosów, nim wreszcie zwlókł się z posłania. 

Zniknął na ułamek sekundy, także Tobio nie zdążył nawet przetrzeć oczu, a już znowu ktoś leżał obok niego.

- Nie mogę. Po prostu nie mogę, Tobio-chan - żachnął się Tooru, zaś jego dłoń spoczęła na policzku milczącego chłopaka. Opuszką wymusił na kąciku ust bruneta przesunięcie się o cal wyżej. Zastanawiał się chwilę.

I cofnął dłoń z westchnięciem.

 - Niech to. Jeszcze gorzej. Już zostań - przeciągnął ramię Kageyamy na uprzednie miejsce na swoim ciele - jak jesteś.

Na psioczeniu i grepsach zeszło mu jednak jeszcze sporo czasu.

Aż zapomniał, że miał wstać. 

Czy może też przyznał się przed sobą, że wyjątkowo ma fiksację, ażeby dłużej poleżeć. Wyjątkowo. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro