dzień 1
Nie Mogę tego znieść, tego czekania chociaż wiem że już nic się nie stanie. Kiedyś kiedy wróciłem z wojny nie mogłem sie pozbierać każdy dzień był taki sam, lecz spotkałem go i wszystko się odmieniło już nie musiałem wstawać codzienie z myślą że życie nie ma sensu, że wstaje tylko po to żeby pójść spać, że żyje Tylko żeby umrzeć.
On odmienił je Na nowo i sprawił że znów miało jakieś barwy, budziłem się grą jego skrzypiec i zasypiałem sprzeczkami z nim.Musiałem znosić jego fochy i zmuszać do jedzenia. Jeździłem z nim rozwiązywać zagadki chociaż uważałem że sam by sobie poradził o wiele lepiej niż ja. Wszystko szło świetnie on dawał mi poczucie bezpieczeństwa i chęć do życia nie robił mi wywodów za to kim jestem i że często się spotykam z kimś innym.
Zastanawiałem się jakby to było umrzeć, zrobić sobie coś tak okropnego
, w sumie to śmieszne bo robimy sobie ból by nie czuć bólu.
Boję się że w końcu nie wtrzymaam i sam to zrobię.
To byłaby najlepsza opcja przemyślając to że wogóle nie mam siły robić nic nawet odychać.
I jak tu znaleźć sens jak go nie ma? Można próbować stworzyc jakąś iluzie tego ale nie zastąpić, zawsze po kogoś odejściu ma się jakąś dziure w sercu, czasem mniejszą a czasem większą ale co jeśli ktoś był twoim całym sercem?
Wstałem z fotela na którym siedziałem zdecydowanie za długo i podeszłem chwiejnym krokiem do kalendarza, wziełem do rąk ołowek leżacy nieopodal i zakreśliłem datę.
Zostało mi 8 dni.
8 dni do śmierci
Cześć domestosiki taki szybki wstęp :) maam nadzieję że spodoba wam si3 i będziecie cierpliwi q(ㆁωㆁ)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro