Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Usiadła na kanapie zaraz obok Gary'ego bo tylko tam zostało dla niej trochę miejsca. W gronie osób, które miały zamiar grać byli wszyscy, których zdążyła poznać w ciągu kilku ostatnich dni. Naprzeciwko niej siedział Ethan, który nie wyglądał na zadowolonego. Na jego twarzy malowała się irytacja. Niecierpliwie czekał, aż ta gra się skończy, mimo że nawet jeszcze się nie zaczęła. Liz czuła to samo. Trzymała w dłoniach szklankę z bursztynowym napojem z nadzieją, że nie będzie jej dane napić się chociażby raz w czasie tej rozgrywki. Przynajmniej nie teraz, kiedy wiedziała że mikstura autorstwa Gary'ego może ją zmieść z nóg. Rozglądała się widząc, że jej przyjaciółki są bardziej entuzjastycznie nastawione niż ona. Przez chwilę zastanawiała się czy gdyby od niej zależało otoczenie w jakim się znajduje i to jakie osoby by ją otaczały, czy zdecydowałaby się na ich towarzystwo. Spojrzała na Amber, która miała zacząć. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła zastanawiać. W końcu powiedziała.

-Nigdy, przenigdy nie zjadłam czegoś wyciągniętego ze śmietnika. -Powiedziała po czym, zaczęła się rozglądać czy ktoś właśnie nie upija ze swojej szklanki. Po chwili ciszy jedna osoba to zrobiła, była to Mary. Wszyscy zebrani spojrzeli na nią z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

-No co ? Byłam na diecie i wyrzuciłam opakowanie ciastek, ale nie wytrzymałam i je wyciągnęłam. Były tam 15 sekund. Przysięgam.-Tłumaczyła się Mary.- Nie sądziłam, że będę jedyna.-Mówiła coraz bardziej podłamana, a wszyscy się zaczęli głośno śmiać. Gary przytulił ją do siebie i śmiejąc się pocałował ją w czoło. Teraz była jego kolej.

-Zostawmy już biedną Mary.-Powiedział, a Mary musiała wymyślić swoje pytanie. Przech chwilę walczyła ze swoim speszeniem, jednak szybko zapomniała o całej sytuacji i powiedziała.

- Nigdy przenigdy niczego nie ukradłam.-Czekała na reakcje osób. Napił się Mason, oraz Gary oraz Liz. Nikt nie zwrócił uwagi na chłopaków, ale to że Lisa coś ukradło wzbudziło pewnego rodzaju sensację.

-No co ukradłam tylko zapalniczkę.-Przyznała. Widziała, że wszyscy liczyli, na jakąś porywającą historię, a na wieść o zwykłej zapalniczce każdy odwrócił wzrok. Przyszła kolej Garyego.

- Hmm niech pomyślę, niech to będzie coś żeby każdy się napił.- Chwycił szklankę, rozglądając się po gronie znajomych. Liz poczuła, że zatrzymał na niej wzrok na dłużej. Czuła, że może szukać czegoś, żeby wzięła łyk. Wszystko jej mówiło, że Gary z jakiegoś powodu chcę ją upić i miała rację. Mężczyzna po chwili namysłu powiedział.-Nigdy prze nigdy nie farbowałem włosów. -Musiała się napić. Każdy wiedział, że Liz nie ma naturalnego czarnego koloru włosów. Farbowała je bo nie przepadała za brązem. Wszystkie kobiety w pokoju musiały się napić. Zrobił to również Gary.

-Co to ty farbujesz włosy ?!- Mary spojrzała na swojego partnera z niedowierzaniem, a on przełykając przytaknął. - To jakiego są naturalnie koloru?- Zapytała po chwili, a on uśmiechnął się i powiedział.

-Bardzo jasny brąz.-Uśmiechnął się i nikt nie zadawał już więcej pytań. Przyszła kolej Liz. Chciała odpocząć od alkoholu, więc szukała czegoś na co by nie musiała odpowiadać piciem. Podrapała się nerwowo po karku i wymyśliła.

-Nigdy przenigdy nie uprawiałam seksu w samochodzie.- Powiedziała, a szklanki podniosły 3 osoby. Mary i Gary byli oczywistościom. Zaskoczenie by wzbudziło gdyby się nie napili. Jednak kiedy Ethan wziął łyka, Liz uniosła delikatnie brwi. Coraz bardziej zwracał jej uwagę. Zaczynała mieć małą obsesję, myślała o tym z kim sypiał i jak to robił. Interesowało ją jaki ma typ i jaki jest kiedy bliżej się go pozna. Speszona spuściła wzrok. Przyszła kolej Masona, Mężczyzna był bardzo podjarany. Potarł dłonie i już, po krótkiej chwili miał gotowe pytanie.

-Nigdy prze nigdy nie miałem trójkąta.-Uśmiechnął się zawadiacko i po raz kolejny łyka wzięli tylko Gary i Mary i oczywiście zadowolony z siebie Mason. Ethan był kolejną osobą, która miała coś wymyślić. Był jednak bardzo niezadowolony.

-Czy my możemy zagrać w coś innego?-Zapytał zirytowany.

-Zostałeś tylko ty i Derek.-Zauważyła Mary, na co Derek wstał i oznajmił.

-W sumie to ja nie mam ochoty grać.-Powiedział to i wyszedł z pokoju. Większość spojrzała po sobie i zaczęła się śmiać pod nosem.

-Ten to jest dziwny.- Rzucił Gary i spotkał się z zirytowanym spojrzeniem Ethana. Liz zauważyła, że jest on jedyną osobą , której przeszkadza naśmiewanie się z tego chłopaka. Jej z kolei przeszkadzało, że nikt nic z tym faktem nie robił.

-Dajcie mu spokój.-Powiedziała i każdy na nią spojrzał. Czuła, że jest w centrum uwagi. Coś błysnęło w oczach Ethana, a ona nie wiedziała co powinna zrobić.- I faktycznie można by było zagrać w coś innego. Idę po coś do picia.-Powiedziała dopijając resztkę napoju i wstała. Udała się do kuchni, gdzie chciała sama zrobić sobie drinka. Czuła, że już jest pijana, ale wciąż czuła się spięta. Nie potrafiła się dobrze bawić. Nagle zobaczyła w progu Gary'ego. Mężczyzna minął ją bez słowa. Wyciągnął z lodówki zimną wódkę, a z szafki obok dwa kieliszki do shotów. Postawił jej jeden przed nosem, a ona spojrzała na niego z irytacją.- Nie chcę pić.

-Przyda ci się. Jesteś strasznie nerwowa.-Powiedział, a ona zaśmiała się pod nosem. Pokiwała na boki głową i patrząc mu w oczy powiedziała.

-A ty strasznie zaborczy.- Po jej słowach uśmiechnął się pod nosem i nabierając w płuca powietrza odpowiedział jej.

-Jak nie chcesz to wylej.- Burknął po czym wypił swojego szota i wyszedł z kuchni. Liz nie bardzo wiedziała co ma zrobić. Przez chwilę patrzyła na kieliszek. Zastanawiała się skąd biorą się jej opory. Nie chciała ich już czuć, więc po prostu go wypiła. Poczuła jak gorycz pali jej gardło, nie lubiła tego smaku więc szybko popiła swoim drinkiem. Martwiła się wszystkim dookoła coraz mniej. Miała ochotę zapalić. Minęła rozmawiających ludzi w salonie i wyszła na taras. Poczuła znajomy zapach marihuany. Szybko zobaczyła, że zapach dochodzi od Masona, który właśnie się zaciągał. Jako studentka prawa nie miała w zwyczaju palić, ponieważ odstraszały ją konsekwencję. Tym razem chciała sobie odpuścić. Była w nowej ciężkiej sytuacji. Żyła zupełnie nowym życiem i ludzie, których poznawała ją przytłaczali. Coraz bardziej tęskniła za Patrykiem. Podeszła do Masona i zapytała.

-Dasz bucha ?

-Pewnie.- Uniósł wysoko brwi i podał jej jointa. Zaciągnęła się nim, a on uważnie ją obserwował. Czuła na sobie jego wzrok i nie bardzo jej to przeszkadzało. Zaczynało kręcić jej się w głowie.

-Mocne.-Rzuciła, a on wyciągnął dłoń po swoją własność i powiedział.

-Nie przesadź.- Zaśmiał się, a ona wzruszyła ramionami i wzięła kolejnego łyka napoju. Zaczynała źle czuć, jednak to nie przeszkodziło jej w tym by wyciągnąć z kieszeni paczkę papierosów i jednego zapalić. Mężczyzna spoglądał na nią niepewnie, obawiając się że to może źle się skończyć. Była bardzo drobna, alkohol i używki działały na nią szybciej niż na osoby bardziej postawne i to była wiedza wszystkim powszechna i dobrze znana. -Zły dzień ?

-Żeby tylko jeden. -Zaśmiała się, a Mason uśmiechnął nie pewnie.- Twój przyjaciel Gary strasznie mnie wkurwia. Zachowuje się jak buc.

-Jest specyficzny.-Powiedział, po czym spojrzał dziewczynie w oczy.- Pewnie mu się podobasz, a jesteś nie osiągalna.

-Gadasz bzdury, przecież jest z Mary.

-No i ?-Powiedział. Lisa przez chwilę czuła się dziwnie z tym co usłyszała. Pokiwała na boki głową, a mężczyzna postanowił wyjaśnić.-Gary jest sprinterem, a nie maratończykiem i lubi ciągłe zmiany. Jest z Mary ale zobaczył lepszy obiekt.

-Ja niby mam być lepszym obiektem ?-Zaśmiała się głośno, a mężczyzna zilustrował ją dwu znacznie. Speszyła się i odwróciła wzrok. Oparła się o barierki i zaciągnęła papierosem. Miała mętlik w głowie, a mężczyzna nie pomagał. Położył dłoń na jej i cały czas wbijając w nią mętne spojrzenie powiedział.

-Chyba nie masz pojęcia jak seksowna jesteś.-Powiedział, a ona uniosła brwi. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.-Masz świetną figurę, piękne oczy i pełne usta idealne do całowania, ale pewnie się o tym nie przekonam.-Spuścił speszony wzrok, a jej zrobiło się go z jakiegoś powodu żal. Wzięła potężnego łyka na odwagę i powiedziała.

-Czemu zakładasz z góry porażkę? -Zapytała, a on uśmiechnął się delikatnie i podniósł wzrok. Widziała jak jego wzrok błądzi po jej ustach. Zbliżył się do niej a jej serce zaczęło łomotać. Mason był przystojnym mężczyzną, ale czuła że potencjalny pocałunek byłby bardziej nagrodą pocieszenia, niż czymś co miałoby świadczyć o potencjale wzrostu tej relacji. Kiedy mężczyzna był już naprawdę blisko Liz położyła dłonie na jego torsie i go zatrzymała. -Nie robię tego złośliwie, ale nie czuję się najlepiej.-Odsunęła się na bok i czuła jak wywraca jej się w żołądku. Mężczyzna westchnął głęboko i powiedział.

-Nie potrzebnie dawałem ci zapalić.-Powiedział, a ona czuła jak kręci jej się w głowie.

-Muszę stąd wyjść.-Powiedziała i wybiegła do pomieszczenia i pobiegła do najbliższej toalety. Na wąskim korytarzu potrąciła ramieniem Ethana i wepchnęła się przed niego do toalety do której zmierzał.

-Ej !- Krzyknął, jednak nie usłyszał nic w odpowiedzi, ale słyszał za to jak dziewczyna rozmawia z toaletą. Westchnął głęboko, zapukał delikatnie w uchylone drzwi. -Wszystko okej?-Zapytał.

-Nie.-Wystękała, a on uchylił drzwi.- Nie wchodź tu.- Burknęła, ale nie miała siły się z nim dalej wykłócać kiedy mężczyzna jej nie posłuchał. Stanął obok niej i zabrał jej wszystkie włosy do tyłu, a ona ponownie zwymiotowała. Nie zadawał pytań, po prostu stał obok niej i jej pomagał. Karciła się w duchu za swoją głupotę. Kiedy skończyła wymiotować podał jej papier, którym wytarła usta. Uśmiechnął się do niej delikatnie, ale w jego oczach widziała współczucie.

-Idź się przewietrzyć, skorzystam z toalety zaraz przyniosę ci wody na dwór.- Powiedział, a ona czuła że to dobry pomysł. Podał jej dłoń, żeby mogła wstać.

-Dziękuje.- Powiedziała wychodząc z łazienki, a on tylko się uśmiechnął. Zmęczona wyszła na dwór. Usiadła na schodach przy drzwiach frontowych i czuła wściekłość względem siebie. Nie mogła uwierzyć, że sama doprowadziła się do takiego stanu. Bała się, że to Gary ją rozpije i wykorzysta, podczas gdy sama to sobie zrobiła. Przetarła zmęczoną twarz, aż w końcu drzwi się uchyliły. Ethan usiadł obok niej i podał jej szklankę z zimna wodą. Szybko przepłukała usta i powiedziała. -Matko co za wstyd.

-Każdemu się może zdarzyć.- Powiedział z pełnym zrozumieniem.- Tym bardziej kiedy ma się słaby humor.

-Widać, że nie mam humoru ? - Zapytała spoglądając na niego niepewnie. Jego obecność ją peszyła, tym bardziej kiedy był dla niej dobry i troskliwy. Mężczyzna przytaknął i nawiązując z nią kontakt wzrokowy odpowiedział jej.

-Widać, że coś cię trapi. Oczy wszystko zdradzają, nawet jeśli się uśmiechasz.

-To słabo.-Powiedziała spuszczając wzrok. -Z doświadczenia wiem, że kiedy ktoś dostrzega takie rzeczy, sam nie ma za wesoło w życiu.

-Coś sugerujesz ?-Uśmiechnął się, a ona uciekła speszona wzrokiem. Czuła, że nie powinna poruszać tego tematu. Chciała go poznać, zrozumieć co doprowadziło do tego, że postanowił targnąć się na swoje życie. Jednak teraz był tylko zwykłym młodym chłopakiem, który pomimo pewnej powagi w spojrzeniu zdawał się być zadowolony ze swojego życia.

-Nie.-Powiedziała szybko. Chciała zmienić temat więc powiedziała.-Pewnie po prostu dobrze znasz się na ludziach.- Powiedziała, a on uśmiechnął się niepewnie. Pokiwał głową i odpowiedział.

-Chciałbym. Jestem naiwny jak dziecko. W ogóle się nie znam na ludziach.-Powiedział, a ona uśmiechnęła się niepewnie. Widziała, że wprowadziła niezręczną sytuację i biczowała się za to w myślach.- Lepiej się już czujesz ?- Zapytał nagle, a ona pokiwała twierdząco głową.

-Tak, dziękuje. -Powiedziała po czym napiła się wody. Spojrzał jej w oczy i zapytał.

-Zamówić ci taksówkę do domu?- Po jego pytaniu chwilę myślała co powinna zrobić. Chciała go poznać, jeszcze z nim porozmawiać. On jednak zdawało się, że czuł się niepewnie w jej towarzystwie. Uznała więc, że to dobry pomysł i przytaknęła, a on bez chwili zawahania

wstał i wszedł do domu w poszukiwaniu telefonu. Wsadziła twarz w dłonie czując jak zalewa ją wstyd. Czuła, że jest bardzo niezręczna w relacjach i nie wiedziała co powinna zrobić-Za 10 minut będzie.-Usłyszała za sobą głos. Uśmiechnęła się do mężczyzny, czując że jest to ktoś w kim przypadkiem mogłaby się zadurzyć.

-Zawsze taki jesteś ?

-To znaczy jaki ?- Zapytał zdezorientowany, a ona nabierając w płuca powietrza. Nie bardzo wiedziała jak to wytłumaczyć. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się i nie odrywając wzroku powiedziała.

-No taki dobroduszny, pomocny.- Mówiła, a on zmarszczył brwi. Nie bardzo ją rozumiał. Trochę go to oburzyło.

-Po prostu nie jestem bezduszny. Nie wiem jakimi ludźmi musisz się otaczać, skoro moją pomoc postrzegasz jako coś wyjątkowego.-Powiedział, a ona spuściła wzrok. Miał rację. Nie miała w swoim otoczeniu wielu osób, które po prostu w zwykłej ludzkiej przyzwoitości komuś pomagały. Dostrzegł konsternację na jej twarzy, widział że to co powiedział wcale nie było dla niej takie oczywiste więc złagodniał. -Jeśli brakuje takich osób w twoim otoczeniu, to zawsze możesz do mnie zagadać.-Powiedział niepewnie, a ona poczuła jak jej tętno przyspiesza. Spojrzała mu w oczy, a on wydawał się być tym bardzo zestresowany. Czuli się niezręcznie, już miała coś powiedzieć kiedy usłyszała silnik pracującej taksówki.

-Ale szybko.-Zaśmiała się wstając, a on uśmiechnął się niezręcznie i powiedział.

-Bezpiecznej drogi.- Pomachał jej i zniknął w domu, a ona skonfundowana weszła do pojazdu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro