To co, pobawimy się nożami?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Portal otworzył się po drugiej stronie muru i wyrzucił z siebie Willa i Tosie.

Oboje ciężko dyszeli i oboje byli cali zmęczeni. Will oparł się o mur, to samo zrobiła Tosia.

Oboje popatrzyli się na siebie i za chwilę się roześmiali .

- Jak ty wyglądasz?!- roześmiała się Tosia.

- A jak ty wyglądasz? Gorzej niż te widmo!- powiedział Will i oboje zanieśli się jeszcze większym śmiechem.

- No dobra czyli mamy już symbol nadziei. Teraz zostały nam już tylko symbol wiary i miłości.- powiedziała Tosia.- Dzisiaj już nigdzie nie idziemy. Zostajemy tu, trenujemy i zbieramy siły, a później ruszamy po diament i rubin.

- Mi pasuje.- zaśmiał się Will.

- Okey, w takim razie skoro tu zostajemy, to pokaż mi te twoje oko. Trzeba zmienić opatrunek.- powiedziała dziewczyna i gestem pokazała mu, żeby usiadł przed nią na pniaku.

Will niechętnie usiadł tam, gdzie kazała mu Tosia i czekał na mały zabieg. Bo chodź w głowie były mu romanse, to nie kwapił się do zdjęcia bandaża. Wiedział, że będzie to bolało jak diabli.

Tosia przyniosła nowe bandaże, małą ściereczkę i wodę w bukłaku. Kucnęła przed nim, namoczyła ściereczkę wodą i zaczęła odwiązywać stary bandaż.

Aż syknęła cicho na widok oka Willa. Od łuku brwiowego przez oko , aż do kości policzkowej widniały dwie głębokie rysy. Wiedziała, że Will już do końca swojego duchowego lub jeśli się uda, ziemskiego życia, będzie miał po tym blizny. W dodatku, gdy zdjęła bandaże z oka nadal ciekła niebieska krew. Tak, dokładnie niebieska. Duchy mogły zostać ranne lub unicestwione tylko przez innego ducha, a gdy zostały już ranne, to z rany kapała im niebieska krew.

Tosia odrzuciła na bok stare bandaże i zaczęła przemywać oko Willa mokrą ściereczką. Gdy dziewczyna zaczęła Willowi przemywać oko, ten syknął cicho z bólu.

- Przepraszam, ale wiesz, że inaczej się nie da.- powiedziała Tosia.

Will nic nie powiedział, tylko niemal niezauważalnie skinął głową. Tosia dokończyła przemywać mu rany i założyła nowy opatrunek.

- Dziękuję.- powiedział szczerze Will.

Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko się do niego lekko uśmiechnęła i podeszła do plecaka, by schować bandaże.

Później wstała i powiedziała do niego :

- No to wstajemy i zaczynamy trening.

Will wstał i mamrocząc tylko coś pod nosem, że nikt mu nie daje odpocząć wyciągnął swoją saksę i stanął na przeciwko Tosi.

Ćwiczyli tak jeszcze przez kilka godzin, aż do zachodu słońca.

Will dzięki tym treningom walczył teraz lepiej i szybciej. Walczył teraz lepiej od samego Halta , choć jeszcze o tym nie wiedział. Doskonale parował i zadawał pchnięcia i uderzenia.

Ktoś, kto obserwowałby ten trening z boku, dostrzegł by tylko rozmazane plamy, tak szybko walczyli.

Z czasem Will coraz bardziej odnosił zwycięstwa nad Tosią, jednak dziewczyna wcale niebyła zazdrosna ani zła na niego. Przeciwnie, była nawet dumna, że tak szybko pojął o co chodzi i była z tego powodu bardzo szczęśliwa.

Po skończonej walce tego dnia, powiedziała do zmęczonego już Willa :

- Widzę, że nieźle sobie radzisz. Kto by pomyślał, że uczeń przerósł mistrza.

- Dzięki.- powiedział zmęczony Will i posłał jej mały uśmiech.

Po tym oboje napili się dużo wody i zjedli kolacje i poszli spać.

Okey, żeby nie było to już wyjaśniam, dlaczego oni idą spać, skoro wcześniej napisałam, że duchy nie potrzebują snu. W świecie ludzi owszem nie potrzebują, ale w świecie duchów już tak . Tam wszystko jest dla nich materialne i mogą się tam nawzajem zabijać. Po prostu to jest ich świat i mogą wszystkiego dotknąć, nie to co w świecie ludzi, że przez wszystko przechodzą.

No to tyle wyjaśnień na dziś.

willtreatyandhalt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro