Sąsiedztwo (16.11.2016)
Mieszkanie z Iwaizumim drzwi w drzwi z początku nie wydawało się Kageyamie złe. Miał przynajmniej pod bokiem kogoś, kogo znał.
A jednak - odkąd Oikawa jął się wpraszać do Tobia, by potem z kolei wpychać siebie i jego w progi Hajime, co najmniej dwie trzecie towarzystwa borykało się z problemem zszarganych nerwów. Tylko jedna osoba zdawała się ukontentowana i rozochocona na tyle, coby ukradkiem wodzić ręką po nodze najmłodszej potencjalnej ofiary w ich gronie.
Tobio nie wiedział, jak zareagować - konkretniej, czym zadać stręczycielowi najmniej humanitarną śmierć - toteż powstrzymywał się tymczasowo od działania. Szatynowi wcale a wcale to nie przeszkadzało, dalej sobie grabił.
Dyskusja na temat tego, na co Tooru może sobie pozwalać - mało tego było - a na co nie, zaczynała się tuż po wyjściu od gospodarza, dosłownie na wycieraczce tego dobrodzieja.
Dysputa prowadząca donikąd, pomimo składanej co i rusz przez winowajcę obietnicy poprawy; bodaj jedynym efektem było niebezpośrednie i niezamierzone poinformowanie Iwaizumiego, co się dzieje pod jego dachem.
Ale Hajime nie miał najmniejszego zamiaru ryzykować i siadać pomiędzy Tooru a przezeń poszkodowanym. Już swoje w liceum odcierpiał.
xxx
Człowiek się przyzwyczaja.
Człowiek się znieczula.
Czekając cierpliwie, aż komuś się znudzi.
Dwadzieścia cztery godziny, po nich kolejne i kolejne, a Tooru nie wykazywał ochoty, aby zrezygnować.
Tobio sprawdzał coś na mapie mimowolnie zastanawiał się, gdzie można coś zakopać. Ot, rozważania dla zabicia... czasu.
Paradoksalnie, zdecydował się na mord dnia, w którym Tooru, zajęty truciem życia Hajime, odstąpił od swoich burdelowych manier.
xxx
- Iwa-chaaan, co się z tobą stało? Gdzie się podział ten bezmyślny osiłek, którego pamiętam jeszcze z liceum? - wzdychał Oikawa. - Teraz jest tylko bezmyślny. Starzejemy się. Jestem stary. A ty sflaczały.
Iwaizumi nie mógł puścić tego mimo uszu, a Tooru, po paru kieliszkach, uwierzył, że wygra z nim na rękę.
Uwierzył tak głęboko, że zaświergotał:
- Stawiam na siebie. Nie wiem, ile mam pieniędzy, ale mogę postawić całego Tobia, minus jego dziewictwo.
- Tobio - odezwał się Hajime, łapiąc przedmówcę za kark. - Gdzieś w kuchni leży taśma, podaj mi ją. Nadam sporą paczkę do Timbuktu.
- Widzisz, jak on chce cię mieć tylko dla siebie, Tobio? - zarzęził brązowooki.
- Nie mogę znaleźć - wtrącił markotnie Kageyama.
- Nie szkodzi - zapewnił Iwaizumi. - To otwórz okno.
A/N
*brzmi -"V symfonia Beethovena"-* Czy Tooru oszukał przeznaczenie?
Oni nie żyją w trójkącie. Nie myślcie nic takiego, jak ja przed chwilą, sprawdzając, co napisałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro