99.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

IMAGIN Z CALUMEM
paulix02

- Kochanie, jest pusto w lodówce, musimy jechać na zakupy - Powiedziałam do Caluma.
- O nie, przecież Thomas, Theo i Flora nas tam rozniosą - Jęknął, a ja się zaśmiałam.
- Damy radę. Pozaklejam im usta taśmą, a ręce skłuję kajdankami i po sprawie. Nie będą mogły nic wybłagać, ani niczego po kryjomu wrzucić do koszyka - Odparłam, a mąż  pokręcił głową z politowaniem.
- No co? Masz lepszy pomysł? - Dodałam.
- Dobra, ja idę po te pochłaniacze pieniędzy i możemy jechać - Pocałował mnie w policzek, na co się uśmiechnęłam.

Byliśmy dość specyficzną rodziną. Uwielbialiśmy się ze sobą droczyć, robić sobie kawały oraz na siebie krzyczeć, ale za nic w świecie nie zamienilibyśmy się na inną rodzinę.

- Jesteśmy gotowi, mamo - Powiedziała uradowana Flora.
- W takim razie zapraszam do auta - Wskazałam na pojazd, a dzieciaki ruszyli do niego.
- Gadaj co im obiecałeś - Powiedziałam do Caluma, który się głupio uśmiechał.
- Że jak nie będą o nic prosić, ani niczego wymuszać i będą grzeczni, zrobimy wszyscy razem na obiad pizzę - Odpowiedział.
- Podoba mi się ten plan - Mrugnęłam do niego, zamykając dom.

Usiadłam obok męża, zerkając czy wszyscy zapięli pasy. Kiedy wszystko było w porządku, odjechaliśmy.

______

Po przekroczeniu supermarketu, dzieciakom zabłyszczały oczy, a ja z Calumem spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Chłopak wziął Theo na barana, ja Florę wsadziłam do wózka i oboje chwilowo odetchnęliśmy. Thomas był już duży, ponieważ miał dziesięć lat, więc jego tak nie trzeba było pilnować. Jednak jego młodsze rodzeństwo widząc słodycze, bzikują. A przecież my ich nie godzimy.

- Co najpierw? - Zapytał Cal, a ja spojrzałam na naszą listę.
- Pieczywo - Odpowiedziałam, kierując się w stronę stoiska z chlebem i bułkami.
- Thomas, zapakuj dwadzieścia bułek i wsadź do koszyka - Powiedziałam do syna, na co ten przytaknął. Chyba naprawdę mają ochotę na pizzę.
- Mamo, mogę wyjść z koszyka. Chciałabym zobaczyć te pluszowe misie - Wskazała na stoisko z zabawkami, a ja cicho westchnęłam.
- Nie, kochanie. Najpierw jedzenie - Odpowiedziałam, a dziewczynka się oburzyła.
- Flora, pamiętasz naszą umowę? - Zapytał się jej Cal, a ona jakby za machnięciem magicznej różdżki, ponownie stała się wesoła.

Spojrzałam na niego z szokiem, a ten jedynie wzruszył ramionami. Czarodziej kurwa.

- Tato, a co z samochodzikiem? Nawet o jedego nie mogę poprosić? - Zapytał Theo. Zaczyna się. Coś czuję, że ta pizza nie pomoże.
- Nie, ani jeden - Odparł z grymasem. Wiedział co nas czeka.
- Ale tak ani jednego? No wiesz co? - Jęknął.
- Sorry, młody. Nie tym razem.
- Mamo, powiedz coś tacie - Spojrzał na mnie, kiedy pakowałam owoce.
- Coś - Powiedziałam, na co zaśmiała się Flora.
- Z wami to się dogadać - Burknął.
- Wybacz, synu. Pieniądze z nieba nie spadają - Odparłam.
- Tata jest w zespole!
- Byłem w zespole. Twój staruszek musi się zająć rodziną - Odpowiedział.
- Pff.

Pokręciłam rozbawiona głową i ruszyłam w kierunku chemicznych rzeczy.

_____

Po dwudziestu minutach, Flora postanowiła wysiąść z wózka, a wciąż obrażony Theo, z ramion Caluma. Oboje pobiegli do działu z zabawkami.

- Świetnie - Mruknął.
- Trzymaj wózek, idę po nich - Powiedziałam, kierując się za dziećmi.

Tak jak mówiłam. Dział z zabawkami. Jednak to, co tam zostałam mnie przeraziło. Flora siedziała w kartonie z misiami, a Theo próbował wspiąć się na półkę. Nie no ja ich zabiję.

- Czy wyście oszaleli? - Zapytałam.
- Ale my nic nie zrobiliśmy. Ja tylko przytulam pluszaczki - Zrobiła maślane oczy.

Wyciągnęłam ją z kartonu, a Theo wzięłam za dłoń. Kiedy dotarłam do wózka z Calumem, wsadziłam dwójkę do koszyka.

- Ja się do niej więcej nie przyznaję - Powiedziałam, odchodząc od zdezorientowanego męża.

Ja nie wiem po kim te dzieci to mają, ale idzie zwariować.

// Jeszcze tylko jeden moje drogie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro