Bokuto Koutarou (6) ~ Magia świąt. ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bokuto Koutarou (6) ~ Magia świąt. 

Święta zbliżały się wielkimi krokami. Całe miasto zostało udekorowane pięknymi lampkami, a mężczyźni przebrani za gwiazdorów spacerowali po mieście i rozdawali dzieciom słodkości.

Mimo tego, że nie byłaś już dzieckiem, święta wciąż były dla ciebie wyjątkowym dniem. Czas spędzony z bliskimi, prezenty, pyszne jedzenie... I przygotowywania do nowego roku! To brzmi cudownie... Niestety nie miałaś tyle wolnego czasu co kiedyś. Praca pochłaniała cię całkowicie. Posada <wymarzony zawód> była niesamowita i sprawiała ci masę radości, ale chciałabyś mieć więcej czasu dla siebie i swoich bliskich.

Żałowałaś, że szkoła zakończyła się tak szybko. Jako uczennica, czekałaś tylko na jej koniec, ale teraz... Oddałabyś dużo by znowu tam wrócić i wesoło spędzać czas z przyjaciółmi.

W piątek po pracy byłaś umówiona z Bokuto w parku na świąteczną randkę. Wszystko byłoby idealne gdyby nie to, że za dwa dni wigilia. Znowu zjedzie się cała rodzina i wszystkie ciocie znowu zaczną wypytywać, kiedy to ich kochana <twoje Imię> zamierza wreszcie wziąć ślub.

W sumie to ci się nie śpieszyło, jednak ciągłe pytania były - delikatnie mówiąc - denerwujące.

Park w zimowej scenerii wyglądał przepięknie. Ośnieżone korony drzew i dzieci lepiące bałwana... Piękny widok. Nagle ktoś zaszedł cię od tyłu i założył ci dłonie na oczy.

— <Twoje Imię>! Zgadnij kto! — ktoś krzyknął wprost do twojego ucha.

— Najprzystojniejszy chłopak na świecie? 

— Nie, to tylko ja, Bokuto — odpowiedział chłopak, ściągając swoje dłonie z twoich oczu.

— Przecież mówiłam o tobie, głupku — zaśmiałaś się.

— A no tak... Wiedziałem — mruknął, niezręcznie drapiąc się po głowie.

Delikatnie złapał cię za rękę. Ruszyliście na relaksujący spacer. Cisza między wami nie była niezręczna. Delektowaliście się swoim towarzystwem.

— Hej, <twoje Imię>... — zaczął Bokuto, rumieniąc się delikatnie.

Spojrzałaś na niego pytająco.

Chłopak pod wpływem twojego spojrzenia zaczął panikować i wydał z siebie kilka niezrozumiałych słów.

— Wszystko okej? — zapytałaś zmartwiona.

— Ta... Jak minął ci dzień? — wybrnął.

Uśmiechnęłaś się delikatnie, nie przejmując dziwnym wybuchem chłopaka. W końcu nigdy do najnormalniejszych nie należał. Opowiedziałaś mu o dzisiejszym dniu, choć wcale nie wyglądał jakby cię słuchał. Był w swoim świecie.

Zrobiło się wam zimno, mimo tego, że byliście ubrane w grube kurtki. Postanowiliście wejść do najbliższego centrum handlowego, by trochę się rozgrzać i przy okazji nacieszyć oko pięknie udekorowanymi wystawami sklepowymi, które dość skutecznie przyciągały klientów.

— Hej, <twoje Imię>... — ponownie zaczął Bokuto.

— Tak?

Ręce zaczęły mu drżeć, a na twarzy pojawiły się ogromne, ogniście czerwone wypieki.

— ... Jak tam w pracy?

Starałaś się ukryć swoje zirytowanie. Przecież przed chwilą pytał o twój dzień. Mówiłaś praktycznie tylko o pracy. Westchnęłaś i zaczęłaś znowu mówiąc o tym samym.

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Koutarou tuż przed zadaniem ci jakiegoś ważnego pytania, tchórzył i pytał o różne bzdury typu: "Jaki jest twój ulubiony kolor?", "Dlaczego masz na imię <twoje Imię>?" i "Czy myślisz, że dżdżownice mają mózg?".

Na samym środku centrum handlowego stała ogromna choinka, przyozdobiona różnokolorowymi bombkami, łańcuchami, lampkami i wszystkim co było świecące i przyciągało uwagę. Stanęliście pod nią i podziwialiście jej piękno.

— Hej, <twoje Imię>...

Odwróciłaś się w jego stronę i złapałaś jego twarz w swoje dłonie.

— O co chcesz mnie zapytać? Przysięgam, że jeśli znowu zapytasz o coś związanego z dżdżownicami to tak cię rzucę śnieżką, że nie będziesz chodził przez tydzień. Czy coś przeskrobałeś, że tak się stresujesz? — zapytałaś.

Chłopak zrobił głęboki wdech i jakby pobudzony przez twoje słowa wyprostował się niczym struna i wyciągnął zza swoich pleców małe pudełeczko.

— Wyjdziesz za mnie?

Poczułaś jak twoje usta szeroko się otwierają, a przed oczami pojawiają się mroczki. Czułaś, że upadasz. Tak... Zemdlałaś.

Po około dwóch minutach odzyskałaś przytomność. Było to zwykłe omdlenie spowodowane szokiem, więc wzywanie karetki nie było konieczne. Zwłaszcza, że Bokuto złapał cię w locie, więc nie miałaś nawet okazji by coś sobie zrobić.

Mina chłopaka była bezcenna. Wyglądał jakby zobaczył ducha.

— Przepraszam, że tak nagle cię o to zapytałem. Powinienem to lepiej przemyśleć! Nie chciałem cię zaskoczyć! Znaczy chciałem, ale nie aż tak... Ja...

Przerwałaś jego niekończący się monolog pocałunkiem.

— Oczywiście, że za ciebie wyjdę.

Wokół was rozległy się oklaski dość skołowanych całą sceną ludzi. W końcu nie codziennie ktoś mdleje na środku centrum handlowego...

Po czasie dowiedziałaś się, że nawet napisali o tym w gazecie. Każdy sposób na zdobycie sławy jest dobry, prawda?

Już nie mogłaś się doczekać aż przekażesz te cudowne wieści o ślubie rodzinie. Szczególnie ciotkom.

-------------------------------------------

Historia Bokuto dobiega końca, więc jak zwykle przypominam o głosowaniu w rozdziale "Wprowadzenie~" na swoją ulubioną postać, której historia ma pojawić się jako następna.

W NASTĘPNYM ROZDZIALE:

Wielki finał i zoo

Czyli: Bokuto Koutarou (7) ~ Wielki finał. [END]

Do napisania!

TrashInDisguise~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro