Niekontrolowane (27.12.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Są odruchy i odruchy. 

I tylko rady na nie czasem nie ma. 

I tylko czasem akurat źle się składa, że nie ma. 

Albo nawet gorzej.

Tooru i Hajime, w nastrojach najzupełniej neutralnych, ot, zwyczajnych, udali się na zakupy. Takie zwyczajne.

Market jak market. Sufit, ściany, półek co niemiara, podłoga.

Podłoga też - jak to podłoga. Twarde, zimne, bezlitosne kafelki. Świeżo umyte, jeszcze mokre. Naturalnie śliskie.

Znak mówiący, coby uważać, wiele tu nie pomógł. Świadomość zagrożenia także nie pomogła. Ktoś się poślizgnąć najwidoczniej musiał, z woli przeznaczenia. Wypadło na Iwaizumiego. 

Poślizg jak poślizg. Zwieńczony lądowaniem w pozycji horyzontalnej oraz obtłuczeniem sobie kości ogonowej. Zdarza się, jako mawiają. 

Bez dwóch zdań miał się pojawić szpetny siniak, jednakże efekt bólowy nie utrzymywał się zbyt długo i pewnie łatwo przeszłoby się nad ekscesem do normy. 

Gdyby ktoś nie zaczął rżeć jak koń, nie mogąc wcale a wcale przestać, również po dłuższym czasie. Gdyby tym kimś nie okazał się Oikawa. I gdyby Hajime wobec tego dictum acerbum okazale się nie zirytował. 

W ten sposób z samych zwyczajności zrodziła się spora kalamacja. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro