the immortal one

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

drabble/nie chce mi się nawet robić aesthetic board

Krzyk rwał się na wolność, ale jej ręka tłumiła okrzyk strachu. Cofnęła się o dwa kroki, próbując oddalić się od drastycznej sceny tuż przed nią. Łzy samoistnie zmoczyły jej policzki, ale nie to stanowiło problem.

Krew skapywała na twardą posadzkę, skupiając się tam w formie szkarłatnej kałuży, która powiększała się z każdą chwilą. Płynna tkanka spływała z klatki piersiowej mężczyzny, który stał przed przerażoną dziewczyną, odziany w czarujący, obleczony miłością uśmiech.

Był przystojny. Długie, czekoladowe włosy opadały mu kaskadami na plecy, a dwa kosmyki otulały policzki nieznajomego jej mężczyzny. Żółte oczy skupiły się na jej twarzy wygiętej w grymasie strachu. Przekrzywił delikatnie głowę. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak bardzo się go bała.

Nie rozumiał, że bała się bijącego jeszcze serca, które trzymał w swych dłoniach. Nie rozumiał, że dziura w jego klatce piersiowej przyprawiała ją o zawroty głowy i skurcze żołądka. Dlaczego nie przyjęła z radością jego podarunku? Czyżby planowała odtrącić jego uczucia? Nonsens.

Zaniepokoił się, kiedy zbladła. Podszedł jeszcze bliżej, ciągnąć za sobą trop z własnej krwi. Wyciągnął ręce dalej, wpychając żyjący organ pod sam nos ukochanej. Tym razem kobieta zmywiotowała.

Niewzruszony tym zjawiskiem bóg, pociągnął za jej nadgarstek, a następnie drugi i do koszyczka stworzonego z jej złączonych dłoni włożył swoje serce — symbol jego przesadnej miłości. To głębokie uczucia względem zwykłego człowieka, którego znał odkąd była dzieckiem, podpowiedziały mu, aby w taki sposób ukazać umiłowanie względem niej. Tak więc dnia dzisiejszego gołymi rękami pozbył się organu i przekazał go ukochanej, wierząc, że należał tylko do niej.

Nie wytrąciła żyjącego narządu, wpatrując się w niego z obrzydzeniem. Pociągała co chwilę nosem i łkała, przeklinając się, że przyszła dzisiaj do świątyni Boga wojny.

Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy mieszkaniec tego miejsca pogłaskał jej policzek i ugiął kolana, aby mieć lepszy dostęp do jej ust. Nie dając jej szansy obrony, niecierpliwy i wygłodniały po tych wszystkich latach przyglądania się jej życiu bez możliwości dotyku i rozmowy, wbił się w drżące usta młodej dziewczyny.

Ból był w tamtym momencie nieistotny i został bardzo szybko zapomniany. Teraz liczyła się tylko jego ukochana, jego muza i inspiracja dla dalszego istnienia na ziemskim padole.

Nareszcie mógł odebrać nagrodę za swoją cierpliwość i przelaną krew.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro