Nishinoya Yuu (4) ~ Rozgniatacz. ✔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nishinoya Yuu (4) ~ Rozgniatacz. 

Bycie w związku nie było do końca takie, jak to sobie wyobrażałaś. Twoje życie nagle nie zaczęło przypominać komedii romantycznej, ani dramatu rodem z "Dlaczego ja?!".

Jednak sama świadomość posiadania kogoś, kto zawsze wesprze cię dobrym słowem i będzie przy tobie na dobre i na złe, dawała ci prawdziwe szczęście.

Razem z Yuu i całą drużyną Karasuno planowaliście wspólny wypad nad jezioro. W końcu dni do wakacji można było policzyć na palcach jednej ręki.

Mimo prawie ukończonych przygotowań, wyjazd został przesunięty przez chorobę Noyi. Biedak złapał okropne przeziębienie i całymi dniami leży w łóżku z okropną gorączką.

Zakazał ci do niego przychodzić mówiąc, że się zarazisz. To urocze, że tak się o ciebie martwi, ale naprawdę myślał, że go posłuchasz?

Tuż po zajęciach zamierzałaś kupić trochę leków oraz słodyczy i udać się do swojego ukochanego by poprawić mu humor. Można powiedzieć, że wszystko układało się tak jak powinno, jednak jedna rzecz nie dawała ci spokoju.

Rozgniatacz. Ostatnio często myślałaś o swoim mentorze. Gdzie się podziewa? Co porabia? Dlaczego rzucił siatkówkę?

To on zaszczepił w tobie miłość do tego sportu. Chciałabyś spełnić swoje dziecięce marzenie i spotkać go. Podziękować za wszystko.

Kto wie, może gdyby nie on, nigdy nie poznałabyś Yuu? Na samą myśl o czymś tak strasznym przechodziły cię dreszcze.

Zostałaś trochę dłużej w szkole po lekcjach, na prośbę koleżanki. Potrzebowała pomocy w jednym z zadań matematycznych. Kiedy wreszcie wychodziłaś z budynku, był już opustoszały.

Miałaś kierować się do apteki, gdy zauważyłaś coś leżącego w krzakach. Portfel? Zdziwiona podniosłaś skórzany przedmiot i rozejrzałaś się dookoła w poszukiwaniu właściciela. Ani żywej duszy.

W środku było trochę pieniędzy i dowód osobisty. Może będzie gdzieś zapisany adres byś mogła oddać zgubę? Rzeczywiście był, a portfel należał do...Profesora Uvo.

Wzdrygnęłaś się na samą myśl nielubianego nauczyciela. Mieszkał w drodze do apteki, więc chyba nie masz wyboru. Szłaś jak na skazanie do jego mieszkania.

Okazał się, że zamieszkuje małą kamienicę, która wyglądała na zbudowaną na długo przed twoim urodzeniem. Zapukałaś. Po chwili można było usłyszeć ciche kroki i zgrzyt zamka.

— Co tu robisz <twoje Imię>? — zapytał zdziwiony profesor.

— To chyba pana, prawda? — zapytałaś zmieszana.

Wziął portfel do ręki z pokerową twarzą, po czym uśmiechnął się podejrzanie szeroko i odetchnął z ulgą.

— Dziękuję ci bardzo <twoje Imię>! Już myślałem, że Junko mnie zabije! — krzyknął.

— Kto to Junko?

— Oh. Moja żona. Wejdź na herbatę — zaproponował, a raczej zażądał.

Nie bardzo podobał ci się ten pomysł. W środku powitała cię kobieta w średnim wieku z długimi, rudymi włosami. Profesor Uvo zachowywał się przy niej zupełnie inaczej.

Był nadzwyczaj miły i taktowny. Oszczędził ci też swoich sarkastycznych docinków.

— Przepraszam, czy mogę skorzystać z toalety? — zapytałaś nieśmiało.

Junko wskazała ci drogę. Idąc korytarzem zauważyłaś coś co przykuło twoją uwagę. Gablotę pełną nagród. Może pani Junko jest kimś ważnym?

Jednak podchodząc bliżej dostrzegłaś, że to nagrody za siatkówkę. "Dla Uvo Ryodana za wyjątkowe osiągnięcia sportowe. Pseudonim: Rozgniatacz".

Poczułaś ciężką rękę na ramieniu i pisnęłaś ze strachu.

— Nie miałaś przypadkiem iść do toalety? — Uvo stał nad tobą widocznie zirytowany.

— Pan był Rozgniataczem?! — krzyknęłaś.

— Tak. I co z tego? To już przeszłość — westchnął.

— Byłam pana największą fanką! Dlaczego pan odszedł? Był pan na czasie! — potok pytań zaczął wylewać się z twoich ust.

Przypatrując mu się bliżej, rzeczywiście przypominał twojego dziecięcego idola. Jakim cudem tego nie zauważyłaś? W końcu minęło już trochę lat...

— Widzisz te drzwi? — zapytał wskazując na koniec korytarza, w którym się znajdowaliście. — To pokój mojej córki. Żeby móc wychowywać ją razem z żoną, zrezygnowałem z kariery. Nie żałuję tej decyzji — powiedział.

Skinęłaś tylko głową, nie powinnaś się wtrącać. Poczułaś rękę profesora na swojej głowie.

— <Twoje Imię>, dobry z ciebie dzieciak. Spełniaj swoje marzenia.

Uśmiechnęłaś się.

— Dziękuję.

Wreszcie mogłaś iść do Yuu. Kupiłaś leki i zadowolona szłaś do jego domu.

— Przepraszam za najście! — powiedziałaś, ściągając buty.

Przekazałaś lekarstwa mamie Nishinoyi, która była bardzo zadowolona, że "cudowna dziewczyna" o której opowiadał jej syn, wreszcie pojawia się w jej domu.

Zapukałaś do drzwi ukochanego, jednak odpowiedziała ci cisza. Weszłaś niepewnie do środka. Yuu leżał odkryty na łóżku, przytulony do pluszaka.

Mimo, że wyglądał przeuroczo postanowiłaś go przykryć. W końcu był przeziębiony!

Pod wpływem twojego dotyku chłopak przebudził się i spojrzał ci w oczy.

— Czy ja umarłem? — zapytał przecierając oczy.

— O czym ty mówisz? — zdziwiłaś się.

— Bo widzę anioła — powiedział, szczerząc się.

Trzepnęłaś go po ramieniu, zawstydzona.

— Nie gadaj głupot — szepnęłaś.

— Poza tym co tu robisz? Chcesz się zarazić?! — zapytał, marszcząc brwi.

— Martwiłam się o ciebie, więc przyszłam — powiedziałaś.

— M-martwiłaś? Mam dziewczynę, która na dodatek się o mnie martwi? — stróżka krwi spływała mu z nosa, gdy opadał na poduszki.

— Noya?! Ty krwawisz?! — przerażona chciałaś sięgnąć po ręcznik, który leżał na szafce obok, jednak Yuu złapał twoją rękę i przyciągnął cię do siebie, przez co twoja głowa leżała na jego klatce piersiowej.

— Cieszę się, że jesteś — szepnął, głaszcząc twoje włosy.

Zarumieniłaś się i wtuliłaś w jego koszulke. Opowiedziałaś mu o dzisiejszym dniu, a on marudził jak to się bez ciebie nudził.

— Zdrowiej szybko. Musimy pojechać nad to jezioro — mówiłaś, szykując się do wyjścia.

Pocałowałaś go na pożegnanie.

— A co jeśli się zarazisz? — przestraszył się i dotknął swoich ust.

— Było warto — zaśmiałaś się wychodząc.

W NASTĘPNYM ROZDZIALE:

Kostiumy kąpielowe i straszne historie

Czyli: Nishinoya Yuu (5) ~ Jezioro.

Do napisania!

TrashInDisguise~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro