Wszystkie środki dozwolone (03.11.2016)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Towarzystwo Oikawy pewnie byłoby znośne – w małych ilościach. I od czasu do czasu.

Tym gorzej, że w czasach raczkującej dorosłości Kageyamy nastał okres, iż wpadał na byłego senpaia dzień w dzień przy załatwianiu rozmaitych sprawunków.

O ile Tooru zdawał się milszy, jakoby ukrył zadrę niechęci głęboko w sobie, o tyle explicite nie chciał się pogodzić z tą tak zwaną powagą wieku. Właściwie, w pewnym sensie, z dnia na dzień robiło się z nim coraz gorzej.

XXX

- Dzień dobry, Tobio-chan. Czy to o tobie pisali wczoraj w gazetach, że wszedłeś nago do fontanny? Nie? A to szkoda. Miałem nadzieję, że znajdę zdjęcia i...

XXX

- Dzień dobry, Tobio-chan. Czy to ty kręcisz się w nocy pod moim oknem?

XXX

- Dzień dobry, Tobio-chan. Wyglądasz na zmarzniętego. Chcesz mnie wykorzystać jako koc?

XXX

- Dzień dobry, Tobio-chan. Obejrzymy razem porno na lustrze w moim salonie?

XXX

- Tobio-chan... - Szatyn urwał, zawahał się.

Po raz enty on i Kageyama spotkali się na drodze do sklepu.

Po raz pierwszy zabrakło Oikawowych dywagacji. A brunet już się przyzwyczaił i o mało co mu ich nie brakowało.

Zerknął więc pytająco na swojego stręczyciela, poświęcił chwilę, ażeby otaksować jego przemoczoną do suchej nitki osobę. Jednocześnie szarpnął parę razy guzik od płaszcza.

- Unicestwiłem klucz od mieszkania – przyznał Oikawa, uśmiechając się czarująco. – Może zaproponowałbyś mi gorącą herbatę u siebie w domu?

XXX

Niemalże byłby Tooru zwątpił, że w końcu wkręci się Kageyamie do mieszkania.

Teraz tylko musiał wymyślić, jak dotrzeć dalej, dosłownie i w przenośni. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro