3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Wczorajsze nocowanie były naprawdę fajne. Niestety, ale Elena jednak musiała nagle wyjechać z rodziną i nie mogła zostać. Tak wiem, dosyć dziwna sytuacja. Co do mojej choroby dziewczyny wczoraj milczały, chociaż widziałam, że chciały o coś spytać, ale jeszcze na to nie były gotowe. Dzisiaj do szkoły nie poszłam i chodzić nie zamierzam. Nie spędzę ostatniego roku w tym istnym ziemskim piekle, wolę od razu spłonąć żywcem. Nie wiem czy nie poprosić rodziców o naukę indywidualną. Wtedy byłyby mniejsze zamieszanie w związku z moimi nieobecnościami. W dodatku mamy aktualnie czerwiec, czyli zaraz koniec szkoły. I tak bym raczej nie zdążyła napisać egzaminów podsumowujących efekty mojej indywidualnej nauki. Oczywiście wiem, że diagnoza nie jest dokładna co do dnia, ale lekarze i tak zawsze ci przepisują więcej dni niż ci zostało. Taka już jest medycyna, niby idzie do przodu, ale nigdy nie jesteśmy w stanie być w 100% pewni co do scenariusza który przedstawiają nam lekarze. Lekarze to też są ludzie, tak to sobie możemy tłumaczyć, tylko musimy wziąć pod uwagę fakt, że są to ludzie, którym pod swoją opiekę oddajemy swoje życie. Oddajemy najważniejszą cząstkę naszego sensu, a to już do nich należy decyzja, jak się zajmą tą cząstką. Mogą się nami dobrze zająć, podać nam odpowiednie leki i nas wyleczyć. Czasami jednak nawet dobre wykształcenie nie pomaga. Leki mogą zostać odrzucone przez organizm, może się okazać że jesteś uczulony na składnik z twojego leku, i musisz go natychmiast odstawić. Czasami jest tak również z ludźmi. Mogą się oni okazać toksyczni. Ludzi których uważamy za swoich sojuszników, mogą się okazać najgorszymi menadami jakie żyją na tym świecie. Na przykład weźmy na tapetę rurę Carle. 

Byłyśmy przyjaciółkami od podstawówki. Może nie największymi na świecie, ponieważ na pierwszy miejscu od zawsze była Emma, ale lubiłam z nią spędzać czas. Często razem coś robiłyśmy po szkole, grałyśmy, szydełkowałyśmy, śpiewałyśmy albo po prostu gadałyśmy. Zgadnijcie kiedy nasze relacje się urwały. Tak, wtedy kiedy zachorowałam i trafiłam do szpitala. Ani razu mnie nie odwiedziła, i możecie teraz sobie pomyśleć ale ze mnie egoistka. Wiecie co by mi wystarczyło? Głupi telefon co jakiś czas z pytaniem jak się czuję. Tyle. Niektórzy mają różne fobie przed szpitalami i ja to rozumiem, ale naprawdę głupi sms kosztowałby ją tyle siły? Głupie wsparcie którego tak bardzo wtedy potrzebowałam? Jak widać niektórzy się do przyjaźni nie nadają i tyle.

Co do moich marzeń, postanowiłam zacząć spełniać je również sama. Nie mogę zawsze liczyć na kogoś, muszę zacząć żyć własnym życiem. Zawsze wszystkie moje plany ustawiałam pod innych, teraz czas żeby inni dostosowali się do mnie. Dzisiaj kolejną rzeczą na mojej liście była odważna zmiana we włosach. Kiedyś, jeszcze przed chemią miałam piękne blond włosy do pasa. Teraz również miałam takie, tylko że nie były to moje włosy. Nosiłam perukę, a pod peruką chowały się dosyć krótkie włosy. Byłam praktycznie łysa, więc teoretycznie ktoś mógłby pomyśleć co mam z nimi zrobić. Ależ ja już wiem co ja z nimi chcę zrobić. Postanowiłam, że pofarbuję je na 2 kolory: różowy i niebieski. Pół głowy będzie w takim kolorze, a drugie pół w drugim. Mam to w dupie jak to będzie wyglądać. Kupiłam farby i wróciłam do domu. Stanęłam przed lustrem i zdjęłam perukę. Popatrzyłam chwilę na swoje odbicie w lustrze i wyjęłam farbę. Zaczęłam od czerwonej, którą pomalowałam lewą część głowy. Potem wyjęłam niebieską powtarzając czynność tylko po drugiej stronie. Spłukałam farbę i przejrzałam się w lustrze. Efekt mi się podobał, nawet bardzo. Byłam z siebie dumna, chociaż ktoś mógłby mi powiedzieć że to i tak dla mnie bez różnicy. Niby tak,  ale dla mnie i tak była to duża zmiana. 

Następnego dnia znowu byłam zdana sama na siebie. Dziewczyny miały dużo nauki, a ja nie mogłam im kazać zaniedbać szkoły, ponieważ tak akurat chcę. Dzisiaj na mojej liście miałam odwiedzić grób mojego przyjaciela i przynieść tam nowe kwiatki. Pomyślicie sobie wariatka, kto ma takie marzenia? Nie chodzi tutaj do końca o moje marzenie, ale o przełamanie pewnych barier. Mike był moim wsparciem w szpitalu. Znajdowaliśmy się wtedy na tym samym oddziale, tylko że on tam był dłużej. Choroba go wykończyła tak samo jak ze mnie zabiera codziennie cząstkę mojego życia. Bałam się do niego chodzić na grób, i nie dlatego bo zmarł na tą samą chorobę na którą ja choruję, tylko dla tego, że nie potrafię przyswoić informacji, że już go z nami nie ma. Nie spojrzy już nigdy na mnie i nie powie, żebym się nie martwiła. Nie powie, że jeżeli ma mnie zabrać choroba, to go ma wykończyć jako pierwszego, ponieważ już to zrobiła, a teraz zabiera się za mnie. Na te wspomnienia wpływają mi łzy do oczu, które staram się jak najszybciej obetrzeć. Idę do łazienki i się ogarniam. Ubieram się i wychodzę pod pretekstem spaceru. Idąc na cmentarz zahaczam o kwiaciarnię, aby kupić małą wiązankę i znicz. Po wybraniu jak najładniejszych kwiatów wchodzę na cmentarz. Doskonale znam drogę, której na prawdę chciałabym nie znać. Chciałabym, aby on był teraz przy mnie, tylko tyle. Idę dalej wąską ścieżką  aż docieram do pięknego nagrobka.

Mike Adams 26/02/2018 

Niech w niebie będzie Ci lepiej niż na ziemi, niech twoje łzy już nie spływają po twoim policzku, bo ból szkodził Ci najbardziej.

Kochająca rodzina z przyjaciółmi

Do moich oczów od razu napływają łzy. Jego rodzice to cudowni ludzie o wielkim sercu. Zawsze kiedy przyjeżdżali do niego z obiadem, dla mnie również zawsze była porcja. Wspierali mnie kiedy moi rodzice byli zapracowani. Nie zasłużyli na takie cierpienie, tak samo jak Mike.

Po powrocie do domu zastałam mamę w kuchni.

-Cześć córciu, gdzie byłaś? - zapytała mama z kuchni.

-Na spacerze - odpowiedziałam.

-Jechałam akurat samochodem i widziałam..

-Śledziłaś mnie?! - krzyknęłam.

-Nie, jechałam na zakupy, i nie mam ci tego za złe, że mnie o tym nie poinformowałaś. Chodzi mi bardziej oto, czy może nie potrzebujesz z kimś porozmawiać na ten temat - powiedziała z troską.

-Nie, świetnie sobie radzę - powiedziałam i wyszłam.

Niby wszyscy wiedzą, jakie to dla mnie trudne, chociaż nie wiedzą co czuję. Nigdy nie sądziłam, że w chwilach takich jak ta, będę się czuć taka samotna. Tyle przyjaciół wokół, ale nikt nie ma dla ciebie czasu. Trzeba sobie jak widać samemu radzić w tych trudnych czasach.


-------------------------------

Jest piątek... i powinnam wrzucić rozdział dopiero w niedzielę, ale nie umiem się przyzwyczaić do wrzucania rozdziałów w dane dni XD Więc na dobry koniec tygodnia łapcie również dzisiaj.


ZgredekBohater❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro