dzień 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłem się dość wcześnie i chwiejącym jescze krokiem podeszłem do kuchni. ©łowa bolała mnie od męczacych mnie jeszcze koszmarów, od jego śmierci zmieniły się one oczywiście była w nich dalej śmierc ale inna. Wcześniej koszmary miały watki wojny i umierających w płonących w budynkach ludzi a teraz zawsze na końcu znajdowałem też go, umierał powoli i bezdzwięcznie na moich oczach. to było jeszcze gorsze niż koszmary z Afganistanu. Leżał z Martwymi oczami spągladajac wprost na mnie i głucho wymawiając ''to twoja wina jhon" Zawsze budziłem się z krzzykiem cały spocony i z łzami w oczach.
-nie mogę tak dłużej żyć-szepnąłem,
Szybko wypiłem herbatę czując że to jedyne co dzisiaj będe mógł przełknąć i pośpiesznie ubrałem się w jakieś ciuchy w których będe mógł wyjść do ludzi, o zeszlłem do pani hudson która z anielskim spokojem sprzzątała dół.

-witaj kochanie wszystko dobra?-zapytała

-tak tak-odpowiedziałem pośpiesznie

-masz jakieś plany na dziś skarbie?

-och tak, muszę się spotkać z lestartdem-odpowiedzałem pośpiesznie przypominając sobie że widzałem się z nim dość długo co było nie fair  z mojej strony. To on mi pomógł pozbierać się po jego śmierci i zacząć chociaż trochę normalnie funkcjonować, chociz z tym ostatnim to tak średnio.

chwyciłem mój telefon i napisałem do lestarda.

-masz czas się dziś spotkać? 14?

 JW

-tak czemu nie mi pasuje będę na ciebie czekał w barze koło #######

GL

Uśmiechnąłem się mimowolnie pod nosem i podniosłem z krzesła chcąc przygotować się do wizyty z panią psycholog. zacząłem się z nią umawiać od razu po jego śmierci o szczerze mówiąc, nic mi to nie pomogło niektórzy mowia ze jak się wygadasz będzie lepiej, ale stwierdziłem ze to nieprawda ja mówiąc innym o tym akcydencie czuje się jakbym sprzedawał kawałek siebie. Lestarde jednak zmusza mnie do dalszych wizyt więc dużego wyboru nie mam.

Otworzyłem drzwi i zetknąłem się z zimnym powietrzem Londynu. Dzisiaj było strasznie zimno, opatuliłem się mocniej kurtką i spróbowałem złapać taksówkę, no cóż nie było to najprostsze zadanie z względu na to ze nagle każdą była zajęta i nie było nawet jednego łaskawego człowieka który by się łaskawie zatrzymał. 

Kiedy w końcu znalazłem się w wnętrzu pojazdu i po dłuższym czasie z niego wysiadłem wchodząc do pobliskiej kawiarni poczułem ulgę, szybko podeszłym do bramana i zamówiłem kawę.

-imię?-zapytał niskim głosem , gość był bardzo przystojny.. CZEKAJ CO JA MYSLE PRZECIEZ NIE JESTEM GEJEM JEZU JHON OGARNIJ SIE.

-jhon-odpowiedzalem szybko.

-śliczne imię- O NIE NAWET NIE PROBUJ ZE MNA FLIRTOWAC. pomyślałem

Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok..

odwróciłem się ale tam nikogo nie było, jedynie jacyś ludzie rozmawiający ze sobą i brunet czytający gazete przodem do mnie.

Pospiesznie zabrałem kawę i skierowałem się w kierunku poradni.

-Witaj hamisz-powiedzala ta baba, przewróciłem oczami

-prosiłem żeby mnie pani tak nie nazywała

-Przepraszam Hanisz ale to może ci pomoc z śmiercią twojego przyjaciela-powiedzala a ja poważnie podirytowany spędziłem te kilka godzin z nią po czym jak najszybciej uciekłem z tej poradni.

część domestosiki edytowałam nowy rozdział bo tamten się nie zapisał Enjoy!





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro