Żywego ducha (01.01.2017) [AU]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bokuto myślał, mimo że było to z pewnością dla niego ryzykowne. 

Dzień za dniem, dzień za dniem, a jego sąsiada, który wprowadził się jakiś czas temu, bladego typa o dość anemicznej sylwetce, ni widu, ni słychu. 

Niby człowieka nie znał, ale empatia, dobre serce i te sprawy - martwił się jakoby, a przynajmniej myślał, co może być na rzeczy. 

Coraz znaczniej skłaniał się ku teorii spiskowej, że może... może ma trupa za ścianą. 

Bo poczciwej sowie inne rozwiązanie się w głowie nie mieściło. Nikt nie wychodzi przez drzwi, nikt nie wchodzi. A zakupy? A świeże powietrze? A życie towarzyskie? A... cokolwiek? Tak tam cicho, tak głucho. 

Biedny sąsiad, pomyślał Bokuto. Trzeba będzie... interweniować...

Nieprzyjemna sprawa, zdecydowanie się nie cieszył - to by się wszak tytułowało nekrofilią - jednak poczucie obywatelskiego obowiązku nie pozwalało mu na obojętną bezczynność. Skoro już ustalił, iż pozamiatane, biedny współobywatel nie żyje, winien był przynajmniej zapewnić mu godny pogrzeb, nie samotne gnicie za ścianą. 

Biedny sąsiad, pomyślał raz jeszcze.  I miał to klarownie wypisane na twarzy, gdy wywlókł skrzynkę z narzędziami na korytarz.

x

Rozejrzał się i wcisnął w kąt, pozostając jednak w ścisłym kontakcie z klamką u drzwi sąsiadujących z jego podwojami.  

I pewnie rychło wpadłby w depresję, przekonawszy się, że ani z niego urodzony ślusarz, ani włamywacz. 

Na szczęście - lub nie - osobistość rezydująca w mieszkaniu stanęła w drzwiach. 

Mianowicie Akaashi Keiji, który po godzinach intensywnej pracy skończył ostatni zamówiony projekt i nieszczególnie już kontaktował ze zmęczenia. Dlatego też nie obruszył się za bardzo, kiedy Bokuto, przyłapany bądź co bądź na próbie włamania, uściskał go z okrzykiem "ty żyjesz!", pełnym zachwytu nad cudem zmartwychwstania, który właśnie się wydarzył. 

Szarym komórkom bruneta trochę zeszło, zanim skontaktowały się z ramionami, na których odległość intruz został odsunięty.

- Przepraszam? - spytał grzecznie Keiji.

Zanim nawet rozmowny Koutarou zdążył odpowiedzieć, na Akaashiego przestała działać siła kofeiny, w związku z czym zachwiał się poważnie, lecąc na swojego nieproszonego gościa. To wystarczyło, żeby przypieczętować jego los. Nie dziś jeszcze, jednakże bliżej już było niż dalej do tego, by stał się cud kolejny: coś z niczego. 

Dwóch szczęśliwych ludzi w związku z nicości głowie Bokuto.

Może nie mieli romantycznych historii o swoim spotkaniu do opowiadania, ale faktycznie byli szczęśliwi.

A/N

Nie pytajcie. Znalazłam prompt z czymś takim - i jestem pewna, że gdyby nie w liceum, w jakimś alternatywnym uniwersum poznaliby się w taki sposób. xD Musiałam to wykorzystać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro