Moc postanowienia (bonus)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Bro, chodź tutaj! - zawołał Kuroo, jakoś podczas drugiej godziny mizdrzenia się przed lustrem. (Biedak do końca chyba miał nadzieję, że zawrze jakiś pakt z diabłem czy w inny sposób zaczaruje swoje włosy, by nie tworzyły mu gniazda na głowie.)

- Co, co, o co chodzi? - zapytał Bokuto, wychodząc z maciupkiej kuchni na korytarz. Zanim jednak padła jakąkolwiek odpowiedź, wrócił się, żeby ściągnąć żelazko, obowiązkowo niewyłączone, ze swojej koszuli. (A koszulę już wyrzucić do kosza i sięgnąć w drodze do Tetsurou kolejną.) - Co jest?

- Robimy śluby czystości - zakomenderował absolwent Nekomy.

Koutarou popatrzał na swojego druha - trudno stwierdzić - bardziej rozczarowany czy pełen powątpiewania. 

- Tetsu, nie chcę nic mówić... - Niższy z duetu podrapał się po głowie. Mocno zakłopotany, że musi przypominać Kuroo o wydarzeniach z ich wspólnego życia, i to o takich wydarzeniach. - ... ale to już trochę musztarda po obiedzie...

- Nie takie. - Kuroo machnął niedbale ręką. - Muszę nas dowieźć z powrotem do domu po imprezie. Dlatego będę czysty.

- Ale tak zupełnie? - zdziwił się Koutarou.

- Nie no. Prawie. I ty też.

- A ja to dlaczego? - Bokuto skrzywił usta w podkówkę.

- Żebym nie był samotny. 

x

- Kou - mówiąc jeszcze, Kuroo otoczył Koutarou ramieniem i zmusił do nachylenia się ku sobie. - Tylko trochę szampana.

- Po jednym kieliszku.

- Tak.

x

- Drugi i koniec? - zaproponował Bokuto.

- Dobrze prawisz, bro.

x

- Ja? Ja nie jestem pijany. Pijany to jesteś, jak nie możesz się trzymać nawet podłogi, Kou.

x

- Wstawaj na nogi, Kou! Walcz.

Grawitacja jednakowoż była twardym przeciwnikiem.

x

- To kto mieszka w pobliżu? U kogoś trzeba się przenocować, Kou.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro