Wolne, wolne i po wolnym, miłość, miłość i... (12.12.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stanie w kolejce było rzeczą okropną. Już zwłaszcza o późnej godzinie, gdy z dumą kończyło się zmianę i bez dumy, ledwo żywym docierało do mieszkania.

A tam okazuje się, że nie odpoczniesz - no nie ma tak dobrze, psia mać - bo jeszcze to do zrobienia, tamto do zrobienia. Robisz.

Wtedy, ni z tego, ni z owego, podstępnie ujawnia się kwestia sklepu, w którym trzeba złożyć wizytę.

Krótką, ma się nadzieję.

Tak, dobre sobie.

Bezcenny czas spoczynku mija w parszywych warunkach, w natłoku ludzi z ich niezwłocznymi potrzebami kupna, w znaczącym oddaleniu nie tylko od łóżka, ale od domu w ogóle.

Kolejka. Żesz to szlag.

A najgorsze było to, że stał w niej dla Oikawy, który miał nagłe zapotrzebowania; wszelakiego sortu, tylko zawsze bez motywacji, żeby iść na zakupy.

I kto tu zachowuje się co najmniej tak kapryśnie, jakby był w ciąży? 

A kto tu jest zbyt dobry, miłosierny zgoła, co, Crappykawa?

Jeżeli zostanie wyzwany od brutali choć raz więcej, chyba spuści mu porządny... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro