W razie wątpliwości skonsultuj się z lekarzem (30.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak świat światem, poranne rozmowy, jeszcze przed kawą i przebłyskami wyższej inteligencji, nie reprezentowały zbyt ambitnego poziomu.

Oikawa otworzył z wolna oczy, zamrugał, powieki przetarł, uniósł kącik ust w uśmiechu nie najczystszych intencji.

- Tobio? Co ty robisz w moim domu? - spytał, podnosząc się na łokciu leniwie, bez chęci ucieczki, co raczej nie sugerowało największego przerażenia. Chyba że oglądany widok go spetryfikował.

To brunet - zaiste Kageyama, nie żaden przypadkowy przybysz z innej planety - miał bardziej niespokojną ekspresję.

Choć może raczej zdumioną niż przerażoną, z wyraźnie wypisanym na facjacie pytaniem, czy ma już dzwonić do wariatkowa - wszyscy wiedzieli, iż podobny los Oikawę musi czekać... ale już, tak wcześnie?

Kiedy dopiero co on i Tobio-chan doprowadzili swoje relacje do stanu estetycznego, bez niedomówień ni nieporozumień? To Oikawie od tego klepek ubędzie?

- Mieszkam - wymamrotał absolwent Karasuno pod nosem.

- Tylko się wydurniam - odmruknął na to urażony szatyn; bez większego oporu, wszelkimi ewentualnościom wbrew, wyciągnął rękę i zmierzwił czarną czuprynę swojego - zaiste - współlokatora. Zawsze to lepsze niż łamanie rąk nad tym, że się z Kageyamą nie pożartuje. - Może i cię kocham, Tobio.

Oszalał...

A/N

Uuuuudało się. Jakoś. Wielkie dzięki dla Genialna_Sowa. Jest nie tylko sową genialną, ale i pierwszej klasy motywatorem.

Dla posokowiec. Mój Ci on, mój Ci!

Moje pyszczki Wy.

Teraz mogę odejść w pokoju... a, nie, jeszcze jedenaście miesięcy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro