96C

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W jego oczach błyszczały iskierki szczęścia. Bujał się na palcach w przykucu czekając aż skończy się odliczanie. Trzy.. Dwa.. Jeden.. I gotowe! Otworzył piekarnik, wziął szmatkę i wyjął z niego kurczaka. Zadowolony ze swojej potrawy postawił go na stole obok kurisumasu keeki. Stoł był nakryty dla dwóch osób: jego oraz jego przyjaciela. Japończyk ściągnął fartuch i odłożył go na swoje miejsce.
Uśmiechnął się do siebie i stanął przy drzwiach czekając na swojego gościa. Stał chwilkę bujając się na boki. Z transu wybudził go dzwonek do drzwi.

- Yuuri! - krzyknął radosny głos blond chłopaka. 

- Alois! - ucieszył się czarnowłosy otwierając szerzej drzwi by przepuścić chłopaka.

- Długo musiałeś czekać? - zapytał Alois ściągając buty. - Pieprzone korki. Byłbym o wiele szybciej, przepraszam.

- Spokojnie. - zaśmiał się Katsuki delikatnie rumieniąc. - Nie czekałem ze długo. 

Spędził tylko godzinę bujając się w te i wewte. Nawet nie wiedział kiedy to minęło.

Usiedli przy stole, podziękowali za posiłek i zaczęli jeść. W między czasie rozmawiali na wszystkie tematy. Od dawnych czasów, które spędzali w szkole poprzez sprawy polityczne do planów bomby nuklearnej. Yuuri nagle zamilkł oraz zagryzł wargę. 

- Coś się stało? - zapytał rozbawiony blondyn poprawiając swoją grzywkę zachodzącą na oko. 

Japończyk niepewnie wstał i podszedł do przyjaciela. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. 

- Lubię Cię. - powiedział z delikatnym uśmiechem.

- Ja też Cię lubię. - zawtórował mu. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi!

- Nie o to chodzi. - Yuuri uklęknął i chwycił jego dłoń. - Moje lubię jest inne. Chce chodzić z Tobą za rękę, całować się, kochać, szeptać słodkie słówka, pokazywać się całemu światu. Kocham Cię. 

- Co ty mówisz. - Alois zaśmiał się nerwowo. - Nie żartuj tylko siadaj i jedz.

- Mówię poważnie! Kocham Cię!

Yuuri pocałował wierzch jego dłoni. Zniesmaczony blondyn wyrwał swoją dłoń przy okazji uderzając czarnowłosego w policzek. Chłopak upadł na podłogę. Spojrzał spod grzywki na swojego przyjaciela. 

- Sorry Yuri. Ale nie chcę tego. To obrzydliwe. - skrzywił się i wybiegł z pokoju. 

Chłopak usiadł na podłodze. Usłyszał trzask drzwi. Po chwili na jego policzkach pojawiły się łzy, które zaczęły skapywać na panele. Wszystko było zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Więc co poszło nie tak, że ten biedny chłopczyk dostał tak zraniony. Jęknął żałośnie kładąc się na podłodze. Gdyby wiedział, że Alois nie będzie tak tolerancyjny jak mu się wydawał to w życiu nie zrobiłby tego błędu. Milczałby nawet, gdyby oznaczało to, że cierpiałby o wiele bardziej. 
Otarł twarz rękawem sweterka po czym powoli wstał z lodowatej podłogi. Nie biorąc ze sobą niczego wyszedł z domu.



Na dworze padał śnieg. Ulice były białe od delikatnego puchu, a każdy był ubrany w ciepłą kurtkę, kozaki, czapkę, wełniane rękawiczki i szalik po szyję. Każdy tylko nie on. Szedł w samym sweterku. Ludzie, których mijał uważali, że jest wariatem. 
Usiadł na skalniaku i ponownie pozwoli spływać łzom po policzkach. Nawet mróz nie mógł powstrzymać tego potopu ciepłej, słonej wody prosto z jego rozgrzanego, złamanego serduszka.

- Nie zimno Ci? - usłyszał radosny głos. Uniósł wzrok.

Jego oczy spotkały się z niebieskimi tęczówkami, w których odbijały się świąteczne światełka. Mężczyzna był ubrany w długi, lecz rozpięty płaszcz, kremowy sweter i czerwony szalik. Jego siwe włosy opadały na lewe oko, ale nie zasłaniały jego.

- Przeziębisz się. - wydął usta siadając obok niego na kamieniach.

- Dziadek też powinien się zapiąć. - burknął odwracając od niego wzrok. Rzekomy "dziadek" zaśmiał się głośno i otarł niewidzialną łzę.

- Jestem o wiele młodszy niż Ci się wydaje. - westchnął. - Nie powinieneś tak siedzieć, a do tego jeszcze płakać. 

- Zdarza się. - Yuuri wzruszył ramionami. Po chwili poczuł jak na jego zmarzniętych ramionach ląduje coś ciepłego. Spojrzał na nieznajomego, który siedział teraz w samym sweterku. - Co ty robisz?

- Ja jestem ciepły! - uśmiechnął się do niego. Czarnowłosy speszył się dwuznacznością w tym jednym prostym zdaniu. Tym samym przypomniał sobie wydarzenia z ostatnich godzin. Po raz kolejny poczuł jak ciepła ciecz spływa po jego twarzy. - Nie lepiej wygadać się obcemu co leży Ci na sercu?

Głaz dziadzie. 

- Może jesteś porywaczem, który zamyka niewinnych chłopców w piwnicy z białymi kotkami.

- Skąd wiedziałeś? - Yuuri spojrzał na siwowłosego, który o mało co nie wybuchł śmiechem na przerażoną minę chłopaka. - Spokojnie, spokojnie... Jestem normalny. Chyba.

Mimo wszystko czarnowłosy nie odezwał się. Siedział opatulony płaszczem mężczyzny ze wzrokiem wbitym w przestrzeń. Żałował tego co zrobił. Cholernie tego żałował.

- Porzuciła mnie narzeczona. - wypalił nagle. Yuuri odważył się przenieść na niego wzrok. - Dzisiaj. Zaczęła na mnie krzyczeć, że nie poświęcam jej wystarczająco czasu, że w ogóle się nią nie interesuje. To nie była prawda, to tylko jej wymysły. Wyjawiła mi, że od dawna miała innego kochanka, z którym jest jej o wiele lepiej. Rzuciła we mnie obrączką i wyszła trzaskając drzwiami. Przy całej rodzinie. - zaśmiał się. Japończyk nie mógł zrozumieć tej euforii po stracie ukochanej osoby, więc wpatrywał się w niego szukając odpowiedzi na swoje wewnętrzne pytania. Mężczyzna jakby wyczuwając nieme pytanie chłopaka, zamilkł, po czym z uśmiechem dodał. - wyszła na dziwkę i ladacznicę, nie?

- Faktycznie. - mruknął Yuuri delikatnie uśmiechając się pod nosem.

- Ja już powiedziałem Ci o swoich Świętach. Teraz Twoja kolej.

- Nie powiem.

- Ej! Ja Ci powiedziałem!

- Nikt Cię nie prosił. - Japończyk pokazał mu język, a urażony Rosjanin wydymał policzki. 

- No i dupa. Na co ja się nagadałem? - mruknął do siebie.

- Zostałem odrzucony przez chłopaka. Nazwał mnie obrzydliwym i uciekł. - powiedział w końcu oddając siwemu płaszcz. - Jestem gejem. Możesz uciekać. 

Yuuri był pewny, że zaraz ponownie zostanie sam w ten śnieżny dzień. 

- No i co z tego? Gej też człowiek. - prychnął, czym dosłownie zbił Japończyka z nóg. - Gdybym był pełnokrwistym gejem nie zakochałbym się w takim dupku. 

Nastała pomiędzy nimi cisza, która nie należała do tych najgorszych. Jednak nie trwała ona za długo. 

- Jestem Victor, a ty? - brązowooki spojrzał na niego z delikatnym uśmiechem.

- Yuuri. 

- A więc Yuuri.. - Victor wstał i ulepił śnieżkę ze śniegu. - Masz zamiar tu siedzieć i marznąć w głębokim smutku czy biegać i marznąć z chęcią mordu?

- Jedno i to samo, ale dlaczego miałbym nie... - nie dokończył, ponieważ wcześniej ulepiona śnieżka trafiła prosto w jego twarz. - Nie żyjesz.

- DAVAI!!! - wydarł się uciekając przed nim. 

Teraz oboje wyglądali jak para wariatów w samych swetrach biegających i rzucających się śnieżkami. Zabawa trwałaby w najlepsze, tylko jedynym minusem była pogoda, która dawała się we znaki. Yuuri chcąc w ramach ucieczki skręcić w lewo pośliznął się, a biegnący za nim Victor upadł na niego. 

- Chyba już wystarczy nie? - zapytał Rosjanin cały czerwony na twarzy. Nie wiadomo czy ze zmęczenia, czy z zimna, czy jeszcze z czegoś innego. - Mam dla Ciebie propozycje.



W domu Nikiforov panowała w miarę luźna atmosfera. W miarę, ponieważ wcześniejszy występek byłej już narzeczonej młodego Nikiforova zapadł im w pamięć. Tak samo jak smutny i rozkojarzony wzrok Rosjanina. Martwili się o niego, bo jak wyszedł tak nie wracał kilka godzin. 
Nagle drzwi trzasnęły i usłyszeli dwa roześmiane głosy. Po chwili do pomieszczenia wszedł Victor chowając za sobą swojego nowo poznanego towarzysza. 

- Victor! - warknęła siwowłosa kobieta patrząc na niego wściekle. - Ty łysa pało! Mówiłeś, że idziesz po wódkę, a nie planujesz częściowe zaginięcie!

- Przepraszam mamo, jakoś tak wyszło. - zaśmiał się. Rodzicielka widząc roześmianą twarz swojego syna postanowiła zakończyć ten temat i zainteresować się osóbką kryjącą się za nim.

- A to kto? - zapytała z czułym uśmiechem.

- A... To Yuuri. - wyszczerzył się. - Jest gejem tak jak tatuś.

Mężczyzna słysząc to od swojego syna o mało co nie zachłysnął się sokiem, który pił. Spojrzał na niego z politowaniem, a później na pozostałych członków rodziny. 

- Synu... Nie wiem kto Ci pierdolnął w ten łeb. - zaczął. - Jak myślisz skąd ty się wziąłeś?

- Od zawsze mówiliście mi, że od wódki i zakąsek. - burknął. - Więc nie mów mi teraz, że jest inaczej. 

- Debil. - zaśmiał się blondyn, który z nogami zarzuconymi na stół grał w gry na konsoli. - Współczuję wujostwu. 

- Przedstawiacie mnie w złym świetle! - jęknął Victor patrząc przepraszająco na Yuuriego, który bawił się w najlepsze. 

- ALE! GOŚĆ W DOM BÓG W DOM! - krzyknął już dawno wstawiony wuj podchodząc do czarnowłosego i wpychając mu w dłoń czystą. - JAK NIE ZAKROPLISZ TO SIEDZISZ NA PANELACH.

Yuuri pewnie wziął łyka wódki i przyłączył się do przyjaznej rodziny Nikiforova. Niedługo po tym wraz z wujkiem siwowłosego tańczył na stole do polki w akompaniamentach despacito. Victor widząc pijanego Japończyka uśmiechnął się szeroko.




*TIME SKIP*




- Yuuuuuuuuuri! - krzyczał na cały dom Japończyka chcąc by ten w końcu się pośpieszył. - No rusz rzesz tę dupę! Nie będą na nas czekać! 

- Mówiłem, że zejdę za 5 minut!

- To było pół godziny temu!!! - wydarł się Nikiforov. 

- NO WIEM!!

W tym samym momencie po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonek. Victor westchnął głośno i poszedł otworzyć drzwi. Jakie było jego zdziwienie kiedy zobaczył za nimi wysokiego blondyna.

- Emm.. Jest Yuuri? - zapytał niepewnie.

- Może tak, może nie. - siwowłosy oparł się zawadiacko o futrynę. - A ty to kto?

- Alois... - wyszeptał. 

- Aaa.. to ty jesteś tym, który go zostawił na lodzie rok temu. - warknął Rosjanin. - Nie ma lipy, nie wejdziesz. 

- Chcę go tylko przeprosić. - westchnął. - Możesz mu to przekazać?

- Zastanowię się. - mruknął zadziornie.

- Dbaj o niego. - powiedział z przekąsem odchodząc od drzwi.

- Mam taki zamiar! - krzyknął za nim i zamknął drzwi.

Po schodach zszedł Yuuri odpicowany od cholery. Nawet brokatem się posypał.

- Kto to był. - zapytał.

- Pomyłka. - uśmiechnął się szeroko. - Wyglądasz pięknie. 

- Żeś dojebał. - prychnął podchodząc i przytulając się do niego. - Kocham Cię..

Victor ucałował go w czoło i uśmiechnął się szeroko. Nie musiał nic mówić, by Japończyk zrozumiał jego nieme słowa. On też go kochał.



***

Hey!

Wesołych świąt! Na tablicy już się napisałam z życzeniami, a że ich nie pamiętam xD... no.

Obiecany OS. Taki delikatny, bez większej akcji, po prostu na święta ^^

Dziękuję Wam za wszystko! <3

Do napisania, Sashy ;*

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! XD

Zagadka dla informatyków: Co oznacza tytuł? xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro