Start

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„I swear, I never meant to let it die,
I just don't care about you anymore."

Cztery lata wcześniej

― Tęskniłaś? ― niski, cichy szept, doskonale mi znajomego głosu dotarł do moich uszu sprawiając, że momentalnie wyprostowałam się niczym struna. Rozchyliłam leniwie powieki, nie potrafiąc ukryć podekscytowania i gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku, by móc bez najmniejszego wahania zarzucić mu ramiona na szyję. Ciasno przylgnęłam do jego sylwetki, każdym możliwym milimetrem własnego ciała, nie zamierzając kłamać, że nie łaknęłam jego bliskości.

― Oczywiście, wiesz, że tak ― odpowiedziałam bez tchu, rozchylając wargi, by w skupieniu, niemalże z namaszczeniem spojrzeć w jego piękne, brązowe oczy, w które uwielbiałam się wpatrywać, a które barwą przypominały płynną, mleczną i jakże kuszącą czekoladę.

― Chciałbym to usłyszeć ― zauważył nie zmieniając swojego tonu. Zmarszczył lekko, w niezadowoleniu brwi i wpatrywał się we mnie z oczekiwaniem.

― Tęskniłam ― wyszeptałam, a on zręcznie, oczywiście, tak jak zawsze uwolnił mnie z ubrania. Zazwyczaj tak bywało, płonęliśmy w ogniu pożądania i namiętności. Nie myśląc. Nie analizując. Czując, po prostu działając. Nadal szeptał do mnie, jak zawsze, tak jak tylko on potrafił sprawiając, że po moim ciele przebiegały dziwne, aczkolwiek bardzo przyjemne dreszcze.

― Mateusz? ― wypowiedziałam jego imię zagryzając dolną wargę pomiędzy moimi jedynkami jednocześnie odchylając głowę by pozwolić mu na znaczenie ścieżki, lekkimi, czułymi pocałunkami wzdłuż mojej szyi.

― Tak? ― wymruczał z wargami przy mojej skórze, nawet na moment nie odpuszczając mi z pieszczotami.

― Nic... ― zamilkłam wiedząc, że nie powinnam mówić o uczuciach. Nie chciałam psuć tej chwili starając się wyciągnąć z niego cokolwiek. Znałam warunki naszego układu, doskonale wiedziałam jak powinno i miało to wyglądać. W końcu przyjaciele bez zobowiązań nie odbywali pogaduszek o uczuciach.

Skupiłam się na jego naglącym dotyku, pocałunkach i tym jak czułam się będąc w jego ramionach.

A, co do jednego miałam pewność. Przy nim, z nim, miałam raj na ziemi, o tak!

(...)

Zasnęłam, a kiedy otworzyłam oczy, on leżał obok mnie, z ręką na moim biodrze. Przyglądał mi się z leniwym nasyceniem w złocistych oczach i kreślił niezrozumiałe wzory na mojej skórze za pomocą swoich palców. Delikatnie, czule, zmysłowo. To była odpowiednia chwila, lepszej nie było i nie mogło być.

― Mateusz? ― Odchrząknęłam nim zdecydowałam się odezwać. Jego imię zabrzmiało miękko, dość czule, ale przecież zazwyczaj mój głos tak brzmiał przy nim.

― Tak, aniołku?

― Chcę z tobą porozmawiać ― wyznałam, a on wyprostował się lekko i odsunął ode mnie. Ściągnął przy tym ze mnie prześcieradło, co nie było jego zamiarem. Obnażona poczułam się bezbronna.

I mimo tego, musiałam w końcu zebrać się na odwagę by wyznać mu wszystko.

Podniosłam się i przemierzyłam długość jego sypialni by móc dosięgnąć do jego koszuli, którą momentalnie, dość pospiesznie zarzuciłam na swoje ramiona.

Z niezadowoleniem zmarszczył brwi, ale nadal siedział na łóżku i wpatrywał się we mnie bez zrozumienia.

Faktycznie, nigdy wcześniej nie starałam się wyjść poza bezpieczne strefy naszej relacji, aczkolwiek, kiedyś musiał być ten pierwszy raz, prawda?

Zaczęłam chodzić po pomieszczeniu chcąc zebrać się na odwagę i jednocześnie ciągle poprawiając włosy, co było moim standardowym gestem, gdy się denerwowałam.

Jęknęłam z frustracją i spojrzałam na niego z przerażeniem, trochę przypominając dzikie zwierzę, które wpadło wprost pod samochód i spoglądało w światła reflektorów.

―- Aśka, cholera, wykrztuś to! ― ponaglił mnie, nie mogąc znieść dłużej mojego miotania się.

Stanęłam w miejscu i potarłam dłońmi moje czoło chcąc jakoś uporządkować myśli, które tworzyły istny chaos w mojej głowie.

I mimo szczerych chęci, nie potrafiłam.

Opuściłam ramiona, kurcząc się i poddając. Nigdy nie będę gotowa by powiedzieć mu, co czułam.

I, gdy ja walczyłam sama ze sobą, on, zupełnie nieskrępowany swoją nagością podszedł do mnie i oparł dłonie na moich ramionach, by jednak po chwili jedną z nich sięgnąć po moją brodę. Uniósł ją i zmusił mnie do tego bym na niego spojrzała.

― Asia, co jest? ― zapytał z troską unosząc przy okazji prawy kącik ust ku górze, układając je w swoim charakterystycznym, nieco kpiącym uśmieszku.

A ja, zamiast skupić się na swoim celu, obserwowałam jego przystojną twarz, której mógłby pozazdrościć mu niejeden Adonis. Idealnie skrojone usta, które wręcz kusiły do pocałunku, czy ostre rysy twarzy tworzyły przyjemny dla oka całokształt. Dodatkowo, dwudniowy zarost, który ciągle zdobił jego szczękę dodawał mu mnóstwo męskości i seksapilu. Brązowe włosy zawsze miał krótko ścięte, elegancko ułożone. Ogólnie, jednym słowem, od momentu, w którym go poznałam prezentował się perfekcyjnie. Był chodzącą perfekcją. Pan idealny, w każdym calu.

Jęknęłam cicho, nadal nie mogąc wykrztusić żadnego słowa.

― Słonko, mów ― Jego ton złagodniał, a on sam pochylił się by móc musnąć wargami moje usta. Dłonie przesunął na tył moich pleców i docisnął mnie do siebie, nie orientując się, że tym gestem wywołał jeszcze większy mętlik w mojej głowie.

Cholera.

― Mateusz, ja... ― zaczęłam, ale w momencie przerwałam, nie mogąc się skupić.

― Aśka, zaczynasz mnie drażnić ― przyznał szczerze, powoli tracąc cierpliwość.

― Kocham cię, zadowolony? Ja po prostu, cholera, zakochałam się w tobie ― przyznałam szczerze, pospiesznie, wyrzucając z siebie słowa niczym pociski z karabinu.

A on, jakoś tak, zamiast się uśmiechnąć, skrzywił się, poluźnił swój uścisk, a właściwie odsunął się dość znacząco i spojrzał na mnie z wyraźnym niedowierzaniem jakby szukał u mnie oznak na to, że żartowałam.

Nie żartowałam.

🗯️Oficjalnie mi odbiło, ale uznałam, że pora zacząć coś nowego, ponownie. Tym razem romans, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Dajcie znać, co sądzicie i, czy chcecie to czytać?
Buziaczki 😚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro